CinemaCon to taki Comic-Con dla właścicieli kin. Przyjeżdżają z całego świata, by poznawać nowe technologie i rozwiązania. Studia filmowe organizują panele, na których prezentują swoje nadchodzące hity. Universal razem z Vinem Dieselem zaskoczyli wszystkich i zorganizowali pierwszy na świecie pokaz filmu The Fate of the Furious. Dziennikarze dementują plotkę o tym, jak długi jest to film. Trwa on 2 godziny 5 minut, a nie prawie 3 godziny. Krytycy są zachwyceni. The Fate of the Furious daje to, czego wszyscy oczekują i idzie jeszcze kilka kroków dalej. Wszyscy chwalą przegięte, absurdalne, szalone i nieprawdopodobnie znakomicie zrealizowane sceny akcji. Według nich pod tym względem seria wchodzi na kompletnie nowy poziom. Mamy do czynienia z produkcją zwariowaną, zabawną, głupkowatą i totalnie przesadzoną. Wszyscy podkreślają, że ta przegięta konwencja familijna nadal działa na ekranie fantastycznie. Dziennikarze nawet używają określenia, że to film o superbohaterach, ale nie jest to krytyka. Ich zdaniem jest to rozrywka, jakiej oczekuje widz – emocjonująca, zabawna i niesamowicie widowiskowa, która daje masę frajdy. Czytaj także: Fenomen serii Szybcy i wściekli Chyba pierwszy raz w historii serii chwalą Chris Morgan za scenariusz. Są w filmie rzeczy, których widzowie się nie spodziewają. Sporo niespodzianek i zwrotów akcji, a do tego wszelkie fabularne detale są przedstawione sensownie i logicznie. Twierdzą, że gdy widzowie dowiadują się, dlaczego Dominic zdradził, film wchodzi na kompletnie nowe rejony. Nie wiadomo, komu mamy kibicować – bohaterom, Vinowi czy czarnemu charakterowi granemu przez Charlize Theron. Chwalą jednak, że te powody są wiarygodne i dobrze przedstawione. Komplementują przedstawienie relacji postaci Jasona Stathama i Dwayne'a Johnsona. Jest przekomiczna i dobrze rozpisana w dialogach, w których panowie co chwilę sobie dogryzają. Dobrze sprawdza się mała, ale kluczowa rola Helen Mirren. Steven Weintraub z „Collidera” zwraca też uwagę na ważny detal. Głośno było o konflikcie Dwayne'a Johnsona z Vinem Dieselem. Mówiło się też, że to tylko promocyjna zagrywka. Dziennikarz jednak przyznaje, że dziwnym trafem panowie nie mają żadnej wspólnej sceny. W sensie, że nie ma momentu, w którym obaj znajdują się w jednym ujęciu. Na koniec pada stwierdzenie, że film The Fate of the Furious dobrze rozwija serię i stawia fundamenty pod kolejne dwie części, które były jakiś czas temu zapowiedziane. Wszystko jest utrzymane w przegiętej konwencji, jaką fani na całym świecie pokochali, ale zarazem czuć jakąś świeżość, że jest w tym coś innego. Dziennikarze wiedzą, że to jest kompletnie nierealistyczne, każda z postaci jest jak superbohater z Avengers, a niektóre momenty są totalnie absurdalne, ale to nie ma znaczenia, bo jako widzowie śmiali się i mieli frajdę, jakiej po tej serii oczekują. Premiera w USA odbędzie się 14 kwietnia. W Polsce film obejrzymy 21 kwietnia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj