Zatrzymał się. Odwrócił. – Co sto tysięcy złotych? – zapytał. – Tyle mi zapłacicie, jak wam pomogę? – Nie! Tyle ojciec ci zostawił w testamencie, debilu! – No i tę leśniczówkę, z którą nic nie zrobię. I? – Myślisz, że zobaczysz te pieniądze? – Zapisał mi je, nie? – Uhm... I jak myślisz, kiedy je zobaczysz, gdy zaczniemy z matką walczyć o to, żeby albo podważyć testament, albo uznać cię za niegodnego dziedziczenia? – Co takiego?! – Poczekaj. Daj mi się zastanowić. Aha, podważenie testamentu. Ojcu na koniec rzuciło się na mózg. Nie myślał jasno, co potwierdzi każdy, kto go znał. Ja, mama, pracownicy kancelarii, każdy, kurwa, prawnik w tym mieście, którego o to poproszę. Albo to, że jesteś niegodny dziedziczenia... Ile razy odwiedziłeś ojca, kiedy był chory? I co opowiadałeś na mieście na jego temat? Dawid mimowolnie się uśmiechnął. – Siostra, nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz. Ojciec był jednym z najlepszych adwokatów w tym mieście i z pewnością tak przygotował ten testament, że nie dasz rady go podważyć, choćby ci nawet miał pomagać pierdolony Pudzian. A co do uznania za niegodnego dziedziczenia, to w Szczecinie był problem, żeby to zrobić w przypadku faceta, który zabił własnych rodziców, więc wiesz... Nie będzie łatwo. – No to sprawdź mnie, Dawid. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Detektyw poczuł, jak gniecie go w żołądku. Iga na niego czekała. Była na pogrzebie, patrzyła wprost na niego. Ale sto tysięcy to było sto tysięcy. Suma, która da mu oddech na rok, dwa, a może nawet trzy lata, jeśli wcześniej wszystkiego nie przepije. Zagryzł zęby tak mocno, że aż rozbolała go szczęka. – Dobra – wymamrotał z rezygnacją. – Ale tylko ten jeden raz. Jeśli spróbujesz tego numeru powtórnie, to... – Jeśli będę musiała, to spróbuję jeszcze raz i jeszcze raz – przerwała mu. – Tak długo, jak będzie działało, Dawid. – Zwykła z ciebie kurwa, wiesz? Zmrużyła lekko powieki, a kąciki jej ust lekko się uniosły. – Naprawdę myślisz, że takie teksty robią na mnie wrażenie? Nawet sobie nie wyobrażasz, co wysłuchiwałam od mojego byłego. – Pomyślałem tylko, że kilka słów prawdy nie może ci zaszkodzić, siostra. Podeszła bliżej. Była od niego niższa o ponad dziesięć centymetrów, ale stała dwa stopnie wyżej, więc patrzyła teraz z góry. – Wcale nie chcę z tobą pracować, Dawid. Kiedy złożyłam ci propozycję, pożałowałam już następnego dnia. I każdy dzień zaczynam od modlitwy, żebyś jej nie przyjął. – Ale... – Znasz Ewelinę Baliczkę. Wiesz, jaka ona jest. Uważam, że akurat w tej sprawie naprawdę możesz mi pomóc, a Kalęcki to dobry klient, perspektywiczny. Zależy mi na nim. I co najważniejsze, ty też możesz na tym zyskać. I nie mówię tutaj tylko o pieniądzach ze spadku po ojcu. Nie możesz się wypiąć na cały świat, Dawid. Musisz zacząć jakoś żyć, wziąć się za siebie. A to może być pierwszy krok we właściwym kierunku. Wolski wbił wzrok w podłogę. Jego ramiona kilkukrotnie zadrżały, jakby płakał. A potem zupełnie niespodziewanie pokonał te dwa stopnie, które dzieliły go od siostry, i mocno ją przytulił, wciskając twarz w jej elegancką bluzkę. Zaskoczona, stała tak nieruchomo i dopiero po chwili go objęła. Wreszcie, po kilku długich sekundach, Wolski puścił ją, delikatnie się odsunął, spojrzał jej prosto w oczy i powiedział szyderczo: – Serio, siostra? Z takimi tekstami do mnie? Pojebało cię? Adwokatka odepchnęła brata ze złością i uderzyła go pięścią w ramię. – Pierdol się, Dawid. Po prostu staram się do ciebie dotrzeć w każdy możliwy sposób. A potem uśmiechnęła się. Szczerze i naturalnie. Bez żadnych podtekstów i złośliwości. Wolski odpowiedział tym samym. – Wracamy? – zapytał. – Wracamy – potwierdziła. – Ale zachowuj się rozsądnie. Nie zrób niczego głupiego. Po prostu słuchaj, kiwaj głową i wyglądaj na mądrzejszego, niż jesteś, okej? – Okej. Wrócili do kancelarii. Minęli bezbarwną recepcjonistkę i we- szli do gabinetu. Kalęcki właśnie coś przeglądał na swoim telefonie. Na ich widok odłożył komórkę. – Już wszystko w porządku. Mój brat jednak znajdzie czas, żeby zająć się pańską sprawą – powiedziała Ania, siadając z powrotem za biurkiem. – Tak – potwierdził Dawid. – Jednak udało mi się... Damy radę. Słucham, co tym razem wywinęła ta łobuziara Ewelina.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj