Fabuła filmu w reżyserii Maciej Migas skupia się na Bartku - byłym aktorze, który dowiaduje się, że pozostało mu już niewiele życia. Z wyrokiem nieuleczalnej choroby, mężczyzna zaczyna na nowo przyglądać się nie tylko swojej przeszłości, ale także temu, co jeszcze przed nim. I nawet będąc przypartym do muru, nie traci nadziei - jaka jest bowiem lepsza okazja na naprawę błędów i wyprostowanie skrzywionych relacji niż końcowy etap życia? Film jest połączeniem tragedii i komedii, dramatu i humoru... Za sprawą postawy głównego bohatera balansujemy na granicy przeróżnych emocji, co czyni produkcję niejednorodną. Bywa melancholijnie, bywa zabawnie, czasem pojawi się refleksyjna metafora, a czasem - szczere soczyste przekleństwo. Układanka rozmaitych scen przedstawia obraz człowieka, który zamiast zdołowania, wybiera optymizm. Główny ciężar produkcji spoczywa na barkach Tomasz Kot, który świetnie radzi sobie ze swoją rolą, kreując postać przekonującą i autentyczną. Historia zekranizowana przez Migasa została zainspirowana życiorysem Tadeusza Szymkowa, wrocławskiego aktora. Choć fabuła różni się od jego autentycznych losów, w dużej mierze opiera się na wspomnieniu jego charyzmy i dowcipu aktora, czego nie kryją także sami twórcy. Film można zatem dodatkowo rozpatrywać pod kątem pięknego hołdu ze strony scenarzysty, Cezary Harasimowicz, który w ten sposób uczcił pamięć swojego zmarłego przyjaciela. ‌Żyć nie umierać to obyczajowy dramat zabarwiony humorem, a przy tym produkcja bardzo ludzka w swojej dosłowności. Prowokuje do zastanowienia się nad sobą i uświadamia, jak ważne jest chwilowe zwolnienie tempa. Wystarczy zadać sobie pytanie: co ja bym zrobił, słysząc podobny wyrok? I okazuje się, że odpowiedź wcale nie jest taka łatwa.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj