ROZDZIAŁ TRZECI

Noah spieszył się do domu, a mróz kąsał jego gołe nogi. Stanął jak wryty na widok samochodu na podjeździe: jaskrawo­ różowego forda transita z napisem LASKI W TRASIE i ze sztucznymi rzęsami doczepionymi do przednich świateł. A cóż to za nowe piekło? Trzasnął drzwiami do domu, przeszedł do salonu i zamarł. – Bambi Sugapops! – powiedział, rozpoznając ją na­­­tychmiast. – Cześć, Noah! – zamruczała kokieteryjnie. Noah nabrał głęboko powietrza, ale nie mógł zatrzymać ani paniki wzrastającej w jego piersi, ani wspomnień przelatujących mu przed oczami. Jego trzynaste urodziny. Jego pełna nadziei chłopięca twarz, gdy matka oznajmiła „niespodziankę”. Może obietnica wyprawy na kręgle albo wypad do Pizza Hut... A tymczasem wchodzi ona. B a m b i S u g a p o p s. Moralnie zbankrutowana striptizerka z przerażająco gigantycznymi piersiami, które nie mogły być wynikiem naturalnego rozwoju. Bambi wirowała blisko spłakanej twarzy Noaha (ten obraz został uwieczniony na zdjęciu, wrzucony do sieci bez możliwości usunięcia), podczas gdy matka klaskała, kibicowała i wygadywała: „Masz trzynaście lat. Powinieneś uwielbiać takie rzeczy!”. Przez pięć kolejnych nocy nie zmrużył oka. Jego okropna matka zrzuciła to na karb nocnych czynności erotycznych zainspirowanych wyczynami Bambi. Bardziej nie mogła się mylić. To była trauma. – Kto tu jest dużym chłopcem? – zamruczała Bambi, mrugając do niego z kanapy. Była wysoką, czarnoskórą kobietą, dość szeroką w ramionach, o wielkiej gracji i elegancji. Gdyby tylko okazywała tego więcej trzy lata temu! – Idę na górę – odparł. – Noah – odezwała się mama. – Grzeczniej, proszę! Na pewno nie masz nic do powiedzenia? Rzucił okiem na matkę, która rozsiadła się na kanapie w jaskraworóżowych aksamitnych spodniach dresowych z napisem Gold Digga na zadzie. Ona wbiła w niego wzrok i przekrzywiła głowę w sposób, który dla Noaha oznaczał, że mówi serio. Westchnął i popatrzył na Bambi. – Cześć, Bambi – mruknął. – Miło cię widzieć. – Oooch i głos też ma prawie jak mężczyzna! – powiedziała, nieco wydymając fioletowe usta. – Co to znaczy, że prawie? – zaoponował Noah. – Wszystko już słyszałam o twoim nowym chłopcu – ciąg­nęła Bambi. – Dzięki, mamo. – Noah się skrzywił. – Zawsze uważałam, że jesteś gejem, skarbie! – oznajmiła Bambi. – Prawda, Liso? – No, z taką matką jak ja! – parsknęła mama. – Oooch, cukiereczku, w swoim czasie twoja mama znała wszystkich gejów w okolicy! – dodała Bambi, jakby to było jakieś osiągnięcie. Noah skinął głową i uśmiechnął się zaciśniętymi ustami. – Cóż, to wspaniale. – Wszyscy przychodzili na nasze pokazy. Całe miasto o nas gadało! – Bambi poprawiła sobie grzywkę, bo cała fryzura jakby trochę jej zjechała. Dziwne. – Oooch, moje biedne stópki! – kontynuowała Bambi, ściągając szpilki. – Dobra, muszę się wygramolić z tego oporządzenia! – Wstała, unosząc swoje metr osiemdziesiąt, i zdjęła perukę, ukazując zgoloną głowę. Noah wbił w nią wzrok, nie mrugnąwszy ani razu. Ta wysoka, elegancka kobieta nagle przemieniła się w faceta w sukience i z nadmiernym makijażem. Dobry Boże. Ten strój... Wspominanie „występów”... Ta cała „gejowska scena”... Bambi Sugapops nie była striptizerką, była drag queen. – A co tam u ciebie, Noah? – zapytała mama. – Jak ci minął dzień? Wodził oszalałym wzrokiem po matce i Bambi, nie chcąc się wydać z tym raczej późnym odkryciem. Jak mógł być tak totalnie ślepy i głupi? Zachowaj twarz pokerzysty. Nie mógł pokazać po sobie żadnej słabości ani zaskoczenia. Nie prowokuj drag queen. – Nic nowego – odparł i wysilił się na uśmiech. – Idę do siebie. A gdzie tata? – Wyskoczył zarezerwować stolik w knajpie indyjskiej – oznajmiła mama. – Jutro mamy randkę! Nawet tkwiąc w oku cyklonu przerażenia, Noah poczuł, jak wzbiera w nim irytacja, i zazgrzytał zębami. Tata przez wiele lat nie dawał znaku życia. Noahowi nawet pozwolono uznać go za martwego! Jako dzieciak marzył tylko o tym, żeby ojciec wrócił. Ale gdy już tak się stało, zdał sobie sprawę, że wszystkie wspomnienia o tym mężczyźnie były wytworem jego wyobraźni, zapewne zainspirowanej filmami takimi jak Gdzie jest Nemo?, w których ojcowie dokonywali bohaterskich czynów i szczerze troszczyli się o swoje dzieci. Ech! Nie mógł uwierzyć, że kiedyś miał nadzieję na to, że jego rodzice wrócą do siebie! Dlaczego nie mogli być jak rodzice innych dzieci, którzy w desperacji chodzili na sesje dla par, wrzeszcząc, wyzywając się od samolubów i pakując walizki, uciekali z domu i nocowali w pensjonacie, żeby w ten dramatyczny sposób zaakcentować swoje racje? Boże, czy jego życie nie może być normalne? – Wiesz, że dziś restauracje przyjmują rezerwacje przez telefon i internet? – Chce zaklepać dobry stolik. – Mama się uśmiechnęła. – A wiesz, że gdy twój ojciec włącza ten swój czar, to zwykle potrafi postawić na swoim! Złotousty! Wydała z siebie bezczelny chichot, od którego zrobiło mu się niedobrze. – Słyszałam, że Brian zawsze umiał posługiwać się językiem – powiedziała Bambi, mrugając do jego matki. Noah był bliski porzygania. OmójBoże. – Ciii! – zachichotała matka. – Nie przy dziecku! Noah parsknął. Nie przy nim? Jakoś jej n i e p r z e  s z k a d z a ł o, gdy był świadkiem wszelkich okropieństw (np. jej całowania się z Joshem) jeszcze parę miesięcy temu. Teraz, gdy tata wrócił, matka zmieniła się w świrniętą matkę w stylu lat pięćdziesiątych: krzątała się po domu, piekła i regularnie udzielała się na portalach dla matek. Znużona Bambi przesunęła dłonią po policzku. – Uch, naprawdę powinnam zmyć z siebie tę szpachlę. – Mick musiał jak najszybciej wyjechać ze StokeonTrent – powiedziała mama Noahowi. – Kto? – Ja, skarbie – odparła Bambi. – Nazywaj mnie Mick. Chyba że mam na sobie włosy. Wtedy jestem Bambi. Noah pokiwał głową. – Jasne. – Nie ściemniam, złotko. Musiałem wziąć nogi za pas na próbie cztery godziny temu, żeby ocalić życie – ciągnął Mick. – Na dragqueenowej scenie w Stock rozpętała się wojna o wpływy. Miałem trochę kłopotu z tą starą rurą – moim poprzednim współpracownikiem... Noah przestał słuchać i zaczął zastanawiać się, co będzie na obiad. Mick kontynuował: – Olała mnie też Polly Esther i połączyła siły z tą suką, która zjawiła się miesiąc temu, świeżo po jakimś gównianym sezonie w Las Vegas. Przynajmniej tak twierdzi! Czy powinien posłuchać Josha i pochłaniać ogromne ilości nudnego białka? – Oczywiście chce, żebym jej oddał swoją dolę z naszej trasy, ale nie ma mowy! Szczerze mówiąc, miał ochotę na kawałek ciasta. – Nie chcę grać według jej zasad, więc próbuje mnie zniszczyć! Zabrać najlepszych klientów Bambi! Grożono mi! – Grożono? I przyszedłeś tutaj? – spytał Noah. Jego brak zainteresowania ustąpił miejsca zaalarmowaniu. – Ktoś zostawił mi coś w skrzynce pocztowej – powiedział Mick ze znaczącym spojrzeniem. – List? – spytał Noah. – Podkład Max Factor. Wszyscy wiedzą, że nie tknęłabym takiego gówna. To tak jakby mi powiedzieli: „Jesteś tania! Bezwartościowa! Szmata z Max Factorem na gębie!”. To właśnie mówią! Noah skinął głową. – To straszne. Mama Noaha pokiwała głową z powagą. – Więc Mick zatrzyma się tu na trochę, żeby się ogarnąć. Noah poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy. – Ale przyjeżdża mój francuski uczeń z wymiany! Jutro! – Skarbie, przekimam się na kanapie. Mickey nie jest paniczem! Nie jest paniczem, a mówi o sobie w trzeciej osobie! – Mamo! – Noah, Mick to w zasadzie rodzina! – Mamo! – syknął wściekły Noah. – Raz w życiu spotkałem tę osobę w okolicznościach, w których nikt by nie uznał za rodzinne! – Mówisz o swoich urodzinach? – Mick się uśmiechnął. – Z tego, co pamiętam, to płakałeś z radości, cukiereczku! – To były łzy bólu i poniżenia! – warknął Noah. Odwrócił się do mamy. – Nie mogę mieć tu drag queen na kanapie. Co sobie pomyśli nasz gość? Mick oparł dłonie na biodrach. – Od kiedy to z ciebie taki świętoszek? – Nie jestem świętoszkiem – odparł Noah. – Chcę tylko zrobić dobre wrażenie. – Skończ z tymi grymasami – dodała matka. – Trochę luzu! Noah wbił w nią wzrok, zaciskając usta. Mama podniosła dłoń. – Ja tu rządzę. Poza tym Mick ma już próbny występ zaklepany na kolejny weekend w Londynie, więc sytuacja sama się rozwiązuje. A twój francuski kolega będzie zachwycony. Oni tam wszyscy szaleją za Moulin Rouge. – Jasne, patrz na cały naród przez pryzmat stereotypu! – syknął Noah. – Ktoś ma coś przeciw temu, żebym zamknął się w łazience na dwadzieścia minut? Jeśli tego z siebie nie zmyję, Bambi będzie miała twarz zombie. – Noah? Chcesz iść na siusiu, zanim Mick zajmie łazienkę? – Mamo! – parsknął. – Nie mam p i ę c i u lat! – Okej, dobra. – Mama wzruszyła ramionami. – Ale owszem – zgodził się Noah. – Dwie minuty. – Spojrzał przez ramię na Micka. – No to na razie – powiedział, wchodząc do kuchni. Wyciągnął z lodówki jogurt brzoskwiniowy, bo burczało mu w brzuchu, i ruszył pospiesznie na górę. – Jasne, złotko! – zawołał za nim Mick. – Mamy sporo do nadrobienia! I chcę wszystko usłyszeć o twoim życiu miłos­ nym! Wygląda na to, że przygruchałeś sobie niezłe ciacho. Dajesz, l a l u n i a ! – Pieprzony świr – mruknął pod nosem Noah, naciągając z powrotem spodenki, ochlapując dłonie wodą i wycierając je o gołe nogi. Przeszedł przez korytarz i otworzył drzwi do swojego pokoju. – AAA! – Wszystko gra, Noah? – spytał Harry, podnosząc wzrok z łóżka, na którym leżał, najwyraźniej drzemiąc. – Jak tu wszedłeś? – Twoja mama mnie wpuściła – odparł Harry, siadając i pocierając sobie oczy, a jego jasne włosy sterczały w kępkach. – Dlaczego jesteś w stroju na WF? Noah zamrugał. – Słuchaj, nie miałem wypadku. – Okej – odpowiedział Harry. – Dobrze. Noah skinął głową, oderwał wieczko z jogurtu i położył je na stoliku nocnym. „Zachowuj się normalnie! – nakazał sobie. – Harry nie może podejrzewać, że byłeś na siłowni. Może to zwrócić jego uwagę na twoje niewyrobione mięśnie!”. – No, mamy ładny dzień. Co u ciebie? U mnie dobrze – powiedział Noah, zanurzając łyżeczkę w jogurcie. – Dlaczego jesteś w stroju na WF? Noah wypuścił powietrze z ust.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj