Jakub Nowak dał się poznać jako autor intrygujących opowiadań fantastycznych, m.in. zebranych w zbiorze Amnezjak. Jego debiutancka powieść jednakże utrzymana jest w zupełnie innych klimatach: to western. To przez ten wiatr zainspirowała wyprawa m.in. Henryka Sienkiewicza i Heleny Modrzejewskiej do Ameryki.  To przez ten wiatr ukaże się w 28 września nakładem wydawnictwa Powergraph. Książkę można już kupować w przedsprzedaży.

Jakub Nowak, To  przez ten wiatr - opis  książki

Dziki Zachód i romans nieoczywisty. Literacki dynamit! Jakub Nowak tworzy nowoczesny western, burzy mity narodowe i strąca z cokołu legendarne postaci – przywraca im ludzki wymiar. To przez ten wiatr to brawurowy debiut, to pachnąca whiskey, potem i krwią, wielogatunkowa powieść o emigracyjnych losach warszawskiej bohemy. Powieść oparta na faktach, lecz pozostawiająca furtkę dla wyobraźni i przemyśleń, kim bylibyśmy, gdyby za sprawą przypadku historia potoczyła się odrobinę inaczej. To literatura, którą czyta się jednym tchem – zaskakująca, świeża i bardzo współczesna. Kalifornia, rok 1876. Helena Modrzejewska i Henryk Sienkiewicz wynajmują z przyjaciółmi rancho, aby uprawiać winorośl. Polacy do pobliskiego Anaheim, założonego przez imigrantów z Niemiec, jeżdżą po sprawunki, do golibrody, po whiskey, bójki i inne saloonowe atrakcje. W kalifornijskim upale, w dusznych, gorących podmuchach wiatru Santa Ana, pod okiem Karola Chłapowskiego, męża Modrzejewskiej, rośnie miłosne napięcie między genialną aktorką a warszawskim dziennikarzem, którym jest wtedy Sienkiewicz. Niezwykła kobieta, przywykła do świata leżącego u jej stóp, i bezczelny trzydziestolatek, który sięgnie po nieosiągalne. „Porywająca!” Jakub Małecki „W tej powieści papierowe postaci, które mgliście pamiętamy ze szkoły, stają się ludźmi z krwi i kości. Bohaterami ekscytującymi i pociągającymi. Ludźmi, których perypetie pod kalifornijskim słońcem, są równie gorące, jak jego promienie. A gdy tytułowy wiatr między nimi wzmaga, aż chce się żyć i czytać bez wytchnienia”. Justyna Suchecka, dziennikarka

Jakub Nowak, To  przez ten wiatr - fragment

Henryk Sienkiewicz uważniej wejrzał we własne serce kilka miesięcy wcześniej. Letniego kalifornijskiego popołudnia przyszli po niego, by został ich bohaterem. Pisał od rana, w wynajętym pokoiku jedynego piętrowego budynku w Anaheim Landing. Siedział przy stoliku, pochylony nad kartką, kałamarzem i pugilaresem z Krynicy-Zdroju, w którym trzymał pióra. Palił jednego papierosa za drugim, pocąc się w wełniane portki, a nagie plecy lepiły mu się do oparcia krzesła. Wilgotne prześcieradło w otwartym oknie nie łagodziło morderczego upału ani nie powstrzymywało much, które zlatywały się nad wiadro ze szczynami, stojące obok siennika rozłożonego na podłodze. Od gorąca skrzypiały nawet drewniane ściany pokoju. Kilka tłustych amerykańskich pszczół zataczało okręgi nad głową Sienkiewicza, jakby czekając, by wykraść mu pomysły. Kartka, nad którą siedział od świtu, była pusta. Kiedy przyszli, wpuścił ich do środka. Dobrze, że jesteś, Henry, ucieszyli się, najlepszy strzelec w całym Landing. Trzeba nam uratować jedno piękne meksykańskie dziewczę. Sienkiewicz wysłuchał ich. Pstryknął papierosem do wiadra, zdjął okulary i odłożył je na stolik. Na ramiona narzucił skórzaną kamizelę i przywdział szeroki, skwaterski kapelusz. Stłoczeni w pokoiku, patrzyli, jak ładuje karabin. Alright, powiedział im wreszcie i wyszli, wszyscy razem. Andrew, tutejszy Polak, przyprowadził do Sienkiewicza señora Machado, starszego Californio, którego Sienkiewicz już widywał. Pan Machado był stolarzem z doliny, sprzedawał rybakom z Landing narzędzia i naprawiał im łodzie. Przyjeżdżał tu z podrostkami, synem i córką, którzy pomagali przy robocie. Rodzina Machado jadła obiad, relacjonował Andrew, kiedy dosiadł się pijany jankeski mieszczuch i dosłownie porwał dziewczynę, ciągnąc ją do innego stolika. Bełkotał, że jeszcze dziś wywiezie ją do Los Angeles. Señor Machado nie powiedział ani słowa, trząsł się tylko i ściskał dłoń syna. Chłopiec był niemal wzrostu Sienkiewicza. —   Panie Machado — zapytał Sienkiewicz — czy to prawda? —  — odparł Californio. —  Do dzieła — rzucił Andrew, gdy wyszli w sierpniowy żar jedynej ulicy w Anaheim Landing. Poprawił rewolwer wystający zza przewiązanych sznurkiem spodni. Sienkiewicz znał drogę, w Landing była tylko jedna garkuchnia, prowadzona przez starego Lionela.
Źródło: Powergraph
Szli we czterech, łachmaniarz Andrew na czele, za nim Sienkiewicz i dwaj Machados z tyłu. Trudno uwierzyć, że dwieście metrów za plecami mieli ocean, kiedy nawet kurz, który wzbijali, zdawał się parzyć im twarze. Anaheim Landing było drewnianą osadą, od zawsze podupadłą, głodną i pijaną. Powstała jako morska przystań dla pobliskiego Anaheim, lecz odkąd do miasta dotarła kolej, port przestał być potrzebny. Do Landing zaczęli przyjeżdżać letnicy, głównie mężczyźni, którzy zażywali kąpieli, a potem, z głowami rozgrzanymi słońcem i whiskey, chętnie do siebie strzelali. —  Ten gagatek — rzucił Sienkiewicz, nadal po amerykańsku — to jakiś mieszczuch, tak? —  Taa — potwierdził Andrew. — Słyszałem, jak się przedstawia Lionelowi. Że on jest kolejarz czy coś takiego. Sienkiewicz mocniej ścisnął broń, stal lufy karabinu była chłodna. Wyszynk Lionela znajdował się niedaleko. Henryk Sienkiewicz był szczęśliwy. Szedł zaprowadzić sprawiedliwość i nie wykluczał, że wybrzmi ona karabinowym wystrzałem, niosącym pomoc dostojnemu synowi tej ziemi. Szerszy kontekst planowanego czynu budził w nim pewne wzruszenie. Nie chodziło tylko o zagubionego Californio i honor jego córki, którą uchroni przed pohańbieniem z ręki aroganckiego, podłego przybysza. Chodziło o odwagę, by powstać i wystąpić przeciwko extranjero, a jednocześnie tym gestem, śmiałym i prawym, rzucić symboliczne wyzwanie wszystkim obcym, którzy przychodzą i biorą, co nie swoje. Myśli pana Henryka mknęły ponad Atlantykiem ku Staremu Światu, ku jego starszemu bratu Kazimierzowi, który przelewał krew w narodowym powstaniu i, równie heroicznie co bezsensownie, pod Orleanem oddał życie za upadającą Francję. Myśli Henryka pędziły ku wszystkim walczącym dzielnie Polakom, których kochał jak braci, kiedy walnąwszy pięścią w stół, żegnali się z matkami i siostrami i ruszali w bój. Pędziły ku młodzieńcowi, który poszedł do tajnego punktu werbunkowego w styczniu sześćdziesiątego trzeciego. Zostań w domu, synku, po­­trze­bujemy cię nad książkami, rzekł mu tam stary mężczyzna i uśmiechnął się do niego, wzruszony, oceniwszy delikatną sylwetkę nastoletniego Sienkiewicza. Zostań w domu, synku.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj