Wydawnictwo Mięta w tym tygodniu wydało thriller komediowy autorstwa Jacka Galińskiego, cenionego twórcy kryminałów, ale też książek przeznaczonych dla młodszych czytelników. Nowa powieść nosi tytuł Pod górkę i opowiada o dwójce bohaterów, którzy prezentują niestandardowe podejście do związków.  Mięta udostępniła fragment powieści Pod górkę - znajdziecie go poniżej, pod opisem i okładką książki.

Pod górkę - opis książki

Zaczyna się od porwania. A potem jest już tylko gorzej. On odnosi wrażenie, że całe życie ma… pod górkę! Jest przekonany, że wcale nie ma zawyżonych oczekiwań. A mimo to ciągle nie wychodzi mu w miłości. W końcu postanawia znaleźć miłość bez względu na to, czy przeznaczenie tego chce, czy nie. Ona jest przekonana, że w miłości jak na wojnie – muszą być ofiary. Niestety, ofiarą jest najczęściej ona sama. Wciąż i wciąż ma… pod górkę! Chyba czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce. Jeszcze wygra tę wojnę!
Źródło: Mięta

Pod górkę - fragment książki

Ludziom się wydaje, że porwanie i przetrzymywanie to łatwizna. Pojęcia nie mają, że to pełnoetatowa praca, tak angażująca i wyczerpująca fizycznie i psychicznie, że człowiek nie ma ani czasu, ani ochoty na cokolwiek, tylko paść na łóżko i spać. Takie zaharowywanie się bez opamiętania było już źródłem niejednego dramatu. Rzadko kto w tej branży choćby myśli o założeniu rodziny czy robieniu kariery zawodowej. To jest praktycznie nie do pogodzenia. Odpowiedzialność, stres i non stop jest coś do zrobienia. A to posprzątać, a to ugotować, a jak, nie daj Boże, ofiara zachoruje, to już koniec. Do lekarza nie można zabrać, bo nawet jeżeli nafaszerowałoby się ją prochami, to jak na złość przetrzymają w szpitalu na tyle długo, że w końcu się ocknie i wszystko wygada. Lekarze zresztą to niezłe ziółka. Też lubią przetrzymywać ludzi wbrew ich woli w ciasnych, zimnych i zawilgoconych pomieszczeniach o chlebie i wodzie. Do tego dochodzą prochy, zadawanie bólu, rozcinanie ciała, a wszystko to legalnie. Ofiar przy tym jest tyle, że wszyscy porywacze świata tyle nie zabiją przez całe życie! Oczywiście, że jeżeli porwana ciężko zachoruje, pierwsza myśl to: zabić. Nie jest to jednak taka prosta sprawa. Nie tylko z powodów ekonomicznych, ale i sentymentalnych. Przez ten czas człowiek się przyzwyczai i potem nawet trochę tęskni. No i zwyczajnie szkoda ogromnych nakładów finansowych i całej tej pracy, która musiałaby pójść na marne. I co potem? Lata lecą i ciągle zaczynać wszystko od nowa? Człowiek nie staje się przecież młodszy. Sił coraz mniej. Kręgosłup wysiada, a tu nieraz trzeba dźwignąć, zataszczyć, a kto się zajmie ofiarą, jeżeli porywacz przewróci się i nie wstanie? O tym się nie mówi, ale to są fakty. To ciężkie i niewdzięczne zajęcie. Pomyślał, że pierwszy dzień był dniem organizacyjnym. Nie wszystko poszło doskonale, ale miał to już za sobą. Teraz mogło być już tylko lepiej. Cieszył się na tę myśl. Zwlókł się z łóżka, wysikał, umył zęby i zajrzał do dziewczyny. Też już nie spała. Siedziała na ławeczce i nic nie robiła. Niby okej, bo co miała robić, ale jednak ta bezczynność trochę go zastanawiała. Pal licho, że musiał wszystko robić za nią, trudno, może kiedyś się odpłaci, ale takie leżenie przez cały dzień i gapienie się w sufit było po prostu denerwujące dla każdego ciężko pracującego człowieka. Zastanowił się, czy naprawdę chce, żeby ona taka była. Jak będzie funkcjonował jej umysł za rok, dwa lata, pięć lat? Ta sama kwestia dotyczyła ciała. To nawet ważniejsze, zważywszy na cel, dla jakiego ją tu sprowadził. Przecież ona nawet po zakupy nie pójdzie jak zwykły człowiek. Żadnego ruchu. Za kilka lat będzie tu miał starą, grubą, głupią przekupę gadającą do ściany. I to nie pełnymi zdaniami tylko równoważnikami. Tego nie chciał. Zastanowił się nad tym chwilę. Klasyka literatury zbrodniczej milczała na temat ćwiczeń umysłowych czy fizycznych. Musiał improwizować. Może naprawiłby rowerek treningowy, a żeby chciało jej się ćwiczyć, podłączyłby go do prądnicy zasilającej jakieś urządzenie: radia, odtwarzacza muzyki. Ale to nie teraz. Teraz musiał przygotować śniadanie. Może zupa nie była najlepszym wyborem na tę porę dnia, ale nie miał zamiaru jej zmarnować. Pokroił kolejne plastry wołowiny, położył na patelnię i wstawił na palnik garnek z wczorajszym bulionem. Tym razem nie odszedł nawet na moment. Obsmażył z dwóch stron, nie smarował ani miodem, ani dżemem, tylko zabrał słoiki. Zrobił dwie kawy i poszedł do piwnicy.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj