Koniec świata. Jak my go dobrze znamy. Jeśli moglibyście zdecydować o rodzaju apokalipsy, która ma nastąpić, co byście wybrali? Plagi biblijne? Dość tradycyjne. Żywe, nawiedzone trupy? To już widzieliśmy wielokrotnie. Zejście na Ziemię demonów i potworów? Zbyt mroczne. Spadające gigantyczne meteoryty? Nie ma tym za grosz romantyzmu…. Przed takim dylematem stanęli twórcy serialu Aftermath. I na co się zdecydowali? Na wszystko po trochu! Ta produkcja Syfy to prawdziwy miszmasz. Akcję śledzimy z perspektywy pewnej rodziny, która próbuje uciec przed zbliżającą się zagładą. Na swojej drodze spotyka różnej maści niebezpieczeństwa – od oszalałych gangów rodem z Mad Max: Fury Road po latające potwory. Całość niestety nie sprawia dobrego wrażenia. Oglądając tę produkcję na takiej samej zasadzie jak The Walking Dead czy World War Z, dochodzimy do wniosku, że to jedna z najgorszych produkcji, z jaką mieliśmy do czynienia. Gdy jednak zdystansujemy się do konwencji i zaczniemy patrzeć na serial z przymrużeniem oka, dostrzeżemy wiele komicznych, groteskowych i kiczowatych momentów, które mogą nieźle bawić. Oczywiście Aftermath to nie Blood Drive. Tutaj kicz jest niezamierzony. Twórcom serialu wyszedł niepostrzeżenie film, który śmieszy zamiast straszyć. Dla fana popkultury może on jednak stać się prawdziwą perełką. To właśnie takie produkcje są inspiracją do postmodernistycznych zabaw formą i treścią. Dlatego polecamy spróbować. Oczywiście na własną odpowiedzialność.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj