Opis i okładka książki
Teoria wielkiego podrywu oczami twórców, aktorów i ludzi z planu. Ten serial to zjawisko telewizyjne. Pomimo pomysłu, który wydawał się nie mieć żadnych szans powodzenia, nieudanego pierwszego pilota i strajku scenarzystów tuż po starcie emisji, Teoria wielkiego podrywu stała się prawdziwym fenomenem. Poznaj iście hollywoodzką historię, której nawet najbardziej zagorzali fani nie znają w całości! Dziennikarka Jessica Radloff, która napisała ponad 150 artykułów na temat serialu (a nawet wystąpiła w jego finale!), daje czytelnikom przepustkę za kulisy. Dlaczego producenci musieli nagrać dwa piloty? Kto miał zagrać Penny i dlaczego miała nazywać się Katie? Dlaczego aktor, dla którego została napisana rola Howarda, ostatecznie został Stewartem? Ta książka to porywające, zabawne i pełne anegdot spojrzenie na serial, który pokochały miliony. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana przygód Sheldona, Leonarda, Penny i spółki. Dwa lata pracy, 120 godzin zupełnie nowych wywiadów, tysiące stron zapisanych rozmów, 114 stron notatek spisanych podczas oglądania 280 odcinków wszystkich 12 sezonów. Radloff wykonała ogromną pracę, docierając do ludzi, którzy z sukcesem tworzyli Teorię wielkiego podrywu, i oddając im głos. Nikt nie opowiedziałby tej historii lepiej niż oni.Przedsprzedaż książki
Książkę można już kupować w przedsprzedaży na empik.com lub bezpośrednio u wydawcy. Jeśli tak zrobisz, otrzymasz swój egzemplarz, jak tylko przyjdzie z drukarni, jeszcze przed oficjalną premierą w księgarniach. Ponadto:
- Tylko na SQNStore.pl do każdej książki otrzymasz zakładkę gratis.
- Masz możliwość zamówienia książki w korzystnych pakietach z naklejkami na laptopa oraz z innymi książkami o Waszych ulubionych serialach.
Teoria Wielkiego Podrywu. Za kulisami serialu, których pokochały miliony - fragment książki
Odcinek wyemitowany tuż przed Bożym Narodzeniem 2008 roku opowiadał o tym, jak Sheldon dowiedział się, że Penny kupi mu prezent świąteczny, i jak irytował się na myśl, że musi w takim razie odwzajemnić gest. Po długich poszukiwaniach idealnego prezentu decyduje się na liczne profesjonalnie przygotowane kosze kosmetyków do kąpieli. Zamierzał wręczyć Penny ten, którego wartość okaże się adekwatna do tego, co sam otrzyma. (…)
Steve Molaro (producent wykonawczy, showrunner): To nie jest jeden z tych świetnych odcinków, do których ludzie często wracają. To za to jeden z najlepszych momentów i jedna z najlepszych scen wszech czasów. Plan zakładał, że Penny wręczy Sheldonowi podpisane zdjęcie Leonarda Nimoya. Zmieniłem to na serwetkę, bo uznałem, że chcę podbić stawkę. Bill i Chuck musieli czegoś tam dopilnować, więc nad końcówką sceny pracowaliśmy wraz ze scenarzystami Erikiem Kaplanem, Dave’em Goetschem i Adamem Fabermanem. Pomysł z autografem na zdjęciu jakoś mnie odrzucał. Coś takiego można kupić na eBayu. Powiedziałem: „Musimy wymyślić coś lepszego”. W końcu doszliśmy do serwetki, a wtedy Adam zasugerował, żeby była poplamiona, bo Leonard Nimoy wytarł nią usta. Gdy tylko to powiedział, od razu pomyślałem o DNA. Ogólnie jednak wiedziałem, że Chuck nie lubi, gdy mu się na sztywno narzuca jakiś zarys sceny, jakiś plan czy zakończenie. Spodziewałem się usłyszeć: „To się rozwinie tak, jak ma się rozwinąć”. Ale gdy wrócili z Billem i zaczęli czytać to, co napisaliśmy, na jego twarzy wymalował się gniew. Spojrzał na mnie i powiedział: „Wydawało mi się, że to miało być zdjęcie z autografem”. Ja mu na to: „Uznałem, że tak będzie lepiej”. Wtedy Chuck i Bill przeczytali scenę do końca. Bill dotarł do kwestii „podarowałaś mi DNA Leonarda Nimoya”. Ja wtedy spojrzałem na Erica, a on dopowiedział: „Teraz potrzebuję już tylko zdrowej komórki jajowej i będę mógł wyhodować sobie własnego Leonarda Nimoya”. Wtedy Chuck wybuchnął śmiechem. To było od samego początku niesamowite. Dla mnie scena z serwetką to był przełom. Ten moment scementował moją relację z Chuckiem.
Eric Kaplan (producent wykonawczy, scenarzysta): Potrafię uwierzyć, że to ja użyłem określenia „komórka jajowa”. Moja mama jest nauczycielką biologii, więc pewnie akurat mnie łatwiej było coś takiego wymyślić niż komukolwiek innemu.
Jim Parsons (Sheldon Cooper): Sceny prowadzące do tego momentu nie układały się tak dobrze jak reszta. Gdy jednak w końcu dobrnęliśmy do wymiany podarunków, wprost nie mogłem uwierzyć własnemu szczęściu, że mogłem coś takiego zagrać. To był jeden z tych klasyków, które się rozpoznaje natychmiast, już podczas czytania kwestii przy stole. Sedno sprawy tkwi w genialnych chwytach komediowych, które się idealnie wpisują w namiętności poszczególnych bohaterów. W dobrej komedii najbardziej urzeka mnie to, gdy jeden z bohaterów – w tym przypadku Penny – zaskakuje wszystkich, zapewniając jakieś niesamowite doświadczenie komuś takiemu jak Sheldon. Ze scenariusza nie da się wyczytać, że coś takiego się wydarzy, więc jest w tym coś niezwykle poruszającego, gdy do tego dochodzi.
Leonard Nimoy nie wystąpił w tym odcinku, ale jego syn Adam twierdzi, że niejednokrotnie zdarzało mu się widywać na żywo reakcje podobne do tej, którą widzom zaprezentował Sheldon.
Adam Nimoy (syn Leonarda Nimoya, gościnnie występujący w Teorii wielkiego podrywu): To było świetne, dlatego że idealnie wpisywało się w doświadczenia fanów. Tyle razy widziałem, jak ludzie na widok mojego ojca kompletnie tracą grunt pod nogami. To jest coś wspaniałego. Wielu ludzi chciałoby oszaleć jak Sheldon, ale próbują jakoś zapanować nad swoimi emocjami. Nie ma nic lepszego niż towarzyszyć ojcu na ulicy i obserwować, jak ludzie go rozpoznają. Uwielbiam to.
Steve Molaro: A na serwetce naprawdę widniał autograf Leonarda. Wysłaliśmy mu ją tuż przed rozpoczęciem zdjęć, a on złożył na niej podpis.
Widzowie, którym by się wydawało, że lepiej by już być nie mogło, najwyraźniej nie docenili scenarzystów. Ci bowiem zdołali dorzucić jeszcze jeden komiczny akcent. Sheldon mianowicie biegnie do swojej sypialni i przynosi stamtąd kosze prezentowe – nie jeden i nie dwa, lecz wszystkie kupione… z przeświadczeniem, że to za mało, aby się należycie odwdzięczyć. Dlatego też zaraz potem robi coś, czego widzowie nigdy nie spodziewali się zobaczyć. Sheldon, który wzdraga się na myśl o emocjonalnych gestach, z wyraźnym skrępowaniem, ale najzupełniej szczerze ściska Penny, żeby w ten sposób wyrazić, jak wiele znaczą dla niego ten prezent i jej przyjaźń.
Chuck Lorre (współtwórca Teorii wielkiego podrywu oraz serialu Dwóch i pół): Stworzyliśmy postać, która nie toleruje fizycznej bliskości. Z nikim! Sheldon nie życzy sobie, żeby go dotykać. Nie ściska ludziom dłoni na powitanie. Gdy więc bierze Penny w objęcia, a ona odwraca się do Leonarda i mówi: „Sheldon mnie przytula!”, w serialu dzieje się coś absolutnie nadzwyczajnego. Główny dowcip zawierał się w zdaniu: „Teraz potrzebuję już tylko zdrowej komórki jajowej i będę mógł wyhodować sobie własnego Leonarda Nimoya”, ale za sprawą tego fizycznego kontaktu w serialu doszło do przełomu. Dla wszystkich było to od razu oczywiste. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że to wydarzenie będzie miało tak wielki ładunek emocjonalny, ale teraz nabraliśmy odwagi, aby zrobić kolejny krok.
Steve Molaro: To Chuck wymyślił to przytulanie. Już podczas pierwszej próby zauważyliśmy, że na scenie pojawiła się niezwykła energia. To jeden z tych momentów, które by się chciało jak najszybciej zaprezentować widzom. Ten uścisk był taki prawdziwy! Nikt nie myślał o scenariuszu. Przeżywaliśmy tę chwilę razem z Leonardem, Penny i Sheldonem. Od samego początku była w tym magia. Dla mnie to był punkt przełomowy, bo po długim okresie wewnętrznej walki za sprawą tego momentu poczułem się wreszcie członkiem zespołu. Poczułem, że my to robimy razem.
Jim Parsons: Dla mnie konstrukcja tej sceny była nawet bardziej poruszająca niż radosna ekstaza bohatera. Emocje, które przeżywam, gdy choćby o tym wspominam… To ma związek z tym, jak to wszystko zostało do siebie dopasowane. Oto był bohater, który zazwyczaj nie okazywał emocji, zwłaszcza na początku. Scenarzyści zaś wymyślili coś całkowicie absurdalnego, co jednak te emocje w nim rozbudziło, i to do tego stopnia, że aż wyściskał Penny. Moment też został genialnie wybrany, bo dość dobrze się już poznaliśmy i dość dużo razem przeżyliśmy. Doskonale wiedzieliśmy, o jaką stawkę toczy się gra i jak ciężko na to pracowaliśmy. Ten odcinek i ta scena wypadły w idealnym punkcie całego serialu.