Teoria wielkiego podrywu to sitcom, który odbił się szerokim echem wśród fanów seriali. Początkowo nikt nie zakładał tak wielkiego sukcesu produkcji, a pierwszym momentem, gdy aktorzy przekonali się o swojej popularności, był Comic-Con w 2008 roku. Jak zdradza w książce Teoria Wielkiego Podrywu. Za kulisami serialu, który pokochały miliony Kunal Nayyar, serialowy Raj Koothrappali, ciężko było mu sobie poradzić z tak ogromną sławą.
Jeśli przyjąć, że strajk scenarzystów pomógł wypromować Teorię wielkiego podrywu, to na pewno śmiało można by stwierdzić, że Comic-Con w San Diego dowiódł wielkiego sukcesu tej produkcji. W ratingach zajęła ona po pierwszym sezonie 68. miejsce. Decyzja o produkcji sezonu drugiego została już podjęta. W tamtych czasach nie było jeszcze takich mediów społecznościowych jak dziś. Trudno więc było stwierdzić, na ile rzeczywiście zaangażowani są najwięksi miłośnicy serialu. To się jednak zmieniło w piątek 25 lipca 2008 roku, gdy o godzinie dziesiątej piętnaście Teoria wielkiego podrywu zadebiutowała podczas Comic-Conu. Świadkami tego wydarzenia było około trzech tysięcy fanów zgromadzonych w sali, w której nie przewidziano miejsc siedzących. Oficjalnie w ramach „dowodu pozytywnego na to, że fizyka jest śmieszna”, publiczność obejrzała czternasty odcinek serii zatytułowany The Nerdvana Annihilation (w którym Leonard kupuje pełnowymiarową replikę maszyny do podróżowania ku przyszłości i przeszłości z filmu Wehikuł czasu). Potem Lorre, Prady, Galecki, Parsons, Cuoco, Helberg i Nayyar odpowiadali na pytania. Tamto wydarzenie potwierdziło ponad wszelką wątpliwość, że aktorzy zdobyli status gwiazd.
Johnny Galecki: Jechaliśmy pociągiem z Los Angeles do San Diego, a ja pokazywałem Chuckowi program wydarzenia. Tam były pozycje takie jak Battlestar Galactica. Powiedziałem do niego: „Stary, nikt nie przyjdzie. To będzie katastrofa. Lepiej będzie wsiąść do najbliższego pociągu i wracać do domu”.
Kaley Cuoco: Johnny snuł różne czarne scenariusze. Mówił: „To się nie uda. Nikt nie przyjdzie”. To było bardzo przygnębiające.
Johnny Galecki: To dlatego, że my występowaliśmy w zwykłym sitcomie, a Comic-Con to jednak impreza science fiction. A oni zarezerwowali dla nas jedną z największych przestrzeni, więc po głowie chodziła mi myśl: „Ale będzie masakra”. W drodze na miejsce próbowaliśmy się z tego jakoś wykręcić, ale się nie dało.
Chuck Lorre: Uważałem, że udział w Comic-Conie to fatalny pomysł, choć do San Diego jechałem chętnie. Spodziewałem się około jedenastu osób na widowni. Zakładałem, że to będzie wielka klapa. Próbowałem przygotowywać aktorów na taki właśnie scenariusz. Mówiłem: „Niezależnie od tego, ile osób przyjdzie, bawcie się dobrze. Spróbujmy. Nie traćcie ducha”.
Johnny Galecki: Po opuszczeniu pociągu wsiedliśmy do autobusu, który miał nas zawieźć do hotelu, i wtedy się dowiedzieliśmy, że ludzie koczowali tam przez całą noc.
Kaley Cuoco: Zobaczyliśmy ciągnącą się kilometrami kolejkę. Wyrwało mi się: „O Boże. Ciekawe, na co oni tak czekają w tej kolejce”. Wtedy kierowca odparł: „Na was. Na Teorię wielkiego podrywu”. Pomyśleliśmy: „Niemożliwe”.
Chuck Lorre: W sali w centrum konferencyjnym zgromadziły się tysiące osób. A miejsc siedzących nie było. Gdy aktorzy weszli na scenę, tłum dosłownie oszalał. Jak na Beatlesach. Aż trudno mi było pojąć, że tych siedemnaście odcinków mogło zrobić tak wielkie wrażenie na takiej masie ludzi. Pamiętam, że kiedy mój ówczesny agent opowiadał mi o sukcesie Dwóch i pół, powiedziałem mu: „Nic nie rozumiesz. Sukces tego serialu to pestka. Teoria wielkiego podrywu zupełnie przyćmi Dwóch i pół”. Powiedziałem mu tak, bo zobaczyłem ten ogień w oczach tych ludzi. Zawsze miałem obsesję na punkcie ratingów i stale się bałem, że nas skasują. Po Comic-Conie przestałem się bać.
Kunal Nayyar: Byłem naprawdę zdumiony. Tylu ludzi wrzeszczało, że aż było czuć wibracje na skórze. Zbierałem szczękę z podłogi. Czułem się całkowicie odrealniony, jakby to nie była moja rzeczywistość. A jednak to ja tam byłem. I to było absolutnie niesamowite.
Simon Helberg: Ludzie przyszli ubrani jak my, próbowali nas dotykać. Bardzo się tam wszyscy pocili, ale atmosfera była naprawdę życzliwa. To pewnie idzie ze sobą w parze. To była prawdziwa pasja. Bezgraniczne uwielbienie. Comic-Con to był moment przełomowy, podobnie jak nasza wyprawa promocyjna do Mexico City. Tam to wyglądało podobnie, tyle że działo się po hiszpańsku. Przemykaliśmy się chyłkiem po lotnisku, a potem następnego dnia pojawiliśmy się na okładce gazety pod nagłówkiem „El Nerdos”. W każdym razie tam było napisane coś o tym, że Meksyk przeżywa inwazję nerdów. Co dziwne, w Los Angeles tak to nie wyglądało. Tam byliśmy na samym dole społecznej hierarchii. Pewnie tak to już jest z wielkimi hitami, że człowiek zostaje przez nie zaszufladkowany. Niemniej te dwa wydarzenia uświadomiły nam, że teraz serial ma ogromną i bardzo konkretną publiczność.
(…)
Tamten wyjazd na Comic-Con to właściwie pierwsza okazja, przy której Lorre i Prady mogli spędzić z aktorami nieco więcej czasu w warunkach bardziej towarzyskich niż zawodowych. Jednego wieczoru, podczas kolacji, zauważyli, że Nayyarowi woda sodowa chyba trochę za mocno uderza do głowy.
Chuck Lorre: Podczas panelu Comic-Conu stało się jasne, że coś niesamowitego dzieje się z tym serialem i z tą ekipą. Kilkakrotnie podczas różnych spotkań przy kolacji z aktorami i paroma innymi osobami odniosłem wrażenie, że Kunal nie za dobrze radzi sobie z sukcesem i sławą. Sława to zjawisko, które wściekle się rozpędza. Potrafi zdezorientować, zwłaszcza młodego człowieka bez doświadczenia. Pamiętam, jak wtedy w czasie kolacji w San Diego zaczął opowiadać, że w trakcie przerwy w zdjęciach mógłby pojechać do Indii, nakręcić tam parę filmów i zarobić miliony dolarów. To mi się wydało takie niestosowne (śmiech).
Kunal Nayyar: Mówiłem wtedy różne absurdalne rzeczy i zachowywałem się zupełnie jak nie ja. Byłem jeszcze dzieciakiem, a nagle straciłem grunt pod nogami. Pamiętam, że było mi źle we własnej skórze. Tak bardzo brakowało mi pewności siebie, że zgrywałem się na kogoś bardzo cool czy coś takiego. Udawałem, że tam pasuję. To stało w całkowitej sprzeczności z moim charakterem i pewnie dlatego tak ich martwiło.
Bill Prady: Johnny i Kaley wiedzieli, jak sobie poradzić z sukcesem i sławą. Dla nich to nie było nic nowego. Za to Jim i Kunal… Wow! Gdy się wychodzi do ludzi i po raz pierwszy doświadcza takiego uwielbienia, to jest nie lada przeżycie. Wtedy podczas kolacji na Comic-Conie ani Lorre, ani Prady nie poruszyli tego tematu. Rozmowę z Nayyarem przeprowadzili dopiero po powrocie do Los Angeles, przed rozpoczęciem zdjęć do sezonu drugiego.
Kunal Nayyar: Nigdy nie zapomnę tego telefonu od Mony, asystentki Chucka. Powiedziała; „Słuchaj, Chuck i Bill chcieliby się z tobą zobaczyć. Masz dzisiaj czas?”. Pomyślałem wtedy: „No to koniec. Wylatuję”. Jakiś głos z głębi duszy podpowiadał mi, że tak właśnie będzie. Wszedłem więc do gabinetu i zacząłem od: „Zanim cokolwiek powiecie, najpierw muszę wiedzieć, czy wylatuję”. Na co oni: „Nie! Zaprosiliśmy cię tu, bo cię uwielbiamy”. Cała rozmowa sprowadzała się jednak do przesłania: „Wydaje ci się, że coś wiesz, ale nie wiesz. Więc my ci teraz powiemy, że dopiero co skończyłeś studia, a to może być naprawdę w i e l k i serial. Kto konkretnie cię reprezentuje – z jakimi agentami, menedżerami i prawnikami pracujesz? Czy masz do tych ludzi zaufanie? Jeśli ktoś do ciebie przyjdzie z jakąś propozycją, zgłoś się do nas, żebyśmy ci mogli pomóc zweryfikować sprawę albo skonsultować się z naszymi prawnikami. Uważaj, jak spędzasz czas wieczorami i z kim się zadajesz, bo za chwilę każdy będzie chciał coś dla siebie uszczknąć z twojej sławy. Mamy w tej kwestii spore doświadczenie. Nieraz już obserwowaliśmy, jak aktor traci wszystko. Ws z y s t k o”. Właściwie to było bardzo miłe z ich strony, ale nigdy nie zapomnę tego, co Chuck powiedział do mnie zaraz potem: „Kunal, żeby przetrwać w tej branży, trzeba pokory”. To nie tak, że ja tego nie wiedziałem albo nie rozumiałem. Mam to wielkie szczęście, że pochodzę z rodziny, w której wszyscy bardzo o siebie dbają, ale i tak jestem im wdzięczny, że wyciągnęli do mnie rękę i powiedzieli: „Jeśli staniesz w obliczu dylematu, którego nie będziesz potrafił rozstrzygnąć, zawsze możesz zwrócić się do nas”. Nigdy im tego nie zapomnę, chociaż moje ego trochę wtedy ucierpiało. Kołatało mi się po głowie: „Co ci ludzie właściwie o mnie myślą? Że jakiś ze mnie szalony imprezowicz, który będzie odwalać różne numery i głupio się zachowywać? Ja nie z tych. Jestem profesjonalistą, nigdy się nie spóźniam”. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że podczas tego spotkania oni tak naprawdę chcieli mi powiedzieć: „Możesz na nas liczyć”. Ja miałem wtedy dwadzieścia pięć lat. Człowiek nie staje się mądry życiowo z dnia na dzień.
Chuck Lorre: Trzeba mu było po prostu powiedzieć: „Zwolnij, spuść z tonu”. Nikt nawet nie rozważał zwolnienia go z serialu. W ogóle nie o to chodziło podczas tego spotkania. Chodziło o to, żeby mu powiedzieć: „Oddychaj, zwolnij. Nie podejmuj na razie żadnych ważnych decyzji”. No i o to, żeby mu przypomnieć, że najważniejszy jest z e spó ł . Powiedziałem: „Słuchaj, jeśli Bóg da, to jeszcze długa droga przed nami. I tę drogę powinniśmy przebyć jako zespół, a nie na zasadzie: t o j e s t mo j a s o l o w a k a r i e r a . Nie powinieneś tak szybko odłączać się od ekipy i szukać szczęścia solo”. Z czasem każdy z aktorów podejmował jakiś angaż poza serialem, nic w tym dziwnego, to jest w porządku. W końcu ludzie chcą poszerzać horyzonty. Ale tamta rozmowa była trochę z cyklu „opowiem ci coś o życiu”.
Ostatecznie okazało się, że o aktorów nie trzeba się martwić. Z żadnym nie było kłopotów, a Kunal szczególnie wziął sobie ich słowa do serca.
Kunal Nayyar: Dzień po dniu spinałem się, żeby tylko nie zjebać. Tylko tyle i aż tyle. Bo gdybym nawalił, co by o mnie pomyśleli w moim kraju? Co by pomyśleli o mnie moi rodzice? Niosłem na swoich barkach potworny ciężar odpowiedzialności. To nie było zbyt zdrowe, ale zawsze się martwiłem, że mógłbym stracić ten dar od losu.
________________________________
Fragment pochodzi z książki Teoria Wielkiego Podrywu. Za kulisami serialu, który pokochały miliony. Premiera 6 września nakładem Wydawnictwa SQN. Zamów już dziś na empik.com lub bezpośrednio u wydawcy.