Cynthia Rothrock to postać wyjątkowa w historii kina, której wpływ na jego rozwój czasem wydaje mi się niedoceniany z uwagi na jej pracę na rynku kina akcji klasy B tworzonego na VHS. Jednak jako kobieta przełamywała bariery w sporcie i kinie zanim Hollywood w ogóle o tym pomyślało. Wiedzieliście, że była ona pierwszą kobietą, która na świecie została nazwana gwiazdą kina akcji? W świecie sztuk walki osiągnęła wszystko. A zaczęła trenować jako 13-letnia dziewczynka. Obecnie ma czarny pas siódmego stopnia w Tang Soo Doo, czarny pas w Tae Kwon Do oraz czarne pasy w stylach Kung Fu: Szpony orła, Północnego Shaolin, Pai Lum Tao i Wushu. W latach 80. zawodowo występowała na turniejach w formach z bronią i bez niej. To były czasy, gdy nie było podziałów na osobne kategorie męskie i żeńskie, więc wszyscy rywalizowali na jednym polu. Cynthia Rothrock była niepokonaną mistrzynią świata przez pięć lat w okresie 1981 - 1985. Nigdy nie została pokonana, bo przeszła na sportową emeryturę, gdy była na samym szczycie. Sztuki walki jednak towarzyszą jej przez całe życie, bo obecnie nadal prowadzi szkoły, uczy i jeździ po świecie na różne seminaria, gdzie zaraża dzieciaków pasją i spotyka się z fanami. Ciekawa jest historia z jej angażem do filmu Huang jia shi jie z 1985 roku, gdzie razem z genialną Michelle Yeoh brylowały na ekranie, kopiąc tyłki w widowiskowy sposób. Corey Yuen, obecnie legenda gatunku kina kopanego, był w Stanach Zjednoczonych, przeprowadzając casting. To były czas, gdzie po sukcesie Wejścia smoka, były podejmowane próby szukania "nowego" Bruce Lee. Cynthia Rothrock poszła tam przypadkiem, bo była członkinią grupy, która robiła prezentację sztuk walki. I to osoba odpowiedzialna za nich spytała: czy kobietę też można wziąć? Można było, ale Corey Yuen i producenci szukali mężczyzny. Jednak Yuen dostrzegł coś w Cynthi Rothrock i ją zatrudnił. Takim sposobem nie tylko stała się pierwszą zagraniczną gwiazdą filmów akcji w kinie z Hongkongu, ale to był pierwszy krok, by stać się niekwestionowaną gwiazdą kina akcji. Jej rozpoznawalność w epoce VHS była nie do zakwestionowania. Gdy szło się w tamtych czasach do wypożyczalni po nowy film z Cynthią Rothrock, trzeba było zapisywać się w zeszyciku w kolejce. Nie przeczę, że zawsze preferowałem jej dokonania w Hongkongu (notabene do dziś jest ona uznawana za jedną z największych gwiazd kina akcji w Chinach), ponieważ lata 80. to złota era dla gatunku. To wtedy też swoją pozycję budowali Jet Li, Donnie Yen, Sammo Hung Kam-Bo oraz Jackie Chan. A Corey Yuen czy Woo-Ping Yuen opracowali walki, które nie tylko przetrwały próbę czasu, ale wyglądają bardziej widowiskowo, niż wiele rzeczy nakręconych współcześnie. Dynamiczne, efektowne i zaskakująco realistyczne. Sama Cynthia w wywiadach wspomina, że powodem jest dość specyficzne podejście chińskich choreografów, którzy... kazali naprawdę zadawać ciosy. To właśnie dlatego to wszystko wygląda w taki sposób. A tak opowiadała o najpoważniejszej kontuzji podczas walki na planie Yes, Madam.
- Walczyłam z Dickiem Weiem, który kopnął mnie w głowę. Miałam zrobić unik i jego cios przeszedłby nad moją głową. Corey Yuen krzyknął: "Cięcie!:, ale Dick nie rozumiał angielskiego i nie wiedział, że to oznacza STOP! "Kiedy usłyszałam cięcie, zatrzymałam się i wtedy jego cios sięgnął mojej głowy. Krew zaczęła tryskać z mojego ucha. To był pierwszy raz, gdy myślałam, że zaraz zemdleję. Widziałam gwiazdy i padłam na ziemię, więc od razu zabrali mnie do szpitala. Tam mi powiedzieli, że kopnął mnie tak mocno, że rozcięło mi ucho w środku. Rana była jednak tak głęboka, że nie mogli jej zeszyć, więc tak naprawdę nic nie mogli zrobić. Potem wróciłam na plan i dokończyliśmy scenę" - wspominała w rozmowie z Kung Fu Kingdom.
Obecnie kino kocha superbohaterów, a takie postacie jak Kapitan Marvel czy Wonder Woman niewątpliwe będą inspiracją dla wielu osób. W szczególności kobiet, które chcą oglądać na ekranie twarde i silne bohaterki ratujące dzień. W latach 80. coś takiego nie było możliwe, a w Hollywood rodziło się kino akcji oparte na twardzielach. W mainstreamie nie było kobiecych gwiazd gatunku, a takie osoby jak Sigourney Weaver oraz Linda Hamilton, choć odegrały kluczową rolę w przecieraniu szlaku dla silnych bohaterek w kinie, miały jedynie pojedyncze role mające wielkie znaczenie. To w tym czasie Cynthia Rothrock po powrocie z Hongkongu tworzyła swoje pierwsze filmy na rynku amerykańskim, osiągając status gwiazdy kina akcji. Choćby jej rola China O'Brien osiągnęła sukces. Nie miało znaczenia to, że robiła niskobudżetowe filmy na rynek VHS. Była popularna, jej akcyjniaki sprzedawały się jak świeże bułeczki, a fani na całym świecie chcieli więcej. Była nawet sytuacja dość nieoczekiwana przy Honor and Glory, gdzie producent przeznaczył większość budżetu na jej gażę, bo tak bardzo była ważną osobą. Problem był taki, że wówczas nie starczyło dla reszty ekipy... Nie raz czytamy o tym, jak rozwijało się kino i jakie jednostki miały wpływ na to, by kobiety miały miejsce w kinie akcji i nie tylko. I tak jak zawsze jednym tchem ktoś wymienia Linda Hamilton czy Sigourney Weaver, Cynthia Rothrock często jest zapominana. Wiem, że to z powodu jej ról dalekich od kinowego mainstreamu, ale nie da się powiedzieć, że nie miała wpływu. To ona w końcu stała się pierwszą kobietą będącą gwiazdą kina akcji. I osiągnęło to ciężką pracą, wytrwałością i przełamywaniem różnych granic. Nigdy nie była obsadzana w rolach dam w opałach czy ofiar, to ona zawsze rozdawała karty i miała mocną pozycję. To przecież dzięki jej filmom dla pokoleń fanów (a wielu z nich też stała się filmowcami, producentami i ludźmi związanymi z branżą) oglądanie kobiety w kinie akcji było czymś normalnym. Lata 80. i 90. rządziły się swoimi prawami, gdzie na kinowych ekranach to Schwarzenegger, Stallone czy Van Damme byli bohaterami i gwiazdami. Rothrock pokazywała na rynku VHS, że silne kobiety na ekranie to coś normalnego i fajnego. Nie potrzebowała do tego dublerek, bo wszystko robiła sama. Każdy, jak zobaczył, co ona wyczynia, nie mógł wyjść z podziwu. Dlatego sądzę, że choć obecnie jest trochę zapomniana, jej rola w rozwoju kina akcji i wydeptaniu ścieżki, którą obecnie kroczą Kapitan Marvel, Czarna Wdowa, czy Wonder Woman, jest kluczowa i nie do zakwestionowania. W latach 80. i 90. nie było superbohaterów. Cynthia Rothrock była jednak moją superbohaterką. Jako nastolatek zafascynowany kinem sztuk walki, byłem pod niezwykłym wrażenie jej wyczynów, bo to, co ona pokazywała na ekranie, to było jak emanacja prawdziwych supermocy. Tylko w odróżnieniu od Wonder Woman czy Kapitan Marvel, ona to wszystko naprawdę robiła na planie, a te moce,  umiejętności będące efektem wytężonych treningów. A nawet dziś, jak patrzę na niektóre walki z jej filmów z Hongkongu, nie mogę wyjść z podziwu, jak to perfekcyjnie i niesamowite wygląda. Szczególnie jej popisowy Scorpion Kick, czyli specjalnie uderzenie, z którego była znana. To było coś, na co się czekało. W momencie, gdy podczas walki bohaterka jest przytrzymywana, było wiadome, że zaraz pochyli się i znad jej głowy wyjdzie uderzenie. To wywoływało u mnie "wow" w latach 80. i 90 i wywołuje po dzień dzisiejszy. Tak naprawdę wiele osób może ją znać dzięki grze Mortal Kombat. Wiedzieliście, że ona była inspiracją dla Sonyi Blade? Twórcy wykorzystali jej ciosy i podobiznę, ale... sprawa okazała się dość skomplikowana i nie do końca legalna. Sama wspomina w wywiadach, że ludzie od gry skontaktowali się z nią, ale była ona dla nich za droga.
- Wykorzystali moją podobiznę i ciosy, z których byłam najbardziej znana oraz zmienili jej imię. Kiedy jestem na konwentach, niektórzy ludzie rozpoznają mnie z uwagi na tę postać, ale tak naprawdę nic nie miałam z tym wspólnego. Ta firma nie zrobiła tego w sposób legalny. Mogłam ich pozwać, ale nie jestem taką osobą - wspomina w rozmowie z We Got This Covered.
Niektórzy mogą znać ją też z wiralu na YouTubie, czyli z najgorszej walki w historii z filmu Undefeatable. To był jeden z jej gorszych filmów tworzonych w USA, gdzie wszystko to wyglądało wręcz komicznie. Wideo z tą walką ma obecnie 12 mln odsłon i jest tak kuriozalna, że sama Cynthia Rothrock nie do końca rozumie powodów popularności i kultowości. Sama sądzi, że wyszła z tego niezamierzona komedia, ale to był czas, gdy po prostu trzeba było robić swoje. I miała szanse zagrać w kinie klasy A. Chodzi oczywiście o żeńską wersję Niezniszczalnych, gdzie miała zagrać główną rolę. Ostatecznie do dzisiejszego dnia projekt nie został zrealizowany. Wspomina w wywiadach, że rozmawiała z producentem Adi Shankarem o tym tej roli, więc takie plany to coś więcej niż plotka. Swego czasu miała nawet propozycję zagrania w filmie akcji z Sylvester Stallone, którego reżyserem miał być nagrodzony Oscarem, William Friedkin. Niestety też nic nie wyszło, bo... scenariusz był do bani. Gdy Friedkin go przeczytał, zrezygnował i całość się rozpadła jak domek z kart. Cynthia w różnych wywiadach zdaje sobie sprawę, że osiągnęła naprawdę wiele. Jej marzeniem w karierze filmowej jest zagranie w czymś na ekranach kin. Sama nie rozumie, dlaczego nie pojawiła się w Niezniszczalnych, skoro była jedyna kobiecą gwiazdą kina akcji w latach 80. i w wywiadach nie kryje swoje frustracji, że w sequelu zatrudnili aktorkę, która nie potrafi walczyć. Ciekawe jest to, że wielu krytyków filmowych podziela jej zdanie, ale nigdy chyba nie poznamy odpowiedzi. Być może kiedyś Stallone lub ktoś zrealizuje kolejną odsłonę i Cynthia Rothrock będzie mieć okazję zaprezentować swoje niezwykłe umiejętności na wielkim ekranie? Jako fan jej osoby i kina akcji, chciałbym to zobaczyć. Cynthia Rothrock była moją superbohaterką, bo jako aktorka i mistrzyni sztuk walki potrafiła pokazywać na ekranie coś nieoczekiwanego. Coś, co śmiało mogliśmy nazwać: nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jej charyzma sprawiała, że oglądało się ją z niezwykłym zainteresowaniem i fascynacją. I być może dlatego chciałbym, aby historia kina o niej nie zapomniała i roli, jaką odegrała w rozwoju gatunku kina akcji. W latach 80. i 90. to ona inspirowała kobiety i mężczyzn do sztuk walki i kina akcji. A między innymi to ona odpowiada za to, że kino kopane jest moją pasją, a uwielbienie analiz zadawanych ciosów w choreografiach walk prawie że obsesją. Być może bez Cynthi Rothrock moja edukacja filmowa nigdy nie byłaby pełna i wiem, że tak jak wiele ważnych dla mnie popkulturowych inspiracji, jej obecność na ekranie ukształtowała mnie jako obecnie dziennikarza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj