"12 małp" ("12 Monkeys") to serial oparty na filmie Terry'ego Gilliama pod tym samym tytułem. Przedstawia on historię Cole'a, który podróżuje z postapokaliptycznej przyszłości w przeszłość. Używając niebezpiecznych i nietestowanych dotąd metod, bohater przenosi się w czasie do dzisiejszego świata, by zlokalizować i wyeliminować źródło śmiertelnej zarazy, która zdziesiątkowała ponad 90 procent populacji. Cole wychował się w bezwzględnym i pozbawionym skrupułów społeczeństwie, wśród nielicznych ocalałych przedstawicieli ludzkości. Dręczony wyrzutami sumienia mężczyzna postanawia dać sobie i światu jeszcze jedną szansę. Czy jego misja ma szanse powodzenia? Czytaj również: Relacja z planu "12 małp" Emisja "12 małp" w Polsce w każdą niedzielę o godzinie 22:00 na kanale Sci-Fi Universal. Z Amandą Schull, odtwórczynią głównej roli kobiecej, rozmawia Adam Siennica. ADAM SIENNICA: Obejrzałaś film przed rozpoczęciem prac nad serialem? AMANDA SCHULL: Nie, umyślnie go nie obejrzałam. Wiem, że nasz serial jest oparty na filmie, ale nim nie jest. Nie staramy się go w ogóle odtwarzać. Rozbudowujemy pomysł i tworzymy dla widzów kompletnie inne doświadczenie. Chciałam być pewna, że moja postać będzie całkiem niezależna od tego, co stworzyła Madeleine Stowe, ponieważ nie staram się jej naśladować w żadnym względzie. Dlaczego imię Cassandra? Czyżby inspiracja mitologią? Dokładnie tak. Mamy nawet odcinek zatytułowany "Eye of Cassandra" i to właśnie z tego powodu, ponieważ bohaterka poznała w pilocie Cole'a i jest jedyną osobą, która rozumie, czemu próbuje on zaradzić, czyli tej pladze, która siała spustoszenie w świecie wiele lat po ich pierwszym spotkaniu. Jak każda racjonalnie myśląca osoba ona to kwestionuje i nie wierzy w to. Aż Cole daje jej powód do uwierzenia, że mówi prawdę. Zaczyna akceptować jego rzeczywistość. Cassandra jest jedyną osobą, która widziała na własne oczy, jak skoczył w czasie, i tylko ona go rozumie, więc tak naprawdę to wszystko staje się rzeczywistością Cassandry. Scenarzyści wybrali to imię celowo. "12 małp" opowiada ciągłą historię. Od początku wiedziałaś, co przydarzy się Cassandrze? Właśnie nie, bo mieliśmy pomysł, w jakim ciekawszym kierunku poprowadzić historię. Scenarzyści podjęli mądrą decyzje, nie mówiąc nam od razu wszystkiego - rozumieliśmy trajektorię każdego odcinka, ale nie wiedzieliśmy, co po zakończeniu jednego zdarzy się w kolejnym. [video-browser playlist="650365" suggest=""] Czyli każdy odcinek to dla Ciebie tak jakby nowa przygoda z bohaterką? Można to tak nazwać. Było to naprawdę ekscytujące, bo gdy dostawaliśmy scenariusz bieżącego odcinka, zadawaliśmy sobie pytanie: "Co wydarzy się z moją postacią w tym tygodniu?". Taka praca musiała być samą przyjemnością... Zgadza się. To było wręcz porywające, bo Terry Matalas zabierał nas w takie miejsca, że samo zabieranie nas tam było pochlebiające. To wyzwanie w najlepszym możliwym wydaniu - masz pracę, do której chodzisz, i czujesz się rzucana w miejsca, do których nigdy nie miałaś okazji się udać emocjonalnie czy fizycznie. Naprawdę ekscytujące! Nie bałaś się, że w następnym odcinku coś złego wydarzy się z Twoją postacią? Trochę tak, ale strach w wyzwaniu jest ekscytujący i motywuje mnie do wytężonej pracy nad moją postacią. Gdy aktor idzie smutny do pracy, od razu widać to na obrazie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj