W 15. odcinku 3. sezonu serialu Star Wars Rebels z grupą bohaterów pożegnała się Sabine, która zdecydowała się rozstać z Rebelią, by zająć się sprawami swojego ojczystego świata. Ze słów Dave'a Filoniego można wywnioskować, że Sabine rzeczywiście żegna się z serialem. Przynajmniej na jakiś czas, bo sugeruje, że kiedyś może się jeszcze pojawić. Twórca wyjaśnia ,że bohaterka dojrzała i wiele się nauczyła, szczególnie w ostatnich dwóch odcinkach. Dlatego taka decyzja wydała się stosowna, bo to pasowało do naturalnego rozwoju historii. Kwestie Mandalore'a nie są czymś, od czego ot tak może się odwrócić, by dalej walczyć w szeregach Rebelii. Co ciekawe, Filoni zaznacza, że decyzja Sabine ma też wpływ na uniwersum Gwiezdnych Wojen, pokazując widzom, że w galaktyce dzieje się o wiele więcej niż tylko wojna Rebelii z Imperium. Zwraca uwagę, że na Mandalore trwa wojna domowa. Sugeruje, że ten wątek może jeszcze zostać pokazany w jakiejś formie. Sabine powiedziała, że muszą znaleźć kogoś, kto może zjednoczyć Mandalore. Kandydatką jest Bo-Katan, którą w serialu Star Wars: The Clone Wars grała Katee Sackhoff. Sam Filoni potwierdził, że ma plany wobec tej postaci pod koniec serialu, ale niczego nie potwierdza w kwestiach fabularnych. Przyznaje również, że razem z Lucasfilm Story Group wypracowali określony cel fabularny dla serialu, do którego dążą. Nie chce potwierdzić, czy 3. sezon będzie ostatnim. Filoni wyjaśnia, że gdy wprowadza do serialu kultowe postacie, ma określone wytyczne od Lucasfilm Story Group, których musi się trzymać. Wszystko, co pokazuje, musi być zgodne z tym, jacy są ci bohaterowie i nic nie może być sprzeczne z ich historią. Skomentował też powrót Obi-Wana, który może być czymś innym, niż sądzimy:
- James Arnold Taylor grał Obi-Wana w Wojnach Klonów i wykonał on fantastyczną robotę. Ponownie to zrobił, gdy zagrał Obi-Wana w pilocie Rebeliantów. Teraz mam Stephena Stantona, który gra tę szczególną postać, jeśli to jest Obi-Wan, kimkolwiek ta postać jest.
Poruszył też kwestię starego kanonu Gwiezdnych Wojen, który obecnie nazwany jest Legendami. Przyznaje, że kiedy ogłoszono zmianę Expanded Universe w Legendy, nie odczuł tego, jak inni fani. Zawsze pracował z George'em Lucasem w przeświadczeniu, że kanonem są filmy i seriale, a EU jest interpretacją, rozszerzeniem, który ma ciekawą i ekscytujące historię, ale nie kanonem. I to samo robi teraz - czerpie z Legend, tak jak robił zawsze, dzięki czemu te elementy stają się kanoniczne. Zawsze uważał, że nie ma potrzeby tworzyć nowych, określonych postaci, skoro są świetni bohaterowie w EU. Takim przykładem dla niego jest osoba Wielkiego Admirała Thrawna.
- Thrawn jest świetnym przykładem. Mógłbym stworzyć nowego admirała, prawda? Ale po co, skoro jest tak fantastyczna postać jak Thrawn? Można tego użyć tylko, gdy robimy to w odpowiedni sposób, tak, by było to zgodne z tym, jaka jest ta postać i niczego nie zmieniamy. Gdy zmienilibyśmy za dużo, fani mieliby to w poważaniu. Nie przenosimy postaci, dopóki możemy to zrobić tak, by była ona zgodna z tym, co fani znają. I tak naprawdę nie dotyczy to tylko postaci. Pojawią się inne elementy, które fani znają. Czasem będzie to jakiś pojazd albo coś posiadającego wartość sentymentalną. Ekipa ludzi z Lucasfilmu stworzyła mnóstwo rzeczy, które potem weszły do EU, więc dlaczego tego nie użyć?
Producent potwierdził też, że wspomniana w jednym z odcinku wojna pomiędzy Jedi a Mandalorianami została zaczerpnięta z gry Star Wars: Knights of the Old Republic. Uważa, że jest to kluczowa historia, która zdefiniowała Mandalorian, dlatego musiała wejść do kanonu.
- Ich arsenał został tak naprawdę stworzony z myślą o walce z Jedi. Nie znałbym detali tego konfliktu, o którym fani mówią, jeślibym nie grał w gry. Jestem świadomy, że  w grach jest świetna historia. Skoro jest tam coś dobrego, co ludzie znają, dlaczego by tego nie wykorzystać?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj