Dave Filoni swoje pierwsze kroki w uniwersum "Gwiezdne Wojny" stawiał, tworząc 6 sezonów serialu Star Wars: The Clone Wars. Teraz on, Greg Weisman oraz Simon Kinberg wspólnie odpowiadają za Star Wars Rebelianci. Jest to nowy animowany serial będący kontynuacją epickiej tradycji legendarnej sagi "Star Wars", pełny świeżych, ekscytujących przygód. Akcja serialu rozgrywa się między III i IV epizodem filmowej sagi, w czasach, w których Imperium przejmuje kontrolę nad galaktyką, aby polować na ostatnich rycerzy Jedi. Widzowie będą śledzić losy nowych bohaterów – garstki rebeliantów – i zobaczą początki oporu wobec przemocy Imperium w przygodach pełnych akcji i humoru.

[video-browser playlist="632091" suggest=""]

Jak opisałbyś swój nowy serialowy projekt, "Star Wars Rebelianci"?

"Stat Wars Rebelianci" to "Star Wars" w klasycznym wydaniu. Jest to serial utrzymany w tradycji starych telewizyjnych seriali, a przedstawia on awanturnicze losy głównych bohaterów. Na podobnej zasadzie działał niegdyś George Lucas, który oparł swoje "Star Wars" na takich serialach jak "Flash Gordon" czy "Buck Rogers". Choć "Wojny klonów" były inspirowane prequelami "Star Wars", to "Star Wars Rebelianci" wywodzą się z oryginalnej trylogii. Odkąd sięgam pamięcią, interesowałem się wszechświatem "Star Wars". Praca nad tym projektem jest więc dla mnie szczególnie ekscytująca. Każdego dnia wsiadam do samochodu i odjeżdżam w galaktykę…

Jak wpadłeś na to, by stworzyć "Star Wars Rebelianci" w takim wyglądzie?

Kiedy Kathleen Kennedy [prezes Lucasfilm] poprosiła mnie, abym pomyślał o nowym serialu telewizyjnym "Star Wars", wiedziałem już, że chciałbym stworzyć show inspirowane oryginalnymi konceptami graficznymi z trylogii "Star Wars". Kathleen bardzo spodobał się ten pomysł, ponieważ tak jak ja kocha obrazki Ralpha McQuarriego – jednego z najbardziej utalentowanych twórców oryginalnego świata "Star Wars". Myślę, że "Star Wars Rebelianci" to list miłosny wysyłany w przeszłość, który napisali świetni, utalentowani artyści. Oddajemy cześć przeszłości, ale zdecydowanym krokiem zmierzamy w przyszłość, aby opowiadać emocjonujące historie, o których wcześniej nikomu się nie śniło.

Kiedy zdecydowałeś się na stworzenie nowych bohaterów na potrzeby serialu?

Nie chciałem żyć w świecie nostalgii za "Star Wars" i powtarzać rzeczy i sytuacje, które lubiłem w dzieciństwie. Chcę dotykać nowego, zaglądać w nieznane mi dotąd kąty. Chcę poznawać nowych bohaterów, miejsca i pojazdy, o których od zawsze marzyli fani. Chcę rozwijać "Star Wars" – i to jest coś, czego nauczyłem się od George’a Lucasa.

Czytaj również: Recenzja dwóch pierwszych odcinków "Star Wars Rebelianci"

Kiedy po raz pierwszy poznałeś George’a Lucasa?

Musiałem stawić się na rozmowę kwalifikacyjną z George’em, aby dostać pracę reżysera nadzorującego nad "Wojną klonów". Już wówczas poznałem George’a, a on musiał osobiście zaakceptować moją kandydaturę, gdyż oznaczało to wspólną pracę nad serialem. Mówiąc serio, nie spodziewałem się, że dostanę tę pracę. Myślałem, że po prostu fajnie będzie poznać George’a Lucasa. Z jakiegoś powodu George stwierdził, że może ze mną pracować i że się nadaję. Powierzył mi bohaterów z tego niezwykłego wszechświata, który stworzył. Bardzo to wszystko doceniam. Praca z Lucasem to tak, jakby być w najlepszej na świecie szkole filmowej. Przez ostatnie 8 lat Wiele się od niego nauczyłem. Jest on świetnym, kultowym twórcą filmowym, a mimo to znalazł czas, aby nauczyć mnie wszystkiego o "Star Wars". Przekazał mi, co mu się podoba, a co nie. Poradził jak to zrobić, aby "Star Wars" grało jak należy. Teraz moją pracą jest kontynuacja jego dzieła dla nowych pokoleń fanów.

Jak bardzo stresowałeś się swoim pierwszym spotkaniem z George’em Lucasem?

Tako naprawdę to wcale nie było stresująco, chociaż w sumie mogło być. Naprawdę, jedyna rzecz, o której myślałem to: "Za chwilę spotkam człowieka, którego od wielu lat uważałem za geniusza… Byłoby nieciekawie, gdyby okazało się, że nie jest on zbyt miłym facetem". Ale nie powinienem był się martwić na wyrost. George okazał się świetnym człowiekiem. Przez cały okres współpracy okazywał mi wiele życzliwości. Uczył mnie niczym mentor, co było fantastyczne.

[video-browser playlist="632093" suggest=""]

Przejmowałeś się tym, że możesz być zupełnie onieśmielony podczas spotkania na rozmowie o pracę z jednym z twoich idoli?

Nieszczególnie. Mój wujek dał mi świetną radę. Powiedział: "George to tylko człowiek. Tak jak każdy, codziennie rano wkłada spodnie". Wszyscy moi krewni pomogli mi nie stracić głowy. Zdawałem sobie sprawę, że są nikłe szanse, bym zdobył tę pracę, a na dodatek wiązałaby się ona z ogromną odpowiedzialnością. Oznaczałaby współpracę z tymi wszystkimi wspaniałymi, kreatywnymi ludźmi jak z równymi, poza tym trzeba by było pozyskać ich szacunek i zaufanie. Moją radą dla wszystkich młodych filmowców byłoby słuchanie. Nigdy nie zrobisz na nikim wrażenia, popisując się lub będąc nad wyraz głośnym. Słuchaj tych, którzy wiedzą znacznie więcej od ciebie. Słuchaj i rób wszystko najlepiej, jak potrafisz. George zwykł mi powtarzać: "Odważ się być świetnym". Brzmi to dość zwyczajnie, ale oznacza, że musisz podejmować ryzyko i korzystać z okazji. Podążaj za nieoczekiwanym, kiedy tworzysz swoje historie.

Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane ze światem "Star Wars"?

Kiedy byłem dzieckiem i film "Star Wars Część IV: Nowa nadzieja" pojawił się na dużym ekranie to wtedy znaczył on dla mnie więcej niż wszystko. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Nie mogę sobie wyobrazić, być dzisiaj dzieciakiem, mającym wszystkie media do dyspozycji, a nawet móc puścić film z telefonu. Wtedy mnie to jeszcze nie dotyczyło. Kiedy pojawiło się "Star Wars Część IV", pobudziło ono wyobraźnię wszystkich, gdyż było to tak nietypowe i ekscytujące. Na poziomie osobistym – wraz z bratem odnosiliśmy historię Hana Solo i Luke’a Skywalkera do siebie. Moi rodzice kochali zaś operę, a "Star Wars" okrzyknięto "space operą", swoją niezwykłą muzyką rozbrzmiewało więc ono w naszym domu.

Jak sądzisz, dlaczego oryginalna trylogia "Star Wars" była tak wielkim sukcesem?

"Star Wars" chwyciło za serce każdego dzieciaka, którego znałem. Wizualizacje nie przypominały niczego, co dotychczas widzieliśmy. Wszyscy zbieraliśmy figurki, książki, nagrania i ścieżki dźwiękowe ze "Star Wars". Ja powiązałem to z moją zdolnością rysowania i upodobaniem do opowiadania historii. Przypominało mi to te wszystkie historie czytane mi przez rodziców jak "Hobbit" czy "Władca Pieścieni", a muzyka kojarzyła mi się z operami Wagnera. Dostrzegałem wiele podobieństw między różnymi historiami, co wyjątkowo mnie urzekało, bo od zawsze ciągnęło mnie do opowiadania historii. "Star Wars" było wszystkim: komedią, dramatem, filmem akcji. Miało to wszystko. Myślę, że podobny konglomerat chcieliśmy stworzyć w "Star Wars Rebelianci". Zależało nam, aby było dramatycznie i ekscytująco. Miało być również zabawnie, bo sądzę, że to, co poruszało wszystkich w "Nowej nadziei" to fakt, że Han, Luke i Leia wywoływali śmiech. Byli oni w zwariowanych, desperackich sytuacjach, ale nieustannie rozśmieszali widza. Powodowali, że film był dla każdego – nie tylko dla fanów science fiction, czy fantasy.

[video-browser playlist="614041" suggest=""]

Jak opisałbyś swoją drogę od superfana "Star Wars" do producenta wykonawczego animacji "Star Wars"?

To była dziwaczna podróż, ale wyjątkowo udana. Zawsze uwielbiałem rysować i od zawsze kochałem filmy. To powiodło mnie w stronę animacji. Od tego momentu po prostu ciężko pracowałem. W przypadku każdego projektu w branży, zawsze starałem się wykonywać jak najlepiej swoją pracę. I było tak począwszy od "Bobby kontra wapniaki", a na "Star Wars Rebelianci" skończywszy.

Co ten wewnętrzny maniak siedzący w tobie myśli o tym, że pracujesz nad nowym kultowym projektem "Star Wars"?

Myślę o tym cały czas. To niesamowite! Wiesz co? Musi być gdzieś dzieciak, który teraz wychowuje się na prequelach lub "Wojnach klonów" i pewnego dnia będzie siedział tu, na moim miejscu. Myślę, że na tym to wszystko polega. Historia musi się toczyć. Następcy muszą dorosnąć, a ty musisz dać się im zastąpić. Pokolenie po pokoleniu. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, co ci ludzie wymyślą w przyszłości.

Serial "Star Wars Rebelianci" będzie emitowany w Disney Channel i Disney XD na całym świecie. Czy serial przemówi także do starszej widowni?

Sam jestem starszym fanem, a z przekonaniem mogę powiedzieć, że serial absolutnie do mnie trafia. Nie mówię tego tylko dlatego, że jestem zaangażowany w jego produkcję. Mówię to, bo ilekroć pokazuję animację ludziom, którzy wychowali się na oryginalnej trylogii "Star Wars", są oni niezwykle podekscytowani. Widzą Szturmowców, Myśliwce TIE i Gwiezdnych Niszczycieli – wszystkie te kultowe rzeczy, które znamy z czasów dzieciństwa – i wspomnienia powracają. Wygląd jak również warstwa dźwiękowa "Star Wars Rebelianci" wprawiają w nostalgię, więc myślę, że serial definitywnie przemówi do starszych fanów. Co ważniejsze, otworzy też nowe pokolenie na historie "Star Wars". Mam nadzieję, że rodzice wraz z dziećmi będą wspólnie oglądali serial. "Star Wars Rebelianci" zatrze różnice pokoleniowe i na nowo połączy widownię.

[video-browser playlist="632095" suggest=""]

Jak pracuje się z Disneyem nad nowym projektem?

Ludzie z Disneya byli pełni szacunku do twórców z Lucasfilm, ponieważ wiedzą, jak dobrze znamy wszechświat "Star Wars". Disney wie, że ma do czynienia z osobami, które kierowały sagą przez wiele, wiele lat. Tak naprawdę, mamy szczęście, bo każdy, z kim pracujemy, bardzo szanuje to, czym jest "Star Wars". Każdy chce oddać filmowi honor i zapewnić, że będziemy mogli kontynuować tradycję zapoczątkowaną przez Lucasfilm. Myślę, że jesteśmy na właściwej drodze. Nie mogę się doczekać, aż wszyscy będą mogli to zobaczyć.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj