DAWID MUSZYŃSKI: Fani czekają na kontynuację wątku rozpoczętego w poprzednich sezonach, czyli tego, co wydarzyło się w Cytadeli. Czy jest szansa, że wrócimy do niej w 5. sezonie? Zobaczymy, jak wyglądają rządy Złego Morty'ego? DAN HARMON: Tak, ten moment nadszedł. Wracamy do Cytadeli i do tej kanonicznej opowieści o Ricku będącym Nieskończonym Rickiem. Zobaczymy świat, w którym Ricki wybrał swojego pierwszego Morty’ego na prezydenta. Wiemy, jak bardzo fani chcieli wrócić do tego świata, więc im to umożliwiliśmy. Sami też czekaliśmy na ten moment. Jednak nie chcieliśmy, by to było jakieś wymuszone. To waży wątek dla naszego serialu, dlatego musiał być dobrze przemyślany i zaplanowany. A macie już pomysł, jak ten wątek pociągnąć dalej? Oczywiście, że nie i nie mówię tego złośliwie. Prawda jest taka, że my to wszystko wymyślamy na poczekaniu. Nie ma jakiejś biblii czy rozpisanej historii, którą uzupełniamy. Tworzymy na bieżąco i to nam najlepiej wychodzi. Wiem, że to największa zbrodnia przy tworzeniu serialu telewizyjnego, ale taka jest brutalna prawda. Gdy coś sobie z góry założysz, a potem okazuje się, że serial ma jednak być ciągnięty dłużej, to zjadasz swój ogon, a fani zaczynają się wściekać. Najlepszym przykładem są Zagubieni. Wciąż nie mogę uwierzyć, jak bardzo to zostało skopane. Nagle zostajesz z tym misiem polarnym na wyspie i starasz się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Jednak czujesz, że jesteś skazany na porażkę, więc idziesz w zaparte. Zaraz mi też powiesz, że byłeś zaskoczony sukcesem swojego serialu. Oczywiście, że byłem. Jestem aroganckim gościem, który zawsze jest przekonany, że robi najgenialniejsze rzeczy pod słońcem, ale nigdy bym się nie spodziewał, że kreskówka, którą robię po godzinach, będzie bardziej popularna niż Community, przy którym miałem wsparcie wielkiej stacji telewizyjnej. Moje ego tego nie przewidziało. Pandemia wpłynęła jakoś –  negatywnie lub pozytywnie – na twój proces twórczy?  Raczej była ona niezauważalna. Wpadamy na te wszystkie genialne pomysły w ten sam sposób: siedząc w domu i nic nie robiąc (śmiech). Nie będę ściemniał, w Stanach łatwo jest oszukiwać w takich sprawach. Gdy ma się serial, który jest emitowany w telewizji przez np. dwa sezony, można zatrudnić jakichś nowych scenarzystów, którzy go widzieli lub są fanami. Zgłaszają swoje pomysły, ty je bierzesz i wykorzystujesz. Oni się cieszą, na ciebie spada cały splendor, więc też się cieszysz. I jeszcze fani się cieszą, bo są nowe odcinki. Każdy się cieszy (śmiech).
foto. naEKRANIE.pl
Jak wiadomo, wszyscy lubią crossovery. Każdy z fanów starał się wyłapać połączenia Ricka i Morty'ego z Link not found. Czy jak Spoza układu dostali 2. sezon, to możemy też liczyć na jakiś crossover z tym serialem? Jeśli mam być szczery, to nawet jeszcze tego serialu nie obejrzałem. Ani jednego odcinka. Zrobię to dopiero, jak obejrzę Atlantę, a to nie nastąpi szybko. Nie planuję teraz crossoveru z tymi bohaterami. Może oczywiście tak się zdarzyć, że Scott zaproponuje, byśmy te seriale jakoś na chwilę połączyli i mnie do tego przekona. Sam z siebie tego nie zrobię, bo nie znam tak dobrze materiału źródłowego. Choć muszę powiedzieć, że był to chyba najtańszy crossover w historii telewizji. Wszedłem kiedyś przypadkowo na nagranie Justina, gdy czytał kwestie Spoza układu i ze zdziwieniem zapytałem, co za tajny odcinek mojego serialu nagrywa, bo nic o nim nie wiem. Tak bardzo te dwie produkcje są do siebie zbliżone. Mówię ci, to jest mokry sen każdego z naszych księgowych. Mamy praktycznie tych samych ludzi, to samo biuro… można to zrobić, nie wydając za dużo dodatkowych pieniędzy. Bajka. Chciałbym jeszcze dodać dla wszystkich decydentów, którzy mnie czytają lub podsłuchują nasze rozmowy: nikt mnie nigdy nie zaprosił do oglądania Spoza układu (śmiech). Więc to nie jest też tak, że się przed tym bronię. Gdy oglądam ten serial, zastanawiam się zawsze, czy są jakieś tematy, których nie możecie poruszać. Czy ta linia, której nie przekroczycie, jest gdzieś wytyczona? Sam zawsze się zastanawiam nad tym, czy ta linia istnieje. Na naszych spotkaniach żadne restrykcje nie padają. Jesteśmy wszyscy odpowiedzialnymi dorosłymi, co może w kontekście naszego serialu brzmi groteskowo. Gdy rzucimy jakieś pomysły, od razu wiemy, czy są one dopuszczane, czy nie. Więc sami sobie gdzieś tę linię ustawiamy. Jest nią chyba dobry smak. Jeśli coś nie jest zabawne, a ma tylko szokować, to nawet tego nie zgłaszamy na spotkaniach. Jeśli jednak pytasz, czy stoi nad nami jakiś cenzor, który słucha pomysłów i ogląda odcinki, a później mówi, że mamy coś usunąć, to nikogo takiego nie ma. Musisz pamiętać, że przecież ten warty miliardy biznes został zbudowany na przełamywaniu tabu i mówieniu rzeczy, których nie powinno się mówić na głos. Patrz mój komentarz o Zagubionych. Pamiętam, że podczas pracy na Community mieliśmy listę tematów, których nie mogliśmy poruszać, a i tak jakoś je obchodziliśmy. Jednym z takich przykładów były strzelaniny w szkołach. Przegadaliśmy to pomiędzy scenarzystami, wymyśliliśmy wojnę paintballową i to przeszło. Da się więc to obejść tylko wymaga to pracy, która nie zawsze procentuje humorem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj