"House of Cards" to flagowy serial platformy Netflix, w którym Kevin Spacey wciela się w bezwzględnego polityka Franka Underwooda. Niedawno zadebiutował 3. sezon, który dzień po amerykańskiej premierze był już dostępny w Polsce dzięki usłudze VOD Seriale+. OSKAR ROGALSKI: „House of Cards” na pewno wzbudza mnóstwo różnych reakcji wśród amerykańskich polityków. Miałeś okazję rozmawiać z nimi o serialu? BEAU WILLIMON: Od czasu premiery serialu dwa lata temu byłem wielokrotnie w Waszyngtonie i rozmawiałem z garścią polityków. Z reguły reakcje były pozytywne, choć oczywiście rozumieją, że czasami przesadzamy w celu udramatyzowania historii. Doceniają to, jak bardzo staramy się przedstawić ten świat w autentyczny sposób, i wiedzą, że to ma być mroczna historia jednego złowieszczego polityka, a nie odzwierciedlenie zachowań ich wszystkich. Niedawno prezydent Barack Obama dał znać na Twitterze, że ogląda serial - i jest to dla nas ogromny powód do dumy. Miło jest wiedzieć, że tak niesamowicie zajęty człowiek znalazł trochę czasu na seans „House of Cards”. Czy taki Frank Uderwood przydałby się obecnie w Waszyngtonie? Na pewno coś by się ruszyło. Obecnie w USA mamy dwie partie, które tak mocno walczą o swoje ideały, że nie ma mowy o żadnych kompromisach. Frank nie wierzy w ideologie, nie ma do takich rzeczy cierpliwości. Uważa, że takie podejście do polityki jest tchórzowskie i nie pozwala podejmować trudnych decyzji, które prowokują progres. I to też tworzy w naszym serialu świetną dynamikę pomiędzy Frankiem a postaciami, które kierują się dobrem ogółu i swoimi sztywnymi ideałami. Te pojedynki często napędzają fabułę. Czy zgodzisz się z tym, że „House of Cards” coraz bardziej odchodzi od politycznych machinacji, a staje się głównie historią o małżeństwie Franka i Claire? Ja poszedłbym nawet krok dalej i powiedział, że ten serial nigdy nie był produkcją stricte polityczną. Małżeństwo głównych bohaterów zawsze odgrywało w nim przewodnią rolę. Oczywiście Frank i Claire poruszają się w politycznym świecie, więc ten aspekt jest tu ciągle obecny, ale dla mnie jest to serial o władzy i o tym, jak ona wpływa na tę potężną parę oraz relacje między tymi dwoma postaciami. W 3. sezonie skupiamy się na tym jeszcze bardziej intensywnie. To zapewne kwestia czasu, zanim inne kraje zdecydują się stworzyć swoje własne wersje „House of Cards”. Co sądzisz o takim pomyśle? Jak tylko na taką trafię, na pewno będę oglądał. Każde państwo ma polityków żądnych władzy, więc ten koncept jest uniwersalny i może sprawdzić się w wielu miejscach na świecie. Chcieliśmy to pokazać na przykładzie wątku rosyjskiego w 3. sezonie i przedstawić prezydenta Petrova, który jest dla Franka groźnym przeciwnikiem. Gdy rok temu zaczęliśmy pisać najnowszą serię, jedyną rzeczą wartą uwagi, jaka działa się w Rosji, były Igrzyska Olimpijskie w Soczi, więc myśleliśmy, że nasza historia będzie odważna i intrygująca. Jednak w tym przypadku rzeczywistość nas nieco przegoniła, gdy media zaczęły informować o kwestiach Krymu i Ukrainy. [video-browser playlist="669196" suggest=""] Czy burzenie czwartej ściany przez Franka ma służyć rozwoju postaci, czy to chwyt, który ma podtrzymać uwagę widza? Ten zabieg pełni obie te role. Bezpośrednie zwracanie się do widza to coś, co zwyczajnie ukradliśmy od brytyjskiego telewizyjnego pierwowzoru „House of Cards”, stworzonego przez BBC. Ale nikt się na nikogo nie obraża, bo oni zaś inspirowali się Szekspirem, a ten - dziełami starożytnej Grecji. Służy to temu, aby zacieśnić więź Franka z oglądającymi. Nie tylko po to, abyśmy mogli ujawnić pewne informacje, których nie dałoby się przedstawić w inny sposób, ale też by widz czuł się częścią jego misternych planów. Nawet jeśli nie pochwala działań Underwooda, bierze w nich niejako udział, a to zaś sprawia, że mu kibicuje, mimo że sam nigdy by tak nie postąpił. Tworząc serial dla platformy Netflix, masz ogromną swobodę i niemalże wolną rękę. Czy po takim doświadczeniu rozważyłbyś stworzenie nowego projektu w miejscu, które nie oferuje takiej samej artystycznej wolności, czyli choćby w jednej ze stacji ogólnodostępnych? Wszystko jest możliwe. Teraz moja uwaga skupiona jest wyłącznie na „House of Cards”, ale mogę powiedzieć jedno – najważniejsze dla mnie jest stworzenie najlepszej możliwej historii i gdzie bym nie pracował, zawsze to będzie głównym celem moich wysiłków. Jeśli oprócz tego będę mógł współpracować z ludźmi, którzy rozumieją moją wizję i nie boją się podejmować ryzyka, to tym lepiej. Trudno jest mi jednak wyobrazić sobie, abym czuł się lepiej w innym miejscu niż w Netfliksie. „House of Cards” to oczywiście mój pierwszy serial, więc nie mam porównania, ale tu doskonale wiedzą, jak to się robi. Chcą jedynie, abyśmy tworzyli dobry materiał i swobodnie realizowali nasze pomysły. Na pewno zdecydowałbym się na ponowną współpracę z nimi po zakończeniu „House of Cards”. Jak wspominasz współpracę z Agnieszką Holland, która wyreżyserowała 2 odcinki 3. sezonu? To była niesamowita przyjemność. Uwielbiam jej filmy i jestem fanem jej dorobku od wielu lat, więc gdy usłyszałem, że będzie dostępna, aby wyreżyserować te 2 odcinki, bardzo mnie to ucieszyło. Tak samo to, że lubi ona nasz serial. Ta współpraca była jednym z najlepszych doświadczeń, jakie dotychczas spotkały mnie na planie „House of Cards”. Czytaj również: Recenzja 1. odcinka 3. sezonu "House of Cards" Czy zacząłeś planować już 4. sezon? Masz jakieś pomysły na nowe wątki? Na razie żadne oficjalne decyzje co do kontynuacji nie zostały podjęte. Dajemy fanom czas, aby mogli cieszyć się 3. sezonem. A co do nowych wątków, to mogę odpowiedzieć podobnie jak Frank Underwood. Możesz o to pytać, ja nie ośmielę się skomentować.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj