Wielki skok Grupy Lazarus. Od Hollywood do wielkich instytucji finansowych: za kulisami cyberwojny Korei Północnej to książka przedstawiająca kulisy działań tajemniczej i potężnej grupy hakerskiej. Działalnością tej grupy zajął się Geoff White – znany brytyjski dziennikarz piszący o nowych technologiach i światowy specjalista od przestępczości internetowej. Jego książka ukazała się niedawno w polskim przekładzie za sprawą wydawnictwa Szczeliny. Poniżej możecie zapoznać się z opisem książki, a także przeczytać obszerny fragment traktujący m.in. o działaniach grupy w Hollywood. 

Wielki skok Grupy Lazarus - opis i okładka książki

Poznaj Grupę Lazarus, tajemniczy zespół hakerów oskarżanych o pracę na zlecenie państwa północnokoreańskiego. Uważani są za jedną z najskuteczniejszych organizacji przestępczych na świecie – w serii ataków ukradli już prawdopodobnie ponad miliard dolarów. Ich celami są banki centralne, giełdy kryptowalut, hollywoodzkie studia filmowe, a nawet brytyjska służba zdrowia. Korea Północna twierdzi, że oskarżenia stanowią amerykańską próbę zszargania jej wizerunku. W opisanym tutaj szokującym śledztwie dziennikarz Geoff White zbadał, w jaki sposób hakerzy przez lata wykorzystywali najnowocześniejszą technologię, by zuchwale i bezlitośnie atakować swoich bogatszych i potężniejszych przeciwników. Nie chodziło jednak tylko o pieniądze. Grupę Lazarus wykorzystywano do grożenia demokracjom, kneblowania krytyków Korei Północnej i destabilizowania sytuacji na świecie. Od tętniących życiem ulic Dhaki przez wspaniałe studia w Fabryce Snów i rozświetlone kasyna w Makau po tajemniczy dwór dynastyczny w Pjongjangu – oto szokująca historia najbardziej niszczycielskich hakerów na świecie, ich ofiar oraz ludzi, którzy próbowali ich powstrzymać.
Źródło: Szczeliny

Wielki skok Grupy Lazarus - fragment

Zhakować Hollywood

Ani Chavanette, ani jej koledzy nie wiedzieli, że ich miejsce pracy stało się obiektem starannie zaplanowanego cyberataku, który miał jeden cel: zniszczenie Sony Pictures Entertainment. Kilka dni wcześniej kierownictwo Sony otrzymało dziwny mail od kogoś podpisującego się „Frank David”: „Sony Pictures wyrządziło nam wielką szkodę. Chcemy rekompensaty, pieniężnej rekompensaty. Zapłaćcie za szkodę, bo jak nie, to Sony Pictures zostanie całe zbombardowane. Świetnie nas znacie. Nigdy nie czekamy długo. Lepiej dla was, żebyście mądrze się zachowali”. Niejasne ostrzeżenie napisane kiepską angielszczyzną wyglądało na typowy spam. Groźba była jednak realna – ktoś naprawdę zamierzał bardzo zaszkodzić wytwórni. Jej kierownictwo nie zdawało sobie z tego sprawy, ale wirus już krążył po sieci Sony, unieruchamiając kolejne komputery. Jego celem był MBR (główny rekord rozruchowy), który został nadpisany. Po trzech dniach, kiedy pracownicy Sony zalogowali się do swoich komputerów, zobaczyli osobliwy widok. Na ekranach pojawiał się obraz jak z horroru – krwawy szkielet z pazurami i kłami, o wściekłym spojrzeniu, a na nim napis: „Zhakowane przez #GOP”. Później ujawniono, że to skrót od Guardians of Peace (Strażnicy pokoju), nazwy nieznanej dotąd grupy hakerskiej. Czy nie wygląda to znajomo? Motyw szkieletu, wirus typu wiper wymazujący MBR, nieznana grupa przyznająca się do ataku? Każdy, kto widział dokonaną rok wcześniej akcję o kryptonimie DarkSeoul, od razu rozpoznałby modus operandi. (…) Tym razem hakerzy posunęli się jeszcze dalej. Przyjęli nową taktykę zastraszenia, która miała pociągnąć za sobą poważne konsekwencje dla Sony, a w ostatecznym rozrachunku dla jej pracowników, w tym Chavanette. Pod obrazkiem szkieletu (tym razem dołączono efekty dźwiękowe – sześć wystrzałów i krzyk) widniał komunikat napisany zielonymi neonowymi literami: „Ostrzegaliśmy was, a to dopiero początek. Będziemy działać dalej do spełnienia naszego żądania. Przechwyciliśmy wszystkie wasze dane wewnętrzne, w tym wasze tajemnice i to, co ściśle tajne. Jeśli nas nie posłuchacie, pokażemy światu dane, co są poniżej”. Poniżej widniało pięć linków. Gdy członkowie kierownictwa Sony na nie kliknęli, ścięło im krew w żyłach, pojawiły się bowiem zrzuty ekranu z folderami zawierającymi niezmiernie wrażliwe informacje, jak wysokość płac kadry kierowniczej, poufne wewnętrzne maile, biurowe plotki, w tym żenujące brudy, jakich żadna firma nie chciałaby ujawnić. Były tam również szczegóły dotyczące filmów, które jeszcze nie trafiły na ekrany. Samych folderów nie dało się ściągnąć, żeby zobaczyć, co naprawdę zawierają. Przesłanie było jednak oczywiste: ktokolwiek to wysłał, twierdził, że posiada mnóstwo najbardziej poufnych informacji dotyczących Sony i grozi ich ujawnieniem. Dla personelu wytwórni szkielet, tandetne efekty dźwiękowe i przesadzone groźby mogły świadczyć, że cała sprawa jest jakimś żartem. Atak był jednak śmiertelnie poważny. Była to pierwsza salwa oddana w bitwie, która miała zniszczyć Sony Pictures. Ostatecznie połowa sieci Sony na całym świecie została sparaliżowana, część najpotężniejszych graczy z Hollywood straciła posady, a cyfrowy włam miał międzynarodowe reperkusje. A wszystko to spowodował pewien niemądry film. Dan Sterling jest scenarzystą komedii, który pracował przy najbardziej kontrowersyjnych programach, takich jak Bobby kontra wapniaki (tyt. oryg. King of the Hill) czy The Daily Show. Można go zaliczyć do tych, którzy zawsze wypowiedzą na głos coś, co wszyscy mają na myśli, nawet gdyby miało się to skończyć wyrzuceniem z przyjęcia. (…) Przez tę cechę charakteru jego życie miało w 2014 roku przybrać niespodziewany obrót. Sterling współpracował kiedyś ze scenarzystą i aktorem Sethem Rogenem oraz scenarzystą i producentem Evanem Goldbergiem, twórcami takich komedii jak Wpadka (Knocked Up) i Sausage Party. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Rogen i Goldberg zgłosili się do niego z pewnym pomysłem. – Osama bin Laden chyba jeszcze wtedy żył. W skrócie chodziło o coś takiego: „Gdybyś był dziennikarzem i zdołał umówić się na wywiad z Osamą bin Ladenem, to czy zabiłbyś go podczas rozmowy?”. Pomysł bardzo się Sterlingowi spodobał, ale wiedział, że powstaje już komedia o bliskowschodnim przywódcy – Dyktator z Sachą Baronem Cohenem w roli głównej. – Zacząłem więc szukać innych motywów. Jeśli nie Bin Laden, to kto byłby równie efektowny? A potem kolega, z którym poszedłem na drinka, podpowiedział, że na pewno ten gość z Korei Północnej. Oczywiście, jakżeby inaczej – pomyślałem. Sterling nie chciał jednak z początku użyć prawdziwych personaliów północnokoreańskiego przywódcy. – Wymyśliłem jakieś podobne imię, które oczywiście odnosiło się do niego. Ale niedługo potem, kiedy siedzieliśmy w przyczepie z Sethem, Evanem i paroma facetami z kierownictwa, zaproponowali: „A może by tak spróbować, co się stanie, jeśli zmienisz to fikcyjne imię na prawdziwe, Kim Dzong Un?”. Jak tylko to powiedzieli, pomyślałem: „Oczywiście, tak będzie znacznie zabawniej”. Danie szturchańca prawdziwej osobie jest o wiele bardziej prowokacyjne i podniecające. Kto nam zabroni? Szyderstwo z jednego z najpodlejszych ludzi nie wydawało się wtedy jakoś szczególnie kontrowersyjne. Film poszedł do produkcji, ale na krótko przed rozpoczęciem zdjęć, jak relacjonuje Sterling, wytwórnia Sony (która kupiła już prawa do filmu) uznała, że sportretowanie prawdziwego Kima może się okazać „zbyt prowokacyjne”. Rogen i Goldberg byli zapaleni do całego przedsięwzięcia. Nie zgodzili się z sugestią Sony. Fabuła filmu, któremu nadano tytuł Wywiad ze Słoń­cem Narodu, zaczęła nabierać kształtu. (…)
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj