Świadomość, że zginie, dodawała mu sił. Dzięki temu mógł znieść to, że nigdy już nie będzie mógł chodzić, pisać, i nigdy już jej nie dotknie. Była już tylko wspomnieniem. Musiał się z tym pogodzić, lecz także tego wspomnienia nie zdradzi nigdy. Kurtka. Musiał odzyskać swoją kurtkę, choć w tej chwili było to prawie niemożliwe. Miał przy sobie kapsułkę, tak jak wszyscy ci, którzy skrywali w sobie tajemnicę, która nie mogła dostać się w ręce wroga. Zareagował za późno, nie zorientował się, że to pułapka – w przeciwnym razie już dawno rozgryzłby kapsułkę. Nadal znajdowała się w podszewce kurtki wiszącej na krześle, którego kontury ledwie dostrzegał pośród ciemności. Nie skrępowali go. Po tym jak pogruchotali mu dłonie i stopy, jedynie zawiesili go na linach, by łatwiej im było go okładać, gdy tylko ból przywróciłby mu świadomość. Nie pozostawili przy nim żadnego strażnika – tak byli pewni, że nikt nie usłyszy jego krzyków. Wiedział, że to jego ostatnia szansa. Działanie narkotyku ustępowało. Ból znów stanie się nie do zniesienia, być może sprawi, że ponownie straci przytomność, jeśli nie zdoła utrzymać się na linach. Na jak długo? Myśl o nadchodzącym cierpieniu przyniosła mu wspomnienie tego, które przeminęło, a jego czoło zalało się potem. Nie miał wyboru. Teraz! Zacisnął zęby i zamknął oczy. Rozprostował obie ręce, zgięcia łokci straciły oparcie, a wraz z nimi – całe ciało. Brejowata miazga, która była niegdyś jego stopami, pierwsza zetknęła się z podłogą. Wrzasnął, zanim jeszcze runął tułowiem na beton, a wstrząs sprawił, że ból w rękach powrócił. Byle nie stracić przytomności! Krzycz, ale utrzymuj się na powierzchni, nie mdlej! Zwinął się na podłodze, jego oddech przyspieszył, kiedy pulsowanie i kłucie nieco osłabło. Udało mu się! Leżał na podłodze, mógł się ruszać – pełznąć przed siebie, wsparty na łokciach i kolanach, zostawiając za sobą ślad krwi. Szybko przeczołgał się do krzesła i ustami ściągnął swoją kurtkę na podłogę. Zachłannie rzucił się na ubranie, przytrzymał je prawym łokciem. Ból sprawiał, że szarpał materiał zębami z narastającą wściekłością. W końcu udało mu się rozerwać podszewkę. Nagle zebrało mu się na szloch. Wspomnienie o niej dopadło go tak, jak drapieżny kot dopada swą ofiarę i nią potrząsa. Nigdy już jej nie zobaczy. Wiedział to, odkąd zwabili go w pułapkę, ale nagle boleśnie to do niego dotarło. Tak bardzo ją kochał! Tak bardzo! Powoli się uspokajał. Językiem szukał kapsułki, wyczuł brud i nitki, jednak w końcu trafił na płaską, chłodną powierzchnię. Ostrożnie wysunął ją siekaczami z podszewki. Udało się! Miał ją w ustach! Kapsułkę, która miała położyć wszystkiemu kres! Uśmiech tryumfu przebiegł po jego twarzy przepełnionej bólem. Niczego się nie dowiedzą. Będą się nawzajem obwiniać. Okazali się największymi głupcami. Słyszał, jak zamykają się drzwi na górze. Trzaśnięcie wybrzmiało w ciemności niczym uderzenie pioruna. Kroki na betonie. Wracali. Czy słyszeli krzyk? W zębach trzymał kapsułkę, czekając, by ją rozgryźć. Był gotów. Mógł to zakończyć w każdej chwili. Odczekał jeszcze trochę, niech wejdą do środka. Chciał rozkoszować się tryumfem do ostatniej sekundy. Niech go zobaczą! Niech bezradnie stoją obok i przyglądają się, jak się im wymyka. Kiedy otworzyły się drzwi i światło wdarło się do ciemnego wnętrza, zamknął oczy. Wtedy przygryzł zęby. Z cichym brzękiem szkło pękło mu w ustach.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj