Damian Nenow to reżyser specjalizujący się w animacji, twórca między innymi nagrodzonego Europejską Nagrodą Filmową filmu Jeszcze dzień życia. Nam opowiedział o swoim nowym projekcie dla Netflixa, Rybiej nocy, odcinku antologii pod tytułem Miłość, śmierć i roboty.
NORBERT ZASKÓRSKI: Jaka była twoja pierwsza reakcja, gdy dowiedziałeś się, że wielki David Fincher i wschodząca gwiazda Hollywood, Tim Miller, chcą z tobą współpracować przy tym projekcie?
DAMIAN NENOW: Oblałem się rumieńcem. [śmiech] To był fantastyczny moment i w pewnym sensie był on zaskoczeniem, jednak nie do końca. My wszyscy tak naprawdę bardzo dobrze się znamy, mam tu na myśli środowisko, do którego należą studia podobne do Platige Image, zajmujące się animacją, takie jak Blur należące do Tima Millera lub Axis. To mała grupa ośrodków tworzących animację komputerową, których jest mniej niż dziesięć na świecie. Wszyscy znamy się od wielu lat. Można powiedzieć, że Platige Image i Blur to takie bliźniacze studia. Z Timem Millerem miałem okazję już spotkać się dużo wcześniej przed
Love, Death & Robots. Ta koncepcja animowanej antologii zaczęła pojawiać się już jakiś czas temu, ale głównie w postaci szeptanej.
Wiedzieliśmy, że to będzie dla nas ogromna gratka, ale również wiedzieliśmy, że Tim będzie chciał zaprosić do współpracy Platige Image ze względu na styl animacji, którym operujemy. Twórcy projektu uznali, że będzie on tą ważną wartością dodaną do tej antologii. To dla mnie wielki zaszczyt, ponieważ to styl kontynuowany przeze mnie od czasów mojej krótkometrażówki
Paths of Hate. Wtedy był on czymś pionierskim, teraz zapewne już mniej. Jednak cieszę się, że mogę dalej tworzyć w tej wizualnej konwencji, ponieważ
Paths of Hate to chyba najważniejszy dla mnie film w życiu, który był przełomem w mojej karierze.
Gdy przeczytałeś opowiadanie Joe Lansdale'a, na którego podstawie powstała Rybia noc, co najbardziej urzekło cię w tej historii?
Byłem wzruszony. Głębia, którą niesie ze sobą to opowiadanie jest czymś fantastycznym, co zostawia wiele ścieżek do interpretacji tej historii. W pewnym momencie zobaczyłem w tej opowieści umierającego ojca, który żegna się w szpitalu ze swoim synem. Poczuliśmy impuls, żeby nie robić czegoś, czego nie cierpimy. Moim ukochanym filmem jest
Niekończąca się opowieść, która jest czystą kreacją. Uwielbiam dodawać coś od siebie, wobec tego to opowiadanie, które zostawia spore pole do interpretacji sprawiło, że czuliśmy się bezpiecznie przepuszczając te historię przez naszą wizję. Scenariusz do tej animacji był zmieniany kilka razy, dusza i serce opowieści zostały, ale dodaliśmy również sporo od siebie. Jest to nasza wizja, będąca subtelną interpretacją materiału źródłowego, ponieważ nie chcieliśmy robić pretensjonalnej animacji, która podawałaby na tacy jedną z wersji rozumienia tego filmu. Natomiast moja ulubiona ścieżka interpretacji tej opowieści to ta mówiąca, że jest to historia o Dedalu, który marzy, aby być Ikarem.
Z trzech tytułowych haseł antologii Rybia noc zdecydowanie najmocniej porusza temat śmierci. Jak w twoim odczuciu wasz film opowiada o tej kwestii?
Mówi o śmierci, ale w kontekście życia. Opowiada o odwadze, aby nie bać się w pełni korzystać z naszego żywota. To film o odwadze Dedala, o człowieku, który marzy, aby wyrwać się z pewnych schematów i nadać swojemu życiu pęd. W filmie mamy do czynienia ze starszą osobą, której psuje się samochód na środku pustkowia, martwego miejsca. To jest impuls, który sprawia, że ten człowiek zaczyna fantazjować o wszystkim, czego nie odważył się zrobić w życiu. Chciałby być Ikarem i lecieć do Słońca. Z drugiej strony pojawia się inny aspekt życia, doświadczenie. Ten mężczyzna jest po prostu zmęczony swoją egzystencją i wie, że ten metaforyczny wosk ze skrzydeł Ikara niedługo się roztopi.
Powiedziałeś, że Rybią noc bardzo chciał nakręcić Tim Miller. Jak wyglądała współpraca twórcza z nim? Czy dawał wiele wskazówek dotyczących tego projektu?
Tak, właściwie non stop to robił. Ten cały proces polegał na tym, że była to bardziej praca partnerska, kreatywna niż zamówienie biznesowe. Najbardziej podziwiam Tima za to, że jest człowiekiem z taką energią, dzięki której potrafi prowadzić własne, wielkie studio, kręcić nowego Terminatora i sprawować pieczę nad 18 filmami animowanymi, które powstają dla Netflixa.
W animacji najważniejsze jest to, aby twórca miał swój wyrazisty styl. Ty taki posiadasz. Jakbyś go określił?
Jeżeli miałbym znaleźć konkretną nazwę, to powiedziałbym, że jest to poważna stylizacja. To dosyć skomplikowana sprawa, natomiast jest ona kluczowa dla większości projektów, które zrealizowałem. Polega ona na sposobie obrazowania, który jest bardzo przystępny i lekkostrawny dla widza, niekoniecznie lubiącego animacje. To jest coś dla odbiorcy kinowego, który zamiast na opowieści o zwierzątkach woli się wybrać na poważne kino wojenne dla dorosłego widza. Do tego rodzaju obserwatora mój styl trafia.
Według ciebie, w jakim kierunku zmierza animacja na świecie. Czy kinowe produkcje tego typu będą stawać się rozrywką wyłącznie dla dojrzałego widza, czego zwiastunem jest choćby Spider-Man: Into the Spider-Verse? A może animacje dla dorosłych znajdą świetne pole do rozwoju w postaci platform streamingowych?
Myślę, że platformy streamingowe będą takim miejscem, gdzie animacja dla dojrzalszych widzów znajdzie swój dom. Netflix dał naszym projektem pewien impuls do działania, myślę, że inne serwisy to podłapią. To idealne miejsca, aby pokazać tę animację eksperymentującą z formą, z plastycznością.
Rick and Morty czy
South Park to produkcje posługujące się surową, uproszczoną formą, gdzie ważniejsze od strony wizualnej są anegdoty. Jednak w przypadku
Miłość, śmierć i roboty, Spider-Man: Uniwersum czy
Another Day of Life to mówimy o animacji jako sztuce wizualnej. Taki sposób przedstawienia nie był do tej pory atrakcyjny biznesowo dla inwestorów, którzy nie chcieli ryzykować dając pieniądze na takie projekty. Jednak Netflix otworzył tu jakieś drzwi. Marzę, żeby zostały one otwarte na oścież i pojawił się przeciąg.
To na koniec chciałbym cię spytać o twoje kolejne projekty. Nad czym teraz pracujesz?
Robię całą masę projektów. O większości oczywiście nie mogę niczego powiedzieć. Dewelopuję parę historii, które są na dosyć wczesnym etapie rozwoju. Chcę chwycić za rogi pewnego polskiego twórcę science fiction, ale nie zdradzę na razie szczegółów, kogo mam na myśli. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h