Dobry polski serial można zrobić na dwa sposoby: napisać od zera własny scenariusz lub wykorzystać format sprawdzony już gdzie indziej. Ten drugi, pozornie łatwiejszy, wcale jednak nie gwarantuje sukcesu. Często realia kraju, w którym powstała dana produkcja, są tak specyficzne, że nie sprawdzi się ona nigdzie indziej. Poniżej wybraliśmy jednak siedem polskich pozycji, które były lepsze lub co najmniej tak dobre jak swoje pierwowzory.
1. Bez tajemnic
(na podstawie izraelskiego "BeTipul")
To nie powinno było się udać. Serial, w którym prawie nic się nie dzieje - na początku każdego odcinka bohaterowie rozsiadają się w fotelach czy na kanapie u terapeuty, a potem rozmawiają. I rozmawiają. I rozmawiają. Najbardziej efektowną sceną pierwszego sezonu było chluśnięcie terapeucie w twarz herbatą. Okazało się jednak, że nasi rodzimi aktorzy bez problemu udźwignęli ogromny trud zawierania mnóstwa emocji w słowach, drobnych gestach, spojrzeniach. Minimalistyczna forma w niczym nie przeszkadza w angażowaniu widza w opowiadaną historię, pozwala budować napięcie tak samo jak w każdej innej produkcji. Podobnie jak wersja oryginalna i amerykańska, Bez tajemnic to serial wyjątkowy. [Marcin Zwierzchowski]
2. Kasia i Tomek
(na podstawie kanadyjskiego "Un gars, une fille")
Oparty na francuskojęzycznym, kanadyjskim formacie serial TVN-u był jednym z nielicznych kasowych sukcesów stacji, który trzymał wysoki poziom. Trzy sezony przygód pary z siedmioletnim stażem, Kasi i Tomka, mimo że dziejące się w fantastycznym świecie stałych, wysokich zarobków, szybko zdobyły dużą popularność. Ogromną rolę odegrała w tym sukcesie przede wszystkim znakomicie dobrana obsada. Kasia grana przez Joannę Brodzik była urocza, czasami może głupiutka, czasami zgrywająca intelektualistkę, wiecznie rozdarta między wymaganymi od niej przez społeczeństwo rolami feministki i matki Polki. Partnerujący jej w roli Tomka Paweł Wilczak głównie znosił swoją ukochaną z anielską cierpliwością, wpuszczając jej gadaninę jednym uchem, a wypuszczając drugim. Chemia między aktorami przeniosła się na ich życie prywatne, co tym bardziej podniosło zainteresowanie serialem. Sama produkcja do dzisiaj pozostaje jedną z tych, do których chętnie wracamy oraz chyba jedyną wyprodukowaną przez TVN, sympatii do której się nie wstydzimy. [Marta Hołowaty]
3. Krew z krwi
(na podstawie holenderskiego "Penoza")
Dramat gangsterski oparty na holenderskim formacie "Penoza". Charakteryzuje się tonem typowym dla seriali kablówek - jest poważnie, mrocznie i nietypowo. Udaje się stworzyć intrygujący klimat i momentami napiętą atmosferę, na co wyraźny wpływ mają fantastyczne zdjęcia. "Krew z krwi" to przede wszystkim popis aktorski Agaty Kuleszy, która jako główna bohaterka potrafi pociągnąć ten serial, aczkolwiek Alexander Domogarow w roli okrutnego gangstera dotrzymuje jej kroku, tworząc wyśmienitą kreację. Opowieść o zwyczajnej kobiecie, która musi wejść do świata mafii, by przeżyć, ma w sobie coś niezwykle intrygującego. Produkcja Canal+ udowadnia też coś, co wcześniej było nie do pomyślenia - polski serial jest o wiele lepszy niż amerykańska Szkarłatna wdowa oparta na tym samym formacie. [Adam Siennica]
4. Miodowe lata
(na podstawie amerykańskiego "The Honeymooners")
Formatem, który idealnie wpasował się w naszą rzeczywistość, były polsatowskie Miodowe Lata, bazujące na licencji amerykańskich "The Honeymooners". Perypetie Karola Krawczyka i Tadeusza Norka przez dobrych ponad 200 odcinków bawiły rzesze przed telewizorami. Zamysł był prosty: egocentryczny tramwajarz, fajtłapowaty kanalarz oraz ich żony (często jedyne myślące istoty w pobliżu). Do tego popisowe aktorstwo Cezarego Żaka i Artura Barcisia oraz świetne oddanie realiów Polski przełomu wieków, które śmieszy do dziś – kto z widzów nie uśmiechnie się na "Pieśń strudzonego Renifera" czy okrzyk "Tadzik, na górę!"? [Tomasz Skupień]
5. "Niania"
(na podstawie amerykańskiego "The Nanny")
Mało który gatunek jest tak trudny do przeniesienia w inne realia jak sitcom. Amerykańskie "The Nanny" (w Polsce emitowane jako "Pomoc domowa") nie wydawało się specjalnie łatwiejsze do zaadaptowania, ale jednak się udało. Historia niani Frani pozostała w każdym aspekcie iście amerykańska, przekuwając to jednocześnie w swoją zaletę i wywołując dodatkowe salwy śmiechu. Karykaturalność i oderwanie od rzeczywistości polskiej "Niani" broniły się przede wszystkim świetną obsadą. Agnieszka Dygant sprawdziła się w roli komediowej znacznie lepiej niż teraz w poważniejszym Prawie Agaty, a Tomasz Kot nie wyskakiwał wtedy jeszcze nam z lodówki, więc bawił w każdej scenie. Oczywiście z każdym sezonem - jak to w serialach bywa - było coraz gorzej, ale jeśli przypomnimy sobie Reguły gry i "Wszyscy kochają Romana", od razu o "Niani" pomyślimy cieplej. [Dawid Rydzek]
6. Ojciec Mateusz
(na podstawie włoskiego "Don Matteo")
Polska wersja lekkiego i, powiedzmy, prowincjonalnego serialu włoskiego "Don Matteo" o księdzu granym przez popularnego aktora Terence'a Hilla, który będąc proboszczem w Gubbio, pasjami rozwiązuje lokalne zagadki kryminalne. W naszej wersji to Artur Żmijewski i Sandomierz, ale zasada jest ta sama. I tak samo ksiądz porusza się głównie na rowerze, i tak samo pociesza skruszonych przestępców (o ile faktycznie jest im przykro). Po początkowym dość wiernym trzymaniu się włoskich fabuł nasz ksiądz w kolejnych sezonach zaczął wyrywać się na niepodległość i przeżywać własne, oryginalne przygody. Producenci polskiej wersji twierdzą, że trwają rozmowy o kolejnych w innych krajach i mają one być bardziej oparte o edycję polską niż oryginalną. Faktycznie w swoim gatunku ten serial wyszedł nam zupełnie nieźle. [Kamil Śmiałkowski]
7. "Usta usta"
(na podstawie brytyjskiego "Cold Feet")
"Usta usta", powstałe na licencji brytyjskiego serialu "Cold Feet", to opowieść o sześciu osobowościach, trzech parach i niezliczonych ilościach problemów wynikających z bycia w związku. Trudno przypisać temu serialowi konkretny gatunek. W pierwszym sezonie widz przyzwyczajany był do przezabawnego przebiegu zdarzeń, by przeżyć nie lada zaskoczenie nagromadzeniem dramaturgii w kolejnych odsłonach. Okazało się, że idealne związki są nietrwałe niczym domek z kart, zdmuchnięty przez pasmo intryg, podejrzeń, zdrad lub zwykłego egoizmu jednego z partnerów. "Usta usta" w owym zaskoczeniu trzymały aż do ostatniego odcinka, który na pewno wycisnął łzy niejednemu twardzielowi. Obok Magdy M. był to najlepszy serial obyczajowy wyprodukowany przez stację TVN. [Mirella Cybulska]