Film zdobył uznanie zarówno wśród krytyków, jak i zwykłych widzów (wiele opiniotwórczych portali recenzenckich wystawiło mu bardzo wysokie noty). David Mackenzie, twórca takich filmów jak Starred Up czy Perfect Sense, przedstawił nam banalną z pozoru historię o napadzie na bank. Wystarczy jednak pierwsze kilka minut filmu, by przekonać się, że Hell or High Water nie jest ani filmem banalnym, ani łatwym w odbiorze. Napad na bank to, przyznajmy, "dość" kontrowersyjna forma zdobywania pieniędzy, by uratować rodzinną farmę, ale w świecie przedstawionym jest to chyba jedyna (przynajmniej z punktu widzenia dwóch braci, będących bohaterami filmu) opcja. Zresztą smutny i biedny krajobraz, gdzie nad ubogimi domostwami górują reklamy kredytowe, ma jasno wskazać brak możliwości i spirale zadłużenia.
fot. Lionsgate
Obraz pokazuje czarną stronę amerykańskiego snu (zwłaszcza, że ostatnie lata i głośny kryzys sprzed dekady odbił się na społeczeństwie). Dlatego też krajobraz Teksasu przedstawiony został tak ponuro, a mrok – zarówno świata, jak i ten czający się w jego mieszkańcach –  został tak silnie zaznaczony. Co ciekawe, choć akcja filmu rozgrywa się w Tekasie, żadnej ze scen nie nakręcono w tym południowym stanie. Wiele z nich powstało natomiast w Nowym Meksyku, gdzie część statystów stanowili ochotnicy z miasta, w którym kręcono sceny (tak było też w wypadku ujęć przy Route 66 Casino, gdzie pracownicy byli dodatkowymi statystami). Tytuł filmu, w angielskim oryginale brzmiący Hell or high water, ma w zasadzie dwa znaczenia. Po pierwsze, oznacza coś, co musi zostać zrobione bez względu na konsekwencje, co doskonale odnosi się do zachowania dwóch braci. Drugie znaczenie nawiązuje do klauzuli umieszczanej w umowach, która wskazuje, że należy spłacić zobowiązania niezależnie od tego, co się stanie, nawet gdyby wydarzyła się jakaś katastrofa. Obydwie te kwestie doskonale oddają charakter filmu. Co ciekawe, film pierwotnie miał nosić tytuł Comancheria. Jest to zwyczajowa nazwa regionu leżącego w granicach Nowego Meksyku i zachodniego Teksasu, który przed rokiem 1860 zajmowało plemię Komanczów – a w czasach, w których przyszło żyć bohaterom filmu, pozostały po nich jedynie indiańskie kasyna (i na wpół indiański partner Jeff Bridges). Film stworzony przez Mackenziego docenili zarówno krytycy i branża, jak i zwykli widzowie. Mark Hughes z Forbsa określił go mianem najlepszego filmu 2016, ale wyraził też obawę, że widzowie mogą nie pojąć jego głębi. Nie bez powodu też produkcja dostała cztery nominacje do Oscarów, w tym za doskonałą rolę Bridgesa i za scenariusz napisany przez Taylor Sheridan, którego wiele osób pamięta jeszcze z roli policjanta w słynnych Sons of Anarchy. Ogółem film zdobył 38 nagród i zyskał 138 nominacji (prócz Oskarów były jeszcze trzy nominacje do Złotych Globów).
fot. Liosngate
Widzowie też docenili ten nowoczesny, nieco mroczny western. Na całym świecie zarobił on 26 862 450, przy przeznaczonym na niego budżecie około 12 000 000 dolarów. Oczywiście ciężko ten wynik porównywać do osiągów naszpikowanych akcją i efektami specjalnymi superprodukcji, ale jak na taką kameralną produkcję, jest czym się pochwalić. Aż do piekła to dojrzała produkcja, która nie przepadnie do gustu osobie szukającej w filmie pościgów i głośnych, widowiskowych strzelanin. Przepięknymi zdjęciami oraz doskonałą grą aktorską reżyser Aż do piekła pokazuje nam niewygodne czasem przemyślenia o tym, do czego zdolny jest człowiek przyparty do muru. Cieszy fakt, że tak ważny temat zyskał popularność i uznanie światowej publiki. Prosimy o więcej takich brutalnie naturalistycznych westernów!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj