Kultura od zawsze była żywym elementem, stale przechodzącym przemiany i przeobrażającym się na wzór społeczeństwa, które jej używa. Kiedy dana społeczność ewoluuje, zmienia się też wygląd wytworów jej kultury. Czasami dzieła te wyprzedzają przemiany i zapowiadają przyszłe możliwe wydarzenia, a czasem musi minąć wiele lat, by zaczęły one odpowiadać nowym wymogom. Zmiany te doskonale są widoczne w przypadku mitologii danego społeczeństwa. Pozwolę sobie przytoczyć kilka mądrych słów naszego rodaka Bronisława Malinowskiego, którego uważa się za jednego z najważniejszych antropologów społecznych XX wieku: "Mit pełni niezbywalne funkcje: wyraża, wzmacnia i kodyfikuje wierzenia; strzeże i umacnia moralność; gwarantuje skuteczność i zawiera praktyczne zasady regulujące postępowanie człowieka".
Jeśli więc w społeczeństwie dokonuje się zmiana kulturowo-społeczna, musi nastąpić też reinterpretacja jego mitologii. Mity bowiem zawierają w sobie symboliczne przedstawienie aktualnych problemów istniejących w konkretnym czasie i konkretnym kręgu kulturowym. Przy ogromnej zmienności dzisiejszego społeczeństwa teksty kultury bardzo szybko tracą na aktualności i muszą być wciąż na nowo przepisywane oraz dostosowywane do wymogów współczesności. To zjawisko dotyczy zarówno świata filmu, seriali, literatury, jak i komiksu. Ten ostatni bardzo ciekawie opisuje seria książek wydawnictwa PWN poświęcona epokom literackim, w której w haśle "komiks" zaznacza się, że "ma [on] charakter współczesnego folkloru miejskiego, wykorzystującego stereotypowe fabuły, oparte na podstawowych wartościach moralnych i kreujące bohaterów o cechach mitologicznych".
Wśród bohaterów uznawanych za współczesnych mitologicznych herosów wymienieni zostali oczywiście Superman i Batman. Z tej pary weźmy na warsztat mojego osobistego ulubieńca. Zygmunt Kałużyński uważa komiks o człowieku w stroju nietoperza za jeden z amerykańskich mitów. "Z jednej strony, wielki temat kultury amerykańskiej: przemoc, z drugiej – wręcz obsesyjny kult prawa. Dlatego Batman jest mitem, odpowiada potrzebom swojego kraju. Komiksów mamy tysiące, a ten jest wyjątkowy, bo podkreśla główne problemy cywilizacji, która powoli staje się światową" - pisze polski krytyk filmowy.
[image-browser playlist="589711" suggest=""]
Kałużyński przytacza również opinię socjologa Brunona Bettelheima, który opisywał postać Bruce'a Wayne'a jako odzwierciedlenie amerykańskich kompleksów. Z kolei dziennikarz filmowy Janusz Wróblewski pisząc o Batmanie podkreśla amerykański mit o wszechpotędze, jaką dają pieniądze. Na koniec tego trochę zbyt naukowego wstępu pozwolę sobie jeszcze wspomnieć Slavoja Žižeka, który uważa, że dzieła popkultury (do jakich należy komiks) w dużo większym stopniu niż dzieła klasyczne czy te pochodzące z obszarów kultury wysokiej odzwierciedlają nastroje społeczeństwa i zawierają ukryte treści ideologiczne oraz polityczne.
Historycy sztuki oraz badacze zajmujący się historią komiksu doszukują się jego prapoczątków jeszcze w prehistorii, wspominając malunki odkryte w jaskini Lascaux. Wymieniają też sakralną ikonografię przedstawiającą Drogę Krzyżową, Kolumnę Trajana z reliefem ukazującym dokonania Cesarza w wojnie z Dakami oraz tkaninę z Bayeux z haftowanymi przedstawieniami podbojów Wilhelma Zdobywcy. Jednak zostawmy naukowe zabawy historyków na boku, bo większość z nas za ziemię ojczystą komiksu wymieni tylko jeden kraj.
[cytat=Andrzej Banach w "Pismo i obraz"]W każdej epoce zjawisko nazywane dziś komiksem znajdywało dla siebie formy ekspresyjne i najlepiej związane z życiem kulturalnym.(…) A jednak brakowało komiksom do zupełnej doskonałości jednej cechy, może tylko jednego słowa, które zdecydować miało, że są tym, czym są. Brakowało im Ameryki.[/cytat]
Nieprzypadkowo to właśnie Stany Zjednoczone Ameryki stały się miejscem narodzin historii obrazkowych. Europejska kultura od czasów antycznych traktatów filozoficznych i greckich dramatów teatralnych celebrowała kult słowa i pisma, wywyższając szeroko pojętą literaturę ponad wszelkie inne dziedziny sztuki. Cechą wykształconego Europejczyka była umiejętność czytania i pisania. Jedyne, co się zmieniało, to język uznawany za międzynarodowy, począwszy od greki, przez łacinę, francuski, aż do angielskiego powszechnie używanego dzisiaj.
[image-browser playlist="589712" suggest=""]
Stany Zjednoczone co prawda wyrosły na tradycji anglosaskiej, jednak w swoim rozwoju kulturalno-społecznym poszły w odmiennym kierunku. Dla Amerykanów uniwersalny przekaz obrazu stał się dużo ważniejszy, a nade wszystko praktyczniejszy niż angielskie słowa. Ameryka była (i nadal jest) krajem imigrantów, a jej niezwykły rozwój gospodarczy, który trwał od drugiej połowy XIX w., opierał się głównie na taniej sile roboczej przybyszy. Nie bez przesady będzie stwierdzenie, że kraj ten został zbudowany rękoma milionów imigrantów. Jednym z wielu symbolicznych przykładów niech będzie Pacific Railroad, od 1869 łącząca Pacyfik i Atlantyk linią trakcji kolejowych, która na wschodnim wybrzeżu kładziona była przez azjatyckich robotników. Liczba imigrantów przybyłych w tym okresie do USA jest zdumiewająca i liczy ponad 10 milionów. Wielu z nich pochodziło z krajów niemieckojęzycznych bądź z terenów Europy Wschodniej. Byli to ludzie słabo wykształceni, nie znający żadnego innego języka poza ojczystym. W perspektywie bezrobocia w kraju urodzenia wyjeżdżali w poszukiwaniu pracy do USA. W Ameryce zatrudniani byli na roli bądź w nowo powstałych ośrodkach przemysłowych. Wymagano od nich jedynie ciężkiej i sumiennej pracy fizycznej. Znajomość języka angielskiego nie interesowała pracodawców. Wielu z imigrantów nigdy nie opanowało tego języka, a asymilacja dokonywała się dopiero w drugim pokoleniu.
Jednakże potrzeba obcowania z kulturą, chociażby w jej najprostszym wydaniu, była w tych ludziach stale obecna. Częściowo zaspokajali ją w obrębie swoich grup etnicznych, ale również anglosaska inteligencja wyszła naprzeciw ich oczekiwaniom, posługując się obrazami i grafikami w procesie masowej komunikacji. Takie magazyny, jak "Frank Leslie's Illustrated" czy "Harper's Weekly", by trafić do szerszego grona odbiorców, również tych, którzy nie posługiwali się językiem angielskim, zamiast długich reportaży wykorzystywały ilustracje. W ten sposób relacjonowano przebieg Wojny Secesyjnej czy kolejnych etapów podboju Dzikiego Zachodu. Od tych kolorowych magazynów był już tylko krok do codziennej prasy i komiksu, jaki pokazał się na jej łamach.
W roku 1894 roku Richard Felton Outcault zostaje zatrudniony jako rysownik w gazecie "New York World". W lipcu następnego roku na jej łamach zaczyna pojawiać się "Hogan's Alley", czarno-biały cykl rysunków opowiadający o życiu i problemach klas niższych mieszkających w aglomeracjach. Jednym z wielu występujących bohaterów był łysy chłopczyk ubrany w ogromną, przypominającą worek, koszulę nocną. Z czasem ten malec zaczyna pojawiać się coraz częściej, by 16 lutego 1896 roku stać się postacią pierwszoplanową, a sam komiks zmienia nazwę na "The Yellow Kid". I właśnie ta data jest uznawana za symboliczne narodziny komiksu.
[image-browser playlist="589713" suggest=""]
Do 1919 trwał okres nazywany złotym wiekiem komiksów prasowych. Bohaterowie tych historii charakteryzowali się wiarą w "amerykański sen", a równocześnie silnym rozczarowaniem z powodu jego niezrealizowania. Łączyło ich pewnego rodzaju wyobcowanie ze społeczeństwa, w którym przyszło im żyć, połączone z silnym pragnieniem, by stać się jego częścią. Komiks prasowy tego okresu w pełni odzwierciedlał ówczesny stan społeczeństwa amerykańskiego. Imigranci odnajdywali w nich swoje własne problemy oraz rozterki, więc chętnie kupowali gazety, które zaczęły zwiększać swoje nakłady. Dzięki temu rysownicy otrzymywali większą ilość miejsca na prezentację swoich dzieł; nie był to już podłużny pasek (comic strip), ale cała strona w niedzielnych wydaniach. Powoli historie mogły stać się dużo bardziej złożone pod względem fabularnym. W związku z rosnącą popularnością, poza wersjami gazetowymi komiksy zaczęły pojawiać się w kolorowych magazynach i zajmowały od kilku do kilkunastu stron. Pozwoliło to na skomplikowanie intrygi i wprowadzenie wielowątkowości. Z czasem zaczęły ukazywać się magazyny publikujące wyłącznie same obrazkowe historie. Tym samym komiks przechodził kolejny stopień ewolucji, gdy nacisk na humorystyczne historie przeorientował się w opowieści kryminalne, fantastycznonaukowe i awanturnicze.
Kolejny okres w dziejach komiksów przypada na lata 1929-1960 i osobiście przyjąłem go nazywać "Okresem Superbohaterów i ich niezwykłych przygód". Bohaterami tych komiksów są osoby o ponadprzeciętnych umiejętnościach i nadludzkich siłach. Stają do walki z niesprawiedliwością i złem, a sami reprezentują idee wyznawane przez Amerykanów. Ci herosi stają się ucieleśnieniem mitu o wyjątkowości amerykańskiego narodu. Ich pojawienie się związane jest z szeregiem wydarzeń, jakie miał miejsce w tym okresie: zwycięstwem I WŚ, gospodarczym prosperity lat 20., Wielkim Kryzysem oraz doświadczeniem II WŚ.
Początek tego okresu związany jest z Halem Fosterem (1892–1982), absolwentem School of the Art Institute of Chicago, który w 1929 roku dokonał komiksowej adaptacji "Tarzana", niezwykle popularnej powieści E. R. Burrougsa. Sam komiks odniósł ogromny sukces; na tyle duży, że był chętniej czytany niż jego literacki pierwowzór. Popyt na przygody opowiadające o Tarzanie – człowieku wychowanym przez małpy i mieszkającym w dżungli – był tak duży, że trzeba było narysować kolejne przygody, mające miejsce po wydarzeniach z książki.
[image-browser playlist="589714" suggest=""]
Komiksem będącym odzwierciedleniem atmosfery lat 30., problemów ze zorganizowaną przestępczością, wojen gangów na ulicach miast i bezradnością policji był "Dick Tracy". Jej autorem był Chester Gould (1900-1985), który w 1931 został zatrudniony przez "Chicago Tribune" i stworzył postać nieustraszonego detektywa. Dick Tracy był człowiekiem odważnym, praworządnym, nie wahającym się użyć przemocy, by pojmać przestępcę, a przy tym honorowym i eleganckim. Z kolei jego przeciwnicy byli okrutnymi ludźmi pozbawionymi skrupułów, o twarzach naznaczonych bliznami i po prostu szpetnymi. Podział na dobrych i złych był mocno zarysowany i widoczny już na poziomie kreacji wizerunkowej postaci. Komiks ten uważa się za pierwowzór i inspirację dla powstania filmów noir, które wykorzystywały podobną poetykę obrazu, wzór kreacji bohatera czy tematykę fabularną.
Kolejną popularną pozycją był komiks science-fiction "Flash Gordon" ukazujący się od 1934 roku i rysowany przez Alexa Raymonda. Niezwykły styl i elegancja rysunków wynikała z tego, że artysta wcześniej tworzył ilustracje do pism kobiecych i zajmujących się modą. Komiks opowiadał o sportowcu, który z powodu działań zwariowanego naukowca doktora Zarkova zostaje przeniesiony w odległą przestrzeń kosmiczną. Wmieszany w międzygalaktyczny konflikt, musi uratować Ziemię przed zakusami tyrana Minga. Fabuła komiksu oparta na fantastyce naukowej ustanowiła scenariuszowy topos kosmicznych opowieści, na których wzorowali się przyszli twórcy, w tym George Lucas przy tworzeniu swojego arcydzieła zwanego Gwiezdnymi wojnami.
[image-browser playlist="589715" suggest=""]
Historie opowiadane na łamach komiksu były coraz bardziej fantastyczne, a bohaterowie stawali się nadludźmi, przypominając herosów z dawnych mitów. Postacią łączącą wątki science-fiction z ideą amerykańskiego patrioty jest niewątpliwie Superman, którego stworzyli Joe Shuster i Jerry Siegel. Początkowo artyści mieli problemy z publikacją swojego pomysłu, bowiem wydawcy uważali człowieka latającego w powietrzu i obdarzonego niezwykłą siłą za zbyt fantastycznego. Obawiano się, że czytelnicy nie polubią bohatera, który jest tak bardzo odrealniony i z którym trudno będzie się im utożsamić. W czerwcu 1938 ich komiks ukazał się na łamach magazynu "Action Comics" i stał się prawdziwą sensacją. Jego popularność była tak duża, że w następnym roku pojawił się osobny magazyn noszący tytuł "Superman" i publikujący wyłącznie przygody z udziałem tego bohatera.
Vin Sullivan, który pracował dla DC Comics (znanym wtedy jeszcze jako National Allied Publications), wydawcy "Supermana", chciał, by dla kolejnego komiksu, jakim był "Detective Comics", stworzyć podobnego bohatera. Zadanie to zlecił młodemu rysownikowi Bobowi Kane'owi, który do pomocy zaprosił Billa Fingera. I tak w maju 1939 roku na łamach 27-ego numeru "Detective Comics", w historii zatytułowanej "The Case of the Chemical Syndicate", zadebiutował Batman. Jako inspiracje do powstania tego bohatera wymieniane są szkice latającej maszyny Leonarda da Vinci, której kształty posłużyły do stworzenia kształtu peleryny, ulubione filmy Kane'a: "The Bat Whispers" opowiadający o przestępcy przebierającym się w kostium nietoperza oraz "The Mark of Zorro" z Douglasem Fairbanksem w roli głównej, jak również powieści Dumasa i Arthura Conan Doyle'a. Postać Batmana, mimo że powstała z powodu popularności Supermana, bardzo się od niego różniła. Bruce Wayne, który ukrywał się pod maską nietoperza, był zwykłym człowiekiem i nie posiadał żadnych nadprzyrodzonych mocy. Jego atutem były lata spędzone na ciężkim i wyczerpującym treningu, znajomość sztuk walki, detektywistyczne umiejętności oraz przede wszystkim ogromna suma pieniędzy, jaką zainwestował w strój, wyposażenie i pojazdy. Dzięki tym cechom stał się on uosobieniem protestanckiej idei "self-made-man" oraz - jak pisze Krzysztof Toeplitz w "Sztuce komiksu" - "optymistyczną reakcją na czasy depresji w USA wskazując, że stanowczość i silna wola muszą zatriumfować nad przeciwnościami".
[image-browser playlist="589716" suggest=""]
7 grudnia 1941 roku rozpoczął się japoński nalot na amerykańską bazę w Pearl Harbor, co jednoznaczne było z wypowiedzeniem wojny i wciągnięciem Ameryki w jeden z największych konfliktów XX wieku. Choć dla nas, Europejczyków, II WŚ zakończyła się wraz ze zdobyciem Berlina i samobójczą śmiercią Adolfa Hitlera, to Amerykanie jeszcze przez kilka miesięcy walczyli na Pacyfiku. Cesarz Japonii ogłosił kapitulację dopiero 15 sierpnia w wyniku szoku wywołanego przez pierwsze w historii ataki nuklearne na Hiroszimę i Nagasaki. Świat, który wyłonił się z mgieł wojny i atomowego kurzu, był jednak daleki od pacyfistycznych oczekiwań. Przez bardzo krótki czas Amerykanie mogli świętować przywrócenie pokoju na świecie. Zaledwie w kilka lat po największym konflikcie XX wieku zaczął się kolejny, tym razem najdłuższy, bo trwający blisko 50 lat. Rozpoczęła się Zimna Wojna, a Ameryka przyjęła na siebie rolę obrońcy pokoju.
Za tydzień dalszy ciąg opowieści o amerykańskiej komiksowej mitologii, a w niej: narodziny uniwersum Marvela w cieniu Zimnej Wojny, kontrkultura lat 60. i komiksowy underground, problem przestępczości i "The Dark Knight Returns" Franka Millera, a także komiks po 11 września.