Francuski rysownik, który porzucił lekarski kitel na rzecz swojej największej pasji. Wiara we własne możliwości w jego przypadku okazała się wyjątkowo opłacalna. Dziś Achdé jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców komiksów na świecie.
Achdé, a właściwie Hervé Darmenton, urodził się w Lionie na początku lat 60. Jako mały chłopiec oczywiście uwielbiał komiksy i już we wczesnej młodości marzył o karierze rysownika. Ostatecznie jednak, gdy decydował o swojej ścieżce życiowej nie zdecydował się na podjęcie ryzyka, by spróbować swoich sił w tej profesji. Darmenton wybrał zawód lekarza. Skończył studia i zaczął pracę jako radiolog. Praca lekarza nie satysfakcjonowała go dostatecznie, dlatego postanowił poszukać inspiracji w czasie podróży po Ameryce Północnej. Ta wyprawa wiązała się z chęcią podążenia śladami jednego ze swoich idoli -
Jack Kerouac, twórcy m.in. słynnej powieści
W drodze. Marzenie o komiksach przez cały ten czas nie dawało mu jednak spokoju. Po powrocie do Francji dość szybko, bo już w połowie lat 80., zdecydował się na porzucenie wyuczonego zawodu i poświęcenie się wyłącznie rysowaniu.
Początkowo zajmował się tworzeniem ilustracji do francuski magazynów - "Le Midi Libre" i "Rare et Cher". Współpracował także z niemieckim miesięcznikiem "Labo". Praca ta jednak nie do końca zaspokajała jego twórcze aspiracje. Wciąż marzył mu się autorski komiks, który pozwoliłby mu się wybić i dać zauważyć się wielkim wydawnictwom. Ostatecznie artysta zdecydował się na samodzielne opublikowanie swojej pierwszej rysunkowej historii. W 1988 roku wydał
Destins Croisés, jednak na sukces przyszło mu czekać jeszcze dwa lata .
W 1990 roku odkryło go wreszcie Dargaud, francuskie wydawnictwo komiksowe. Firma od 30 lat zajmowała się wydawaniem ilustrowanych historii. Jej przygoda na tym polu zaczęła się od odkupienia tygodnika komiksowego "Pilote" od
René Goscinny,
Albert Uderzo i Jean-Michela Charlier. W czasie, gdy zwróciła się z propozycją współpracy do Achdé, była już znaną na rynku marką. Do jej najsłynniejszych tytułów należały m.in.
Lucky Luke 52. Fingers,
Blacksad czy
Blueberry. W 1991 roku rysownik podpisał kontrakt z wydawnictwem, na mocy którego powierzono stworzenie ilustracji i scenariusza do
CRS=Détresse.
Seria
CRS okazała się wielkim hitem. W ciągu 15 lat stworzono 13 tomów zwariowanych przygód Eugene Lacrymo. Fabuła komiksu opowiada o francuskich siłach bezpieczeństwa, które mają zapobiegać ulicznym demonstracjom i zamieszkom. Od drugiego tomu prace nad scenariuszem przejął Gilles Corre i później, aż do końca, z Raoul Cauvin. Przez całe 15 lat rysunki pozostawały jednak dziełem Achdé. Dziś
CRS=Détresse to jedna z czołowych pozycji w jego dorobku artystycznym, ale na pewnie nie jest to tak, która przesądziła o jego międzynarodowej sławie.
W czasie pracy nad
CRS, Achdé tworzył jeszcze inne, mniej popularne tytuły. Wśród nich można wymienić chociażby
Fort Braillard, Woker czy
Doc Véto. Już wtedy zasłynął jako autor zabawnych, łatwych w odbiorze rysunków. Oglądając jego prace można dojść do wniosku, że tworzenie komiksów to dla niego po prostu świetna zabawa. Taki styl odpowiadał kolejnemu wydawnictwu, z którym współpracował. Serie wydawane przez Bamboo, były to zazwyczaj historie o silnym zabarwieniu komediowym. W ramach współpracy z wydawnictwem stworzył wraz z Hervém Richez i Michelem Rodriguezem komiks
Les Damnés de la Route.
Największe życiowe osiągnięcie Achdé wiąże się jednak z innym komiksem, w którym opisano przygody bohatera znanego na całym świecie. Lucky Luck, bo o nim mowa, co prawda nie był autorskim pomysłem francuskiego rysownika, ale dziś jest już nierozerwalnie złączony z jego nazwiskiem. Pomysłodawcą serii był belgijski twórca
Morris, który przez wiele lat m.in. we współpracy z René Goscinnym tworzył historię słynnego kowboja. Morris zainteresował się twórczością Achdé i zaprosił go do współtworzenia album rocznicowego w 1999 roku. Dwa lata później belgijski artysta zmarł, ale przed śmiercią chciał być pewny, że jego dzieło nie odejdzie w zapomnienie. Tytuł po autorze przejął właśnie Achdé, który zadebiutował w tomie
Le cuisinier français (francuska kuchnia).
Początkowo obawiałem się porównań z oryginałem, ale w końcu było to dla mnie jak spełnienie marzenia z dzieciństwa. Lucky Luck był moim ulubionym bohaterem i zawsze mówiłem, że chcę go rysować, ale wszyscy wtedy odpowiadali, że to przecież niemożliwe. A teraz, 40 lat później, moje marzenia się spełniają – opowiadał Achdé, pytany o obawy związane z tworzeniem serii.
Achdé wniósł do historii kowboja także nowy kontekst. Udało mu się powrócić do nieco zapomnianej serii opowiadającej o młodości kowboja – Kid Lucky. Francuski autor zdecydował się na napisanie tej historii na nowo tak, aby mogła bez trudu trafić do najmłodszych czytelników.
Achdé wielu kojarzy się z prostymi, zabawnymi historyjkami, które oglądamy głównie po to, żeby się rozerwać i trochę pośmiać. Jednak twórca w swoich komiksach stara się również umieścić wątki, które zmusiłyby czytelników do nieco głębszych przemyśleń. Sam Achdé podkreśla, że tworzy swoje komiksy tak, aby można je było czytać na różnych poziomach. Niektórzy zadowolą się dawką humoru, ale inni dokopią się do warstwy symbolicznej. W jednym z albumów o Luckym Lucku autorzy dość krytycznie odnoszą się do globalizacji, która opanowuje świat. Równocześnie podkreślają wagę odrębności i konieczność zachowania lokalnego kolorytu.
W ostatnich latach Achdé znalazł czas na stworzenie kolejnego komiksu. Jest to propozycja dla wszystkich fanów hokeja, bo o tej właśnie dyscyplinie sportu, jest jedno z jego ostatnich dzieł -
Les Canayens de Monroyal.
Achdé będzie gościem tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi (15-17.09.2017).
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h