Dla przeciętnego samochodu 30 lat też nie jest specjalną wartością. Ot, już zabytek, jeśli w dobrych rękach to jeszcze się trzyma. Ale najczęściej można takiego spotkać tylko na złomowisku.

Dla mnie sprawa wygląda inaczej. Jestem KITT, głos mikroprocesora Knight 2000, zamontowanego w czarnym pontiacu trans am, rocznik 82. Posiadam sztuczną inteligencję, która rozwija się bez mała od 30 lat. I właśnie dziś, w moje urodziny, naszła mnie ochota na zrobienie sobie bilansu. Co mi się w bycie swym udało, a co… zresztą, domyślacie się.

RODZINA

Ludzie powiadają, że najważniejsze w życiu i ważniejsze nawet od pieniędzy i kariery, jest mieć rodzinę. Posiadać kogoś bliskiego, kogoś kto zrozumie, kto zdenerwuje. Ale dalej będzie rodziną.

Jakoś mi się od początku z tą rodziną nie układało. Mój ojciec zmarł zanim naprawdę go poznałem. Potem okazało się, że mam starszego brata, ale cóż… w każdej rodzinie musi się trafić jakaś zgniła świeca zapłonowa. I zanim mój braciszek przestał rozrabiać, musiałem się wiele natrudzić.

Ludzie powiadają, że jak nie udaje ci się z tą rodziną "krwi", to warto poszukać rodziny "ducha". Co prawda "ducha" nie posiadam, jako maszyna, jednak potrafię sobie ową zależność wyobrazić. W moim przypadku chyba taką rodziną stała się ekipa Fundacji na Rzecz Prawa. Devon, niczym ten przyszywany ojciec, trochę surowy, wymagający, z trudem sięgający do portfela. Ale w sumie to był człowiek dobry, bardzo dobry. Szkoda, że już odszedł.

Dalej Bonnie. Była dla mnie kimś pomiędzy siostrą a matką. W jej troskliwych dłoniach nie groziło mi nic złego. Zwykle to dzięki niej wracałem do zdrowia. I to dzięki niej stawałem się lepszy.

No i on. Michael. Michael Knight. Brat? Przyjaciel? Chyba najważniejsza osoba dla mnie, jaka chodziła po tym świecie. Ciężko mi sobie wyobrazić byt bez niego. Znaczy wtedy, na początku. Tworzyliśmy może nie jedność, ale duet… no naprawdę wybuchowy. Zwłaszcza z moim turbodoładowaniem.

No ale cóż, tak wiecznie być nie mogło. I z czasem każda rodzina rozpada się. Devon już nie żyje, Bonnie nie widziałem wieki. Michaela spotykam częściej. Co prawda ludzie mówią mu wtedy David i tylko robią zdjęcia mnie i jemu… ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś znów razem wrócimy na trasę.

Mam taką nadzieję…

Swego czasu dotarły do mnie słuchy, że dorobiłem się potomstwa. Niedawno słyszałem o synu, wcześniej zaś o całej piątce. Niestety, nie dane było mi potwierdzić prawdziwość tych plotek. Tak samo zresztą, jak tego newsa o dalekim kuzynie gdzieś w Europie Środkowej…

KARIERA

Czy o karierze może mówić samochód? Zwykły chyba nie, ale taki gadający…

Wejście miałem, nie powiem, nie byle jakie. Lata 80., zachłyśnięcie się ludzkości nowoczesną technologią. I wtedy wlatuję ja. Całkiem dosłownie. Z zewnątrz czarny i lśniący, w środku kolorowy jak choinka. Ale to się wtedy podobało.

Okej, czasem mogło to wyglądać jak z Bonda. Albo jeszcze bardziej niemożliwie. Jeden samochód wytrzymuje ostrzał rakietowy, przeskakuje rozpędzony pociąg i jeszcze rzuca kąśliwymi uwagami? Ale to były takie czasy. To tak, jakby się czepiać gości od Johna 'Hannibala' Smitha, że zdołali przetrwać każdy wypadek. Albo MacGyvera za fryzurę. To była wtedy najczystsza kwintesencja rzeczywistości. I nikt jej nie chciał podważać.

A później… To moja wina, że ludzie zachcieli być zagubieni w fabułach? Że nie wystarczyło podać, że znaleziony ślad jest z gumy takiej a takiej, tylko podać, gdzie ją wyprodukowano, jaki ma skład na poziomie kwarków i że ktoś, w czasie jej odlewania, zajadał się precelkami? Że prostota, czasem naiwności, umknęły przed skomplikowaniem oraz mrokiem?

No tak, wiem, miałem wrócić w wielkim stylu. Znów ja i Michael, kontra cały świat. Ale na litość Billa Gatesa, kto wpadł na pomysł, żeby wcisnąć mnie w to coś… czerwonego?! Pytam się, kto?! No dobra, taka była wtedy moda, ale ludzie… trzeba mieć trochę rozeznania.

Ale nie mogę też tak całkiem narzekać. Bycie kultowym to chyba też duże osiągniecie. Okej, niektórzy śmieją się, wytykając wszystkie braki, niedoróbki i lipne deski rozdzielcze. Ale lepiej, żeby w ogóle mówiono, nieważne jak, niż nie mówiono. Tak chyba głosi jedna z naczelnych zasad show biznesu, co?

ZDROWIE

Trzydziestka u człowieka to taki moment, kiedy można zacząć zastanawiać się nad zdrowiem. U aut jest inaczej - już po 3 latach można się czuć bardzo staro i bardzo choro. A jak po drodze ciągle do ciebie strzelają, czasem mocno obiją, czasem poślą na nieprzyjemną kąpiel - no to później bolący wał korbowy czy strzykające wahacze to nic dziwnego. Ale auto ma tę przewagę nad ludźmi, że może bez większego problemu wymienić na nowe to, co akurat jest już niesprawne.

Dlatego nie narzekam. Istnieję sobie gdzieś na obrzeżach kultury masowej, od czasu wypływając jako miłe przypomnienie dawnych, kolorowych lat 80. Czy mi się taki układ podoba? Czy może to jest właśnie moja największa porażka? Nie rozpatrywałbym tego w tych kategoriach. Wszystko ma swój czas - czy to samochód, czy człowiek. Pocieszam się tym, że jeszcze kiedyś wrócę.

I to z takim turbo boostem, jakiego jeszcze nie widzieliście.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj