- Przekazał mi historię. Chciał, aby została ona opowiedziana. Chronił swoje życie prywatne i wszystko związane ze swoją osobą. Był nadzwyczajnym człowiekiem. Powiedział mi: "jeśli będziesz chciał opowiedzieć tę historię, opowiedz ją z perspektywy swojego ojca, mnie i nikogo więcej. Nie rozmawiaj o tym z nikim innym. Tak musisz ten film zrealizować. Nie rób tego filmu, dopóki nie umrę". Dlatego dotrzymałem słowa, które mu dałem.
Przyznaje, że kontaktowali się z osobami reprezentującymi dziedzictwo Shirleya w sprawie praw do muzyki. Zdradza też, że dopiero po nakręceniu filmu odkrył, że są jacyś żyjący krewni.
- Don Shirley i mój ojciec przeżyli coś niesamowitego, wyruszając na tę trasę i zmieniając siebie wzajemnie. I to film pokazuje. Dlatego ten film jest taki, jaki jest. Z uwagi na nich - mówi Vallelonga.
A producent Jim Burke tak skomentował kontrowersje:
- Tak, to było zniechęcające, ale wówczas zawsze wracaliśmy do naszego filmu. Kiedy mieliśmy kiepski dzień, włączaliśmy film i przypominaliśmy sobie, jak bardzo jesteśmy z niego dumni.
A czy według Was to zasłużony Oscar? Dajcie znać w komentarzach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj