Świat zmienił się od wczesnych lat dziewięćdziesiątych, gdy zaczęli pojawiać się śmiali i alternatywni twórcy. Przede wszystkim zakręceni maniacy – niegdyś marginalizowani outsiderzy – teraz dominują. Denis Villeneuve nadaje charakterystyczny kształt klasycznemu kinu gatunków i filmowej rozrywce, ale robi to w innym stylu niż twórcy zaliczający się do filmowego postmodernizmu. Kanadyjczyk jest mistrzem tworzenia sugestii. Mamy wrażenie, że patrzymy na coś większego niż to, co pojawia się na ekranie. Swoich bohaterów traktuje szczególnie, niejednokrotnie łamiąc ich postawy moralne. W jego filmach łatwo odnaleźć wiele elementów wspólnych z dziełami innych, wielkich twórców. Kontynuowana jest część tradycji, którą wprowadził Ridley Scott czy David Fincher, czyli przyziemne lub groteskowe elementy życia, gęsta atmosfera i przyjemne dla oka kadry, które świadczą o przyjemnych wrażeniach estetycznych. Częstym zarzutem pojawiającym się przy okazji omawiania filmów Villeneuve są słabe historie, brak konsekwencji i banalny sznyt. Niewątpliwie znakiem rozpoznawalnym reżysera stał się moment, w którym zmusza nas, byśmy podczas seansu dusili się z napięcia. Kiedy jednak mijają minuty, balonik zaczyna spuszczać powietrze i zaczynamy dostrzegać podział na piękną formę i błahą treść. Trudno jednak odmówić Kanadyjczykowi talentu i niesamowitych umiejętności, które udowadnia w swoich produkcjach. Wielu widzi w nim nadzieję współczesnego kina, zobaczmy więc czy słusznie. Villeneuve karierę rozpoczął od kręcenia krótkich metraży. Po raz pierwszy przykuł uwagę krytyków w 2001 roku za sprawą filmu Maelstrom, który objechał festiwale na całym świecie i zgarnął wiele nagród w ojczyźnie reżysera. Obraz znacznie różni się od wszystkiego, co później nakręcił Denis. Maelstrom cechuje przede wszystkim bałagan, który w późniejszych produkcjach tego twórcy nie ma raczej miejsca. Pomysłowy montaż i scenariuszowe kombinacje, choć interesujące, nie były wystarczająco dobre, by zachwycić publiczność na całym świecie. Dopiero opowiadająca o strzelaninie na Uniwersytecie w Montrealu Politechnika ugruntowała pozycję Denisa Villeneuve'a jako jednego z najciekawszych młodych reżyserów w Kanadzie. Uzbrojony w myśliwski nóż i półautomatyczny karabinek Ruger Mini-14, 25-letni Marc Lépine udaje się do sali wykładowej mieszczącej się na drugim piętrze uczelni. Tam nakazuje pięćdziesięciu męskim słuchaczom wyjść, a wszystkim kobietom zostać na miejscu. Mówiąc, że walczy z feminizmem z zimną krwią, morduje 6 z nich. Potem krąży korytarzami, dociera na stołówkę i do innej sali wykładowej. Strzela prawie wyłącznie do kobiet. Łącznie zabija 14 z nich, kolejne 10 rani, rani też 4 mężczyzn. Po trwającej 20 minut masowej rzezi popełnia samobójstwo. Villenueve wstrzymał się od natrętnego moralizowania i oceny poczynań masowego mordercy Marca Lépine, ale jednocześnie pokazał, że kobiety wciąż spotykają się z podejrzliwym traktowaniem gdy np. oświadczą, że chcą studiować aeronautykę. Film został nakręcony w subtelnej czerni i bieli, co nadało mu intrygującą surowość. Masakra dokonana przez Marca widziana jest z perspektywy studentki Valerie i studenta Jeana-Francisa. Dzięki Politechnice Denis zaczął być rozpoznawalny w całym kraju i tylko kwestią czasu było, aż usłyszy o nim cały świat. Jego film Incendies reprezentował Kanadę na 83 ceremonii wręczania Oscarów w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego i znalazł się na liście nominowanych do nagrody, której ostatecznie nie otrzymał. Tragedia, o której opowiada, jest szokująca i robi niezwykłe wrażenie. Reżyser prowadzi nas po ludzkiej krzywdzie i tęsknocie, a do pojawiającej się gęsiej skórki na ciele, trzeba się po prostu przyzwyczaić. Podczas seansu trudno jest pozostać obojętnym na rozgrywające się wydarzenia. Denis Villeneuve przebił się do mainstreamu za sprawą Prisoners, w którym zagrali Hugh Jackman i Jake Gyllenhaal. Historia koncentruje się na ukazaniu śledztwa w sprawie porwania dwóch małych dziewczynek, Anny Dover oraz Joy Birch. Próbę rozwiązania sprawy podejmuje detektyw Loki, człowiek znający się na swoim fachu – nie było dochodzenia, którego nie doprowadziłby do samego końca. Jednak tym razem postawione przed nim zadanie wydaje się znacznie trudniejsze niż wszystkie jego wcześniejsze dokonania.Ten film skutecznie łapie widza za twarz i nie puszcza do ostatnich minut. Niezwykle gęsta atmosfera, ponura paleta barw i kadry przepełnione napięciem rodem z horroru. Kanadyjczyk wszedł do hollywoodzkiej ekstraklasy przebojem. Nie dał się zmienić pod wpływem olbrzymich pieniędzy, pozostawił swój autorski styl i podarował Jake'owi Gyllenhaalowi jedne z ciekawszych ról w karierze. Jednak jego kolejny po Labiryncie film, znalazł wielu krytyków. Enemy nie jest prostym obrazem i wymaga od widza częstego korzystania ze swojej głowy. To nie jest sztampowa rozrywka z jasnym i klarownym zakończeniem. Villeneuve kolejny raz potwierdza, że jest niezrównany, gdy trzeba złapać widza za gardło. Oczekiwania wobec kolejnych filmów Denisa wzrastały coraz bardziej. Za Sicario reżyser zasługuje na wszelkie nagrody i wyróżnienia. Dwugodzinny, mroczny i ponury seans przypomina ekspresową wycieczkę w najbrudniejsze odmęty Meksyku, która zostawia w umyśle widza ciekawy materiał do przemyśleń. Sicario pod względem stylistyki nie odbiega znacząco od wcześniej wymienionych dzieł tego reżysera, oferując także podróż po ciemnych zakamarkach ludzkiej duszy. Wspinaczka na szczyt w przypadku tego reżysera wciąż trwa, ale dystans, jaki został mu do pokonania, jest na pewno mniejszy niż większy. Najnowszy film Denisa Villeneuve’a, Arrival pasuje do jego efektownego stylu i wygórowanych ambicji. Udało się jednak osiągnąć olbrzymi sukces i zarówno Nowy Początek, jak i sam reżyser zostali nominowani w najważniejszych dla siebie kategoriach. Najlepszym filmem został Moonlight, a statuetkę za najlepszego reżysera otrzymał Damien Chazelle, ale i tak sama nominacja jest już ogromnym wyróżnieniem dla Villeneuve. Warto przypomnieć, że Nowy Początek oparty jest na znakomitym opowiadaniu Teda Chainga pt. Historia twojego życia, które w 2000 roku otrzymało nagrodę Nebula – najbardziej prestiżowe wyróżnienie w literaturze fantastycznej. Dla fanów produkcji science-fiction sukces (zwłaszcza artystyczny) Nowego początku to wspaniała wiadomość. Wszyscy wiedzą bowiem, że kolejnym filmem Denisa Villeneuve będzie Blade Runner 2049. Długo wyczekiwany sequel jednego z najsłynniejszych obrazów science-fiction w historii. Reżyserem pierwszej części Blade Runnera z 1982 roku był Ridley Scott. Po premierze Nowego początku możemy być pewni, że nie ma lepszego kandydata na zastąpienie Scotta, niż właśnie Villeneuve. Na pewno nikt nie zazdrości mu presji związanej z pracy nad tak ważnym dla popkultury dziełem. W swoich niedawnych wywiadach, Villeneuve podkreślał, że po pracy nad Blade Runnerem jest wykończony i zamierza przez trzy lata leżeć w łóżku i regenerować się nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Kiedy zapytano go, jaki kolejny film chciałby nakręcić, bez zawahania powiedział, że Diuna. Oczywiście wiedział, że zdobycie praw do ekranizacji graniczy z cudem, jednak on się wydarzył, a w dodatku zaproponowano Denisowi reżyserowanie. Nie mógł odmówić. Przypomnijmy, że fabuła rozgrywa się w dalekiej przyszłości i opowiada historię Paula Atrydy, którego rodzina przejmuje kontrolę nad pustynną planetą Arrakis. Jako że na tej planecie produkuje się cenną przyprawę, kontrola nad Arrakis jest ważna dla rodów galaktyki. Kiedy Paul i jego rodzina zostają zdradzeni, historia porusza tematykę polityki, religii i rebelii dowodzonej przez Paula, który chce odzyskać kontrolę nad Arrakis. W 1984 roku powstał kinowy film Diuna w reżyserii Davida Lyncha z Kyle’em MacLachlanem w roli Paula Atrydy. Chociaż wówczas film poniósł artystyczną i komercyjną klapę, dziś ma status kultowego. Trudno zatem zliczyć, ilu fanów trzyma kciuki za kanadyjskiego reżysera. Można prowadzić polemikę na temat jego umiejętności i dyskutować z nagradzaniem jego produkcji, ale jednego nie można mu odmówić – Denis Villeneuve jest niesamowicie odważny i nie boi się sięgać po kultowe i niezwykle ważne dla fanów filmy. Jeśli kolejne produkcje będą jeszcze lepsze od poprzednich, to w kinie na pewno nie będzie nudno.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj