Pracę w biurze trudno uznać ze lekką, łatwą i przyjemną. Wiele godzin często nudnej, monotonnej pracy kontrastuje z natłokiem zadań do wykonania, dokumentów do sporządzenia i innych tego typu rzeczy często wymaga zostawania do późna wraz ze spożywaniem monstrualnych ilości kawy. Wszystkie te czynniki przekładają się na brak czasu dla najbliższych, stres i frustrację. Nie bez powodu Manhattan jest królestwem psychologów.

Pracownicy biura tworzą rodzaj specyficznej społeczności, z własnymi żartami (któż nie zna komiksów o Dilbercie?), żargonem, zwyczajami i formami rozrywki, mającymi ułatwić papierkową katorgę. Choć żyją wśród innych, to społeczni outsiderzy.

[image-browser playlist="599962" suggest=""]©2005 NBC

W biurowym humorze telewizyjnym prym od lat wiedli Brytyjczycy, poczynając od wielu skeczy Monty Pythona, a kończąc na serialu "Biuro", wyemitowanego pierwszy raz w 2001 roku na BBC. Twórcy serialu, znany komik Ricky Gervais oraz scenarzysta Stephen Merchant, postawili sobie cel wpleść biurowe realia w ramy absurdalnego angielskiego humoru. Udało im się to perfekcyjnie. Perypetie pracowników tytułowego biura z nieco nadętym Davidem Brentem na czele (granym przez samego Gervaisa) stały się popularne na całym świecie. Serial był na tyle dobry, że został pierwszym w historii brytyjskim serialem, który wygrał amerykańską nagrodę Emmy.

W Stanach Zjednoczonych jednak nie wszyscy potrafią uwierzyć, że w Wielkiej Brytanii można stworzyć inną dobrą produkcję niż komedię z Jasię Fasolą i kolejny film o agencie 007. Po zakończeniu produkcji brytyjskiego "Biura" za wielką wodą ruszono z produkcją lokalnej wersji serialu.

Po oficjalnym przedstawieniu amerykańskiej edycji nastroje wśród fanów oryginalnej edycji były sceptyczne. Niewielu wierzyło, że Greg Daniels stworzy serial dorównujący klimatycznemu oryginałowi. Na początku te opinie wydawały się znajdować potwierdzenie - amerykańska edycja wystartowała z dużą, zaciekawioną widownią, lecz pierwsze odcinki nie zebrały zbyt pochlebnych ocen. Głównym zarzutem była gra aktorska - bohaterowie, zwłaszcza ci bezpośrednio przeniesieni z oryginału nieco na siłę starali się oddać atmosferę protoplasty, co nie było w amerykańskiej edycji do końca możliwe. Na szczęście z chwilą, gdy serial w pewnym stopniu odszedł od edycji brytyjskiej, rozwinął skrzydła i został jednym z bardziej popularnych programów NBC.

[image-browser playlist="599963" suggest=""]©2005 NBC

Amerykańskie Biuro opowiada historię grupy pracowników regionalnego oddziału firmy Dunder Muffin, znajdującego się w mieście Scranton w stanie Pensylwania. Jak to zwykle bywa w serialach komediowych ekipa to mieszanka różnych osobowości. Wśród pracowników można wyróżnić takie postacie jak religijna i bardzo zasadnicza Angela (Angela Kinsey), nieco otyłego i dosyć powoli myślącego Kevina (Brian Baumgartner) czy inteligentnego sprzedawcę Jima (John Krasinski), mającego niejednoznaczne relacje z nieśmiałą sekretarką Pam (Jenna Fischer).

Wszystkie postacie występujące w serialu są dość wyraziste, ale biurowe podium składa się jedynie z dwóch osób, Dwighta i Michaela.

Dwight Schrute (Rainn Wilson) jest najbardziej gorliwym sprzedawcą w oddziale, a jego tytuły (asystent dyrektora regionalnego, kierownik działu spinaczy, współkierownik działu organizacji przyjęcia i nie tylko) można liczyć w dziesiątkach (choć trzeba przyznać, że niektóre przyznał sobie sam). Jest niezwykle oddany szefowi, bardzo zasadniczy i wykazuje się nadnaturalnym, wręcz nienormalnym szacunkiem do firmy, przede wszystkim do biurowej własności. Niestety, mimo wielu zalet, trudno nie zauważyć również jego wad. Cechuje go absolutny brak inteligencji socjalnej, zawiść i brak solidarności w stosunku do kolegów. Jego histeryczna ambicja co odcinek doprowadza współpracowników do szału, a widza przed ekranem do śmiechu. Przez swoje zachowanie częstym obiektem kpin i dowcipów ze strony kolegów, zwłaszcza ze strony Jima, największego antagonisty Dwighta.

[image-browser playlist="599964" suggest=""]©2005 NBC

Najważniejszą postacią w serialu i zarazem szefem tytułowego biura jest Michael Scott (Steve Carell). Michael, przy jednoczesnym byciu egocentrykiem, stara się być szefem - kumplem. Uwielbia biurowe żarty, zawsze powie pracownikowi dobre słowo, chodzi uśmiechnięty, a jego największym koszmarem jest perspektywa redukcji etatów. Ot, taki miły facet. Tyle tylko, że wszystkie swoje zalety i pomysły próbuje na siłę wpychać pracownikom do gardeł. Jego żarty są nie na miejscu, nierzadko bardzo niepoprawne polityczne i zwyczajnie chamskie. Każde dobre słowo często jest wypowiadane przez niego w złym kontekście. To człowiek, który nigdy nie przemyśli swojej wypowiedzi - do tego stopnia, że jego sekretarka zawsze czeka, aż wypowie pierwsze zdanie, zanim przełączy go na właściwą rozmowę z szefową. Jego usilne próby bycia miłym bardzo źle współgrają z egocentryzmem i nieprzemyślanymi działaniami. Z chwilą, gdy wpadnie na jakiś pomysł usilnie stara się go zrealizować, często kosztem samopoczucia bądź nawet pensji pracowników. Przez to, że zawsze chce być miły i "fajny" nie potrafi być dobrym szefem. To wymagałoby przecież podejmowania trudnych decyzji, których to on zwyczajnie podejmować nie potrafi. W kluczowych sytuacjach stara się przekazać decyzję komuś innemu - często Dwightowi, którego wyżej wymieniony absolutny brak umiejętności rozmawiania z ludźmi bardzo zagęszcza nastroje w firmie.

Cała ekipa z Michaelem na czele jest filmowana techniką jednej kamery w konwencji paradokumentu. W brytyjskiej edycji tytułowe biuro uczestniczy w dokumencie stacji BBC, Amerykanie tego nie uściślają. Ta konwencja wyróżnia się przede wszystkim częstymi zamkniętymi wywiadami z członkami braci pracowniczej, nadając serialowi charakterystyczny styl. Ten zaś jest bardzo oszczędny - muzyka właściwie nie występuje, nie ma skomplikowanych scen, a znakomita większość akcji umiejscowiona jest w tytułowym biurze.

Pomimo minimalizmu na nudę i monotonię nie można narzekać. Rozrywki nieustannie dostarczają relacje między bohaterami. Ich dynamika, czyli to, co przykuwa nas do ekranu, wynika głównie z różnych charakterów, prowadzących do sympatii bądź antypatii. Często przewija się wątek nerwicy, będącej skutkiem charakteru i kiepskiego poczucia humoru Scotta. Nie ma odcinka, w którym Dwight i Jim, by sobie nie dogryzali (zdarzają się naprawdę skrajne formy) oraz nie pojawia się dziwna zabawa, w której z nudów uczestniczy większość biura (z wyjątkiem oczywiście zasadniczych Dwighta i Angeli oraz próbującego zarobić na studia dla córki Stanleya). W tle niemal od samego początku trwa jeszcze flirt między Jimem i Pam.

[image-browser playlist="599965" suggest=""]©2005 NBC

Serial chwilami przewyższa wersje brytyjską. Zachował duch oryginału, zrzucając przy tym z barków rażącą niektórych toporność brytyjskiego humoru. Jak mawiał Seneka jednak, nikt nie jest bez wad.

Amerykańska produkcja nie zawsze jest lekka - często podkreśla się ponurość i monotonię biurowej atmosfery. Michael często podejmuje tak głupie działania, że nastroje bohaterów nie zawsze doprowadzają do przezabawnego finału. Często pojawia ją się zakończenia "słodko-gorzkie". Mimo wesołej otoczki główni bohaterowie są z krwi i kości, przeżywają własne dramaty (nawet tak absurdalne postacie jak Michael czy Dwight). Trudno jednoznacznie uznać to za wadę, bo to rzecz, która wyróżnia Biuro na tle rzeszy innych serialu komediowym. Nie każdy jednak takich treści po tym gatunku oczekuje. Aż za dobrze serial oddaje atmosferę biura. W niektórych odcinkach przez większość czasu jak w rzeczywistości niewiele się dzieje.

Biuro również wzlatuje i upada. Pierwszy sezon jest "jedynie" dobry, drugi, trzeci i czwarty są naprawdę świetne, ale potem zaczyna być gorzej. Dużo gorzej. Wątki zaczynają się powtarzać, akcja traci na dynamice, a liczba catchphrase'ów, które początkowo raczej wyśmiewano, zawstydziłaby Barneya Stinsona. W ostatnich sezonach, kiedy zmieniono zarówna skład biura, jak i sztab scenarzystów, akcja naprawdę podupadła. Serial z roku na rok traci widzów, krytycy zaś niemal jednogłośnie mówią, że jest tylko swoim cieniem z wcześniejszych sezonów.

[image-browser playlist="599966" suggest=""]©2011 NBC

I właściwie tylko z nimi naprawdę powinno się zapoznać. Jeśli kogoś nie przeraża kontrowersyjny humor, a także dość specyficzna forma sitcomu, to warto wniknąć w biurowy świat. Potencjał, jaki drzemie w sobie serial jest ogromny - adaptacji brytyjskiego serialu dokonali również m.in. Francuzi i Niemcy.

W naszym kraju Biuro dość trudno odnaleźć i kojarzony się je głównie dzięki kilku memom internetowym. Gdyby nie koszmarne polskie adaptacje "Wszyscy kochają Raymonda" i Sposobu użycia, życzylibyśmy sobie zobaczenia korporacyjnej atmosfery w polskich realiach. Może jednak na razie jakaś stacja - poza niszowym Comedy Central - skusi się na emisję tego, co już zostało nakręcone?

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj