Z Carice van Houten i Liamem Cunninghamem, gwiazdami serialu Game of Thrones, rozmawia Kamil Śmiałkowski. Nowy, szósty sezon serialu ma premierę w poniedziałek 25 kwietnia na HBO. KAMIL ŚMIAŁKOWSKI: To co powiecie o Jonie Snow? Dużo macie z nim wspólnych scen w szóstym sezonie? LIAM CUNNINGHAM: To może ja już sobie pójdę. CARICE VAN HOUTEN: Niezła próba, ale nic z tego. Ale wiesz co... Nie rozumiem, czemu ta cała sytuacja wywołuje tak dużą presję na moją postać. Wszyscy wciąż gadają, że Melisandre powinna przywrócić go do życia. Jasne – chcemy, by dobre postacie wracały, ale odczepcie się ode mnie. Coś tam potrafię czarować czy zrobić jakąś truciznę, ale przywrócenie kogoś do życia do zupełnie inna sprawa. Więc miejmy jasność i nie czujmy się potem rozczarowani. Z drugiej strony za to właśnie kochamy ten serial. Tu czasem dobrzy też giną - jak w życiu. LC: A swoją drogą, to też świetne w tym serialu. Wszyscy widzą, że gość oberwał chyba dziesięcioma nożami w klatę i padł zakrwawiony. Jakie są od razu komentarze? "Nie, nie umarł". "To na pewno jakaś zmyłka". "Nie umarł, mówię wam". Ludzie, czego wam trzeba, by uwierzyć? Wybuchu bomby atomowej? A gdybyś miała moc wskrzeszania zmarłych, to które postacie w tym serialu chciałabyś przywrócić do życia? CvH: Wskrzesiłabym Joffreya... LC: Hahaha. To pewnie przez podobieństwo charakterów. CvH: Uwielbiałam go oglądać. Naprawdę to lubiłam. To świetna postać i świetny aktor. No i wskrzesiłabym też Charlesa Dance'a. To też jedna z moich ulubionych postaci i wielki aktor. LC: Z Joffreyem jest tak, że już za nim tęsknimy, bo uwielbialiśmy go nienawidzić. Gdy umierał, cały Internet zatrząsł się od komentarzy „Giń, ścierwo”, a tydzień później serial już był bez niego jakiś niekompletny... Przejdźmy do was. Czy Davos wciąż chce zabić Melisandre? LC: Nieustannie. CvH: Ale jako aktor czy postać? LC: To jeszcze muszę przemyśleć. Ta para ma przed sobą wielkie wyzwanie, bo przecież tyle ich różni, a byli i są na siebie skazani. Teraz wszystko się zmieni, bo przecież ten, który trzymał ich razem - król Stannis - zginął. Oboje zostali w zamku Czarnej Straży i oboje są w takiej samej sytuacji – stracili największy powód do życia i do dalszych działań. Na szczęście to nie jedyni ludzie z podobnym problemem. I co teraz z nimi będzie? Co zrobią? LC: No jak to co... Zrobią to, co będzie pokazane w szóstym sezonie, o którym nie powiem ani słowa. Spadaj na drzewo. Myślisz, że mnie podpuścisz? Że masz do czynienia z amatorem? Siedzę w tym od lat. Powiem tylko tyle, ile wszyscy wiemy. Stannis odszedł. Wszyscy to widzieliśmy. My przed telewizorami, bo oni jeszcze tego nie wiedzą. I tu zaczyna się nowy sezon – zobaczymy, jak się zachowają po tej wiadomości i co będzie dalej. I na tym zakończmy tę odpowiedź. Jak myślisz, kogo w tej sytuacji mogliby poprzeć? Którego króla albo królową? LC: Po śmierci Stannisa? Powiedziałbym, że Jona Snowa, ale przecież nie ma takiej opcji. Kogo w takim razie? Kto jest godzien? Może któreś z nas? CvH: Byłoby super, ale chyba nie ma takiej możliwości. LC: Ni huhu. A szkoda. Ale nie w tym serialu. Mam w głowie taką wizję, jak na końcu serialu siedzi na tronie ten zimny gość z północy, siedzi i pali cygaro, ale to chyba też mało prawdopodobne... Gra o tron to sporo mocnych postaci kobiecych. Która podoba ci się najbardziej? CvH: Bardzo lubię Cersei, to świetna, twarda baba. To prawda, że miałaś ją grać? CvH: To za dużo powiedziane. Brałam udział w przesłuchaniach do tej roli. Świetna jest też Maisie, czyli Arya. Jeszcze... Trudno wybrać, bo jest tu naprawdę tak wiele rewelacyjnych kobiecych postaci. LC: Tak, to wielki pozytyw tego serialu. Kobiety są tu bardzo ważne, bardzo silne i wpływają na losy całego świata. To rzadkość w telewizji. Mnóstwo kobiet, z którymi wolałbyś nie zadzierać. To fantastyczne. Taka Arya jest przecież prawdziwą małą maszynką do zabijania, a mnóstwo dziewcząt traktuje ją jako wzorzec do naśladowania. Nie wiem, do czego to doprowadzi w przyszłości... Twoja postać sporo grała nago. Jak do tego podchodzisz? CvH: No, nie jest to moja ulubiona forma pracy, a jak na razie dublerki trafiają się innym, więc się rozbieram. Kręcimy serial, który jest fantastyką, ale stara się być tak realistyczny, jak to tylko możliwe. Uważamy, że byłoby naprawdę dziwne i nienaturalne, gdybym w tych scenach próbowała się jakoś zakryć, schować. To taka postać. Ona się nie wstydzi, więc ja też nie mogę. LC: Myślę, że byłoby sporym nadużyciem z naszej perspektywy, gdybyśmy starali się ukrywać przed widownią cały ten seks czy przemoc. To były ostre czasy i trzeba to ostro pokazać. CvH: Normalnie przed kamerą często dzieją się rzeczy, które nie mają miejsca w normalnym świecie. No gdzie podczas seksu dziewczyna zostaje w staniku? Ja tak nie robię. LC: Mi się zdarza. CvH: To hipokryzja, na którą się nie godzę. Nie podoba mi się świat, w którym sutek na ekranie jest większym zagrożeniem od strzelającego karabinu maszynowego. Nie mówię, żeby pokazywać więcej nagości, ale to część życia, część świata i przestańmy mieć taki problem z naszą seksualnością. Jestem z Holandii i my tam do tego podchodzimy luźniej. To część życia – nasze matki też mają piersi. Powtarzam: to nie są moje ulubione momenty w pracy, tym bardziej że przecież robię się coraz starsza i w takich sekwencjach czuję się coraz mniej komfortowo, ale robimy to dla sztuki. A czy z tej perspektywy widzisz różnice pomiędzy europejskim a amerykańskim podejściem do ekranowej nagości? CvH: W ramach tego serialu? Między innymi. CvH: No właśnie tu jej nie ma. LC: To faktycznie coś niecodziennego. Kręcimy tu amerykański serial, ale bardzo po europejsku. CvH: Różnica jest z pewnością pomiędzy filmami kinowymi. Wszyscy zgadzamy się, że nieuzasadniona nagość jest po prostu nieuzasadniona. To po prostu cycki i tyłki. Ale czasem to ważne. Jak tu. Jak przy mojej postaci, która traktuje swe ciało jako broń. Używa go, by manipulować innymi. A co jak do tej pory było największym wyzwaniem przy pracy nad Grą o tron? CvH: No, trochę tego było. Chyba najbardziej scena porodu. LC: Tak, to było coś. Zimno, ciemno, posępnie. To nawet nie była jaskinia, a raczej taki tunel z wodą. Wiem, byłem tam kiedyś na wycieczce, gdy pokazywano nam lokacje, w których kręciliście. LC: Sam widzisz. Do zdjęć tam jeszcze dorobiono dodatkowe sztuczne elementy, było naprawdę mrocznie. CvH: Miejsce to dopiero jedno, a potem miałam tam dorobiony brzuch, rury, które doprowadzały tam różne ciecze, byłam naga, do ujęć malowano mi sutki, omal nie wypadłam z tej łodzi, obok mnie ten cholerny Irlandczyk i marudził... LC: Dzięki. CvH: A ja tkwiłam tam z rozłożonymi nogami i udawałam, że rodzę potwora. To było wielkie wyzwanie. A gdy skończyliście to ujęcie, to co było dalej? Poszliście na drinka? LC: Było dużo kawy. I papierosy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj