Tyler James Williams żegna się z obsadą "The Walking Dead". Przygoda aktora z produkcją AMC dobiegła końca. Noah obecny był łącznie w 11 odcinkach, a w epizodzie "Spend" zginął w brutalny sposób.
- Interesujące jest to, że przeczuwałem śmierć mojego bohatera już od dłuższego czasu. Czytałem scenariusze odcinków od momentu wejścia do Alexandrii i czułem, że coś nie pasuje. Spytałem Normana Reedusa, czy nie słyszał jakichś plotek, ale ten twierdził, że na pewno moja postać nie zginie, bo przecież niedawno dołączyłem do serialu. Później jednak Scott Gimple spotkał się ze mną i powiedział mi, co planują dla mojego bohatera - opowiada Williams.
Czytaj także: Izabella Miko z dużą rolą w „Chicago Fire” Noah był postacią mocno dramatyczną, która mimo niewielkiej liczby odcinków w serialu przeżyła wiele. Najpierw starał się pomóc Beth, a ta zginęła. Później odkrył, że cała jego rodzina odeszła, a gdy Tyreese go pocieszał, również zginął.
- Noah to postać, która w "The Walking Dead" nie zrobiła niczego złego. Ludzie których poznał, szybko stali się dla niego rodziną, ale i tak trzymał się z boku. W odcinku 5x13 usłyszał od Maggie i Glenna, że są rodziną. To był naprawdę fajny sposób na opowiedzenie jego historii - dodaje aktor.
Śmierć Noah była brutalna, ale też świetnie zrealizowana. Próba przetrwania w drzwiach obrotowych tylko podniosła napięcie.
- Staraliśmy się, by ta scena była maksymalnie realistyczna. Kręciliśmy ją kilka dni, po 12-14 godzin dziennie. I naprawdę byliśmy nią zmęczeni. Serio. To było bardzo emocjonalne, ale jednocześnie czuliśmy, że odwaliliśmy kawał profesjonalnej roboty.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj