Dzisiaj, nakładem wydawnictwa Marginesy, ukazała się powieść szwedzkiej pisarki Gertrud Hellbrand pod tytułem Satyricon. Satyricon to powieść, w której mroczna opowieść o przyjaźni, obsesji i najgłębiej skrywanych tajemnicach łączy się z konfliktem pomiędzy współczesnym politycznie poprawnym, poukładanym światem i odwiecznymi potrzebami i popędami człowieka – gdzie fantazja spotyka się z rzeczywistością. Poniżej znajdziecie fragment powieści Satyricon w przekładzie Agaty Teperek:

FRAGMENT

Pierwszy raz zobaczyłam Renée pewnego zimowego wieczoru przed klubem studenckim w Uppsali. Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że jest arogancka. Właśnie wyszliśmy na podwórze – ja i dwóch chłopaków, z którymi chodziłam na filozofię. W przerwach na szczycie schodów spotykało się zazwyczaj te osoby z nowej grupy, które w ogóle warto było poznać. Może po prostu palacze mają w sobie małą domieszkę autoagresji, która sprawia, że stają się ludzcy. Tak właśnie poznałam Tony’ego i Jockego. Renée też akurat paliła. Stała w mroku przed brzoskwiniowym budynkiem, otoczona grupką młodych mężczyzn, i nasze spojrzenia się spotkały. – Wchodzicie? – spytałam. – Równie dobrze możecie od razu zawrócić. Nie odpowiedziawszy, przyjrzała mi się, a ja odniosłam wrażenie, że nie przepada za dziewczynami. Później dyskutowałyśmy na ten temat wielokrotnie – o tym, że obie wolimy przestawać z mężczyznami. Wtedy jednak, każda z nas ze swoją niewielką męską armią za plecami, zmierzyłyśmy się wzrokiem. – To prawda – przyznał Tony. – Impreza jest drętwa. Było tak zimno, że wydychany przez nas dym utrzymywał się wokół niczym chmura, śnieg na chodniku był twardy i nierówny, ale w końcu znaleźliśmy otwartą knajpę. Renée postarała się, żebyśmy siedziały naprzeciwko siebie. Studiowała literaturoznawstwo, właśnie pisała pracę dyplomową. Sceptycyzm, z którym początkowo mi się przyglądała, przeszedł w żywe zainteresowanie. – Jaką najbardziej perwersyjną rzecz robiłaś? Znałyśmy się może dwadzieścia minut. Obok rozmawia- li nasi koledzy, a bar wypełniał przyciszony gwar. Okna od ulicy były pokryte parą, siedzieliśmy jak w kokonie z wilgotnego ciepła. Pokręciłam głową, a ona się zaśmiała. – Okej, przeformułuję pytanie. Jaką była twoja najbardziej zakazana fantazja?
Źródło: Marginesy
Pochyliła się i popatrzyła na mnie z miną, która była tak ponaglająca, że też musiałam się roześmiać. Potem opowie- działa mi o swojej pracy. Pisała o – jak określiła to rzeczowo spokojnym głosem – animalistycznej radości staczania się. Ta radość miała znajdować wyraz w jednej ze scen powieści Émile’a Zoli Praca, gdzie młoda kobieta o wysokiej pozycji społecznej oddaje się robotnikowi w brudnej szopie. A także, rzecz jasna, w Pannie Julii Augusta Strindberga. Renée opisywała te destrukcyjne popędy jako „bunt osobowości”. Argumentację podpierała Manifstem futurystycznego pożądania Valentine de Saint-Point z tysiąc dziewięćset trzynastego roku, gdzie autorka twierdzi, że pożądanie szuka tego, co nieznane, w cielesności, a intelekt szuka tego, co nieznane, w duszy. Renée udało się przekonać promotorów i wykładowców, że jej tezy są czymś w rodzaju feministycznego przewrotu; nowatorską dywersją, potwierdzeniem prawa kobiet do badania swoich nawet najmroczniejszych stron. – Moje badania poruszają kompleksową problematykę związaną z płcią i klasą – zażartowała sama z siebie, a potem parsknęła ironicznym śmiechem i zapaliła papierosa. Tamtego pierwszego wieczoru w barze, jeszcze zanim nasze palce i stopy zdążyły się ogrzać po wędrówce po skutych lodem ulicach Uppsali, Renée wyznała, że myślała o tym, żeby przespać się z budowlańcem. Usprawiedliwiająco wzruszyła ramionami: – W celach badawczych. Opowiedziała mi, jak każdego dnia w drodze do biblioteki mija plac budowy. Za barierkami, między rusztowaniami i betoniarkami, kręcą się mężczyźni w kombinezonach roboczych. Właśnie odnawiają fasadę; uśmiechają się do niej spod kasków, a ona zwykle przystaje i ucina sobie z nimi pogawędkę. – Ich ręce są czerwone od zimna – wypaliła bliska egzaltacji. – I zastanawiam się, jak by to było przespać się z którymś z nich. Na zimnie, za tym grubym, półprzeźroczystym plastikiem, którym okręcili budynek. Siedziałam oniemiała. Jasnorude włosy Renée biły własnym światłem. Niepasująca do swojej epoki dwudziestopięciolatka – ubrana jak dojrzała kobieta, ale z rysami dziecka. Większość chłopaków w naszym wieku nawet nie odważyła- by się do niej zbliżyć. Czy naprawdę myślała o tym, żeby od- dać się przypadkowo wybranemu robotnikowi? Nie sposób było oprzeć się tej wizji, wiedziałam, że jak wieczorem wrócę do swojego studenckiego mieszkania, będę w samotności odmalowywać sobie tę scenę w myślach. Będę wyobrażać sobie Renée przyciśniętą do betonowej ściany za folią, zabawiającą się z co najmniej dwójką robotników, a ruch na ulicy będzie się toczył obok jak zwykle. Zdawała się zadowolona, jakby przypuszczała, o czym rozmyślam. Potem znów pochyliła się do mnie nad stołem z subtelnym, przemądrzałym uśmiechem na ustach. – Musisz poznać mojego brata.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj