O co chodzi w końcówce The Walking Dead? Twórcy wyjaśniają cliffhanger

Greg Nicotero, reżyser odcinka i producent serialu, wyjaśnia, że Rick uśmiecha się na końcu odcinka nie bez powodu. Od samego początku chce zebrać armię, często podkreśla, że brakuje im ludzi do walki. Stąd ten uśmiech. Według reżysera Grimes w ogóle nie martwi się o swoje bezpieczeństwo, bo wie, że może tutaj wiele wygrać. Widzi ludzi z bronią, którzy odegrają kluczową rolę w jego walce ze Zbawcami. Twórca wyjaśnia, że z końcową sceną związane jest zniknięcie Gabriela. Zaznacza, że uważni widzowie mogli dostrzec w początkowych scenach, że Gabriel nie jest sam. Ktoś siedzi z nim w samochodzie. Reżyser sugeruje, że to jest ktoś z tajemniczej społeczności, która obserwowała bohaterów od pewnego czasu. Widzieliśmy ich też w ostatnim odcinku w 2016 roku. Czytaj także: Nasza recenzja 9. odcinka 7. sezonu The Walking Dead Reżyser wyjaśnia również kulisy sceny z "kosiarką". Chcieli stworzyć ujęcie, w trakcie którego widzowie będą krzyczeć z radości i dopingować bohaterów, gdzie widzowie z wrażenia rzucą popcorn w powietrze. Producent dodaje, że ta scena miała drugie dno. Pozwoliła Rickowi i Michonne osiągnąć wspólne zwycięstwo, bo do tej pory w pewnym sensie byli po przeciwległych stronach barykady. Twórcy przyznają, że inspiracją było kino Roberta Rodrigueza. Wiedzą, że jeszcze nigdy przedtem nie zrobili czegoś takiego. Zdjęcia do tej sekwencji trwały dwa dni. Wykorzystali przy tym drona oraz dwa elektryczne samochody. Reszta została dodana efektami komputerowymi. Greg Nicotero zapowiada, że w 10. odcinku pokażą kompletnie nowy pomysł na umarlaka. Ma być to coś fajnego i wyjątkowego, czego jeszcze wcześniej nie widziano. Poznamy nowe postacie oraz nowe miejsca. Obiecuje wiele mocnych momentów. Twórcy nie chcą powiedzieć, czy pełna wojna wybuchnie jeszcze w tym sezonie. Musimy czekać na rozwój wydarzeń.