Choć z pozoru Days Gone zdaje się być kolejną opowieścią o apokalipsie zombie, jednak takie szufladkowanie tej produkcji byłoby dla niej po prostu krzywdzące. To, co już na wstępie wyróżnia ją z morza innych tego typu produkcji, to jej główny bohater. Deacon St. John to twardy facet z przeszłością. I to nie byle jaką, bowiem nasz protagonista to członek gangu motocyklowego, w którym zajmował się rozwiązywaniem problemów metodami siłowymi. Definiuje to nie tylko walory fizyczne Deacona, ale również jego osobowość. To człowiek z zasadami, silnym poczuciem więzi i braterstwa, które pomagają mu przetrwać w świecie zniszczonym przez śmiertelny wirus. W jego skórze przyjdzie nam przemierzać tereny północno-zachodniego wybrzeża USA, od pustyni w stanie Oregon, aż po bardziej górzyste, gęsto zalesione tereny. Po regionie tym będziemy się poruszać przede wszystkim za pomocą motocykla, który może być uznany wręcz za drugoplanowego bohatera, biorąc pod uwagę jego istotną rolę oraz szerokie możliwości ulepszeń. Towarzyszyć nam będzie Boozer, również członek gangu i jedyna bliska Deaconowi osoba, jaka pozostała przy życiu. Głównymi antagonistami Days Gone są Świrusy, zmutowani przez tajemniczy wirus ludzie i zwierzęta. Nie są to standardowe, powolne zombie znane z większości produkcji, znacznie bliżej im do stworzeń choćby z I Am Legend, są szybkie, niezwykle silne, posiadają wyostrzone zmysły i wilczy apetyt na ludzkie mięso. Na swojej drodze spotkamy ich kilka rodzajów. Od Traszek, czyli przemienionych małoletnich, przez najbardziej pospolite Rojaki, po zmutowane mordercze niedźwiedzie. Jednak nawet te ostatnie, mimo swojej siły i niesamowitej wytrzymałości, bledną w porównaniu z Hordą. Pamiętacie gameplay z E3 z 2016 roku, gdzie Deacon walczy z kohortą Świrusów w tartaku? Otóż mam dla Was dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą "złą". Zacznijmy od tej pierwszej - ta misja jest w grze. W przeciwieństwie do smutnego trendu w branży, Sony pokazało coś, co rzeczywiście stanowi fragment rozgrywki. A teraz "zła" wiadomość - ta misja jest w grze... i da Wam srogo popalić. Horda to ogromne (od 50 do 500 osobników) zbiorowisko Świrusów, działające niczym jeden organizm. Starcia z nią są ostatecznym testem umiejętności planowania, szybkiego myślenia i instynktu, jakiego gracz nabiera w trakcie swojej przygody z produkcją. W grze znajdziemy 40 takich Hord, z czego 3 połączone są z główną fabułą, reszta jest zaś opcjonalna. W grze spotkamy także ludzkich adwersarzy, począwszy od kultystów uważających przemianę w Świrusa za błogosławieństwo, a skończywszy na zwykłych rzezimieszkach, żerujących na resztkach ludzkiej cywilizacji. Część z nich używa broni palnej, co czyni ich groźnymi przeciwnikami. W walce z przeciwnościami losu pomaga graczowi pokaźny arsenał broni i umiejętności. Deacon nie tylko dobrze strzela, ale także świetnie radzi sobie w walce wręcz - zarówno z użyciem pięści, noża, jak i rozsianych po całym świecie gry narzędzi takich jak deska, kij do baseballa (polecam stosowanie go na Traszki, nie tylko pozwala to oszczędzić amunicję, ale także daje mnóstwo frajdy gdy poślemy przeciwnika kilka metrów w powietrzu dobrze wymierzonym ciosem) czy gazrurka. Do tego dochodzą przeróżne pułapki, miny czy Koktajle Mołotowa, które możemy wytwarzać lub również znaleźć gotowe podczas eksploracji otoczenia. Gra nagradza kreatywność, oferując nawet możliwość wykorzystania Świrusów przeciw ludzkim przeciwnikom. Jeśli chodzi o oprawę graficzną, jest ona przyzwoita, o dziwo  dużo lepsza niż wynika to ze zwiastunów, jednak czuć już tutaj lekki ząb czasu i to, jak długo gra była tworzona. Nie ma co się spodziewać wodotrysków klasy God of War, co nie znaczy, że jest brzydko. Świetnie i klimatycznie za to prezentuje się udźwiękowienie, a ryk silnika motocykla to czysta przyjemność. Odpowiadając na pytanie zawarte na początku tekstu: uważam, że Days Gone ma szansę tchnąć nowe życie w produkcje o zombie, a Deacon St. John może stać się nową kultową postacią w szeregach bohaterów produkcji Sony. Nie mogę się już doczekać 26 kwietnia, kiedy to wsiądę na motocykl i pojadę w dzicz Oregonu, by skopać tyłki paru Świrusom.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj