– Mama... zapomniała zrobić pranie. Nie miałem co na siebie włożyć. Zima, a ja muszę wychodzić w takim stroju. K a r y g o d n e. Ta stara wiedźma nie ma serca. Oczy Noaha podążyły za wzrokiem Harry’ego, który padł na stos świeżo upranych i starannie złożonych ubrań leżący na komodzie. Noah nabrał powietrza i wypił kolejny łyk jogurtu, bo za bardzo nie wiedział, co powiedzieć. Odwrócił się i zobaczył, że wieczko od jogurtu, które odłożył na stolik, było wylizane do czysta. Otworzył szeroko oczy na widok Harry’ego, który miał górną wargę ubrudzoną jogurtem. – Eee... Harry? Czy ty właśnie zlizałeś jogurt z wieczka? Harry patrzył na niego przez chwilę. – Myślałem, że nie chcesz. – Ż e n i e c h c ę? Haz, wszyscy wiedzą, że jogurt z wieczka jest najlepszy. Zachowałem go sobie na koniec! To najbardziej kremowa część! Dlaczego miałbym jej nie chcieć? – E... – odparł Harry. – No jasne. To... przepraszam? Noah zastanawiał się przez chwilę. Przypuszczał, że to jeden z tych momentów – wiesz, że musisz wybaczyć ukochanej osobie ten głupi postępek i powiedzieć: „W porządku, okej, zjadłeś mój jogurt z wieczka, ale wybaczam ci”. – W porządku, wybaczę ci – odezwał się Noah. – Ale jeśli to się powtórzy, nie ręczę za siebie. – Ha, ha! – zachichotał Harry. Noah nie żartował. – Super. – Harry poklepał materac obok siebie i się uśmiechnął. – No to chodź. Noah odłożył jogurt, przemknął do łóżka i przysiadł obok Harry’ego. Harry położył dłonie na biodrach Noaha, nachylił się i cmoknął go w usta. Drobna rzecz, ale Harry, tak b l i s k o, tak i n t y m n i e, wciąż odbierał Noahowi dech, nawet teraz,nawet po s p o r e j i l o ś c i całowania podczas ostatnich tygodni. – Czy ty się trzęsiesz? – spytał Harry. – Nie, nie... – Ale tak, trząsł się. – Trochę mi zimno. Harry uśmiechnął się i objął Noaha. – Chodź, będzie ci cieplej. I było cieplej, i Noah zanurzył się w błogim uścisku i cieple jasnoniebieskiego, puchatego swetra Harry’ego. – Mam coś dla ciebie – mruknął Harry. – Tak? – Proszę – powiedział, puszczając go i wyciągając zza siebie torbę. – Ale to nie są moje urodziny. Ani święta – stwierdził Noah. Harry się uśmiechnął. – Wiem. Kupiłem po prostu upominek dla mojego chłopaka. – Och. – Noah przełknął ślinę. „Cholera. Był beznadziejnym partnerem – dlaczego sam o czymś takim nigdy nie pomyślał?”. Zamiast tego robił mu awanturę o odrobinę jogurtu! – Och! To... D z i ę k u j ę, Harry. To wspaniałe! Wspaniała rzecz! Dziękuję. Ja... To takie miłe. To najlepsza rzecz na świecie. Jesteś taki cudowny. – Nawet nie wiesz, co to jest. – Nie wiem, ale dajesz mi to, więc kocham to, cokolwiek to jest! – No to popatrz. – Okej – odparł Noah, zaglądając do torby i wyciągając z niej bardzo miękką szarą bluzę z kapturem. – Podoba ci się kolor? – spytał Harry. Noah skinął głową, pocierając policzek o puchatą podszewkę. – Boże, jakie to mięciutkie! Harry wyszczerzył zęby. – Cieszę się, że ci się podoba. – Dzięki, Harry. Jest śliczna – powiedział Noah i włożył bluzę. Ciepła, miękka i idealna – zupełnie jak osoba, która mu ją dała. Zasunął zamek. – Tadam! Będę ją wszędzie nosił. Nawet jeśli nie będę jej miał na sobie, bo będzie ją trzeba uprać albo akurat robiłbym coś, co wymaga innego ubrania, to i tak będę ją miał ze sobą. Bo przypomina mi o tobie. – Słodko – odparł Harry, naciągając kaptur na głowę Noaha. – Wyglądasz naprawdę, naprawdę dobrze. A teraz będzie ci też ciepło. Nachylili się do siebie i zatonęli w długim pocałunku. Kaptur znowu opadł, gdy Noah objął Harry’ego, a Harry muskał pocałunkami szyję Noaha i wodził dłonią po jego udzie, łaskocząc delikatnie skórę pod nogawką spodenek gimnastycznych. – Oooch – westchnął Harry. – Szkoda, że twoja mama jest w domu. – Mhm, a do tego odwiedziła nas drag queen. Harry pokręcił głową. – Twój dom to wariatkowo. – Znów pocałował Noaha w usta. – Może... gdybyśmy byli cicho...? – Nie mam zamka w drzwiach – odparł, odsuwając się nieznacznie. – A mama... no, wiesz, jaka jest. – Jasne, pewnie. – Harry pokiwał głową. – Ale chciałbym – dodał szybko Noah – żebyś miał pewność. Na sto procent, absolutnie, chciałbym zrobić różne rzeczy. Z tobą. Harry się uśmiechnął. – Ja też. – Zaplanujmy to! – Dobra, zaplanujemy – zaśmiał się Harry. Dobra rzecz, uznał Noah. Posiadanie planu to świetna sprawa. I da mu trochę czasu. Na popracowanie nad mięśniami brzucha i wypicie shake’ów białkowych, żeby nie był taki chudy i niezgrabny. Zaplanuje klimatyczne oświetlenie i rozmaite seksowne kreacje, żeby pozasłaniały, ile się da. – Ale pewnie nie w naszych domach – stwierdził Harry. Oczywiście, że był to problem, ale szczęśliwie dawał Noahowi nieco więcej czasu. Z każdym dniem jego dom coraz mniej nadawał się do życia. Tata wrócił i spał w pokoju mamy, podczas gdy brat przyrodni Noaha, Eric, często nocował w pokoju gościnnym – który niedługo zostanie zajęty przez francuskiego ucznia z wymiany. A teraz jeszcze Mick, czy też Bambi, zajmował kanapę, więc dom pękał w szwach. W domu Harry’ego było spokojniej, ale przez całą dobę strzegła go jego maniakalna mama, która, delikatnie mówiąc, wciąż oswajała się z tym, że Harry jest gejem. Obecnie nie mieli miejsca, które zapewniałoby wystarczającą prywatność do czegokolwiek – i podczas gdy pas zadrzewionego nieużytku niedaleko drogi ekspresowej A631 był popularny wśród wielu ich rówieśników (z powodów niezwiązanych z leśnictwem), to łażąc tam, dzieciaki właściwie same się prosiły o zamordowanie przez seryjnego mordercę. Jeśli amerykańskie filmy czegokolwiek nauczyły Noaha, to właśnie tego. – Coś się wymyśli – powiedział. – Zresztą muszę na jutro powtórzyć moją mowę powitalną dla tych Francuzów! Harry uśmiechnął się lekko. – Dlaczego cię do tego wzięli? Noah westchnął i spojrzał w niebiosa. – Wiesz, jak to jest w szkole! „Ojej, mamy jakieś gówno, za które nikt nie chce wziąć odpowiedzialności. Wiem, rzucimy je Noahowi!”. Boże, mam tak strasznie, strasznie dość tego, że ciągle na mnie wszystko zrzucają, dlatego że umiem się obchodzić z mikrofonem i znam się na grze słów. – Sam się zgłosiłeś, tak? – Harry się uśmiechnął. Noah oblizał wargi. – Tak, ale nie do końca. – Czyli jak? – To długa historia – westchnął. – Taak? Noah stłumił uśmieszek. – Okej, arkusze do zapisów wisiały na tablicy i były trochę przesłonięte. Myślałem, że zapisuję się do... Klubu Modelarskiego, ale… Harry parsknął. – Klub M o d e l a r s k i? Kolesie paradujący po wybiegu w gaciach od Calvina Kleina? „Dlaczego Harry myślał o facetach w bieliźnie na wybiegu?”. – Nie, Harry, to nie to. Chodzi o papierowe modele samolotów. No i zaszło pewnie nieporozumienie. Stało się, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Lepiej jakoś to ogarnąć, prawda? Harry znowu się uśmiechnął. – A ty... zadbasz... o prostotę, mam nadzieję? – Przeczytałem moją mowę Sophie przez Skype’a parę dni temu – odparł Noah. – Powiedziała, że jest w większości świetna. – W większości? – Tak – stwierdził Noah. – Znaczy chciała wprowadzić parę drobnych zmian, ale moim zdaniem nie ma racji, więc tego nie zrobiłem. Harry patrzył na niego uważnie. – Sądzisz, że Sophie mogła się mylić? Noah się skrzywił. – Ej, Harry – powiedział, wskazując siebie. – W zeszłym roku zdobyłem mistrzostwa hrabstwa w debatowaniu! Chyba potrafię sklecić krótką mowę! – Jasne. – Harry pokiwał głową. – No pewnie. – Będzie pierwsza klasa, zobaczysz. Mam w rękawie parę asów co do tej mowy. Będą mi jeść z tyłka. – Z ręki. – Właśnie. Z r ę k i.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj