O Diablo III słyszał już chyba każdy. 11-letni okres oczekiwania na kolejną odsłonę serii zakończył się 15 maja 2012 roku, ale po wstępnej fali podniecenia i hype’u większość fanów żądnych godnego następcy "Diablo II" zaliczyło porządnego plaskacza – gra na dłuższą metę okazała się po prostu nudna. Blizzard od tamtego czasu próbował jakoś odzyskać zainteresowanie masowo uciekających graczy, ale prawdziwe, istotne zmiany zaczynają pojawiać się dopiero teraz, niemal dwa lata po premierze. Pierwszy etap, czyli wprowadzenie ogromnego patcha (2.0.1 – pełny opis znajdziecie tutaj), mamy już za sobą. 18 marca zlikwidowany zostanie nieszczęsny Dom Aukcyjny (zmiana już niezbyt istotna biorąc pod uwagę system Loot 2.0), a tydzień później, 25 marca, na rynku pojawi się dodatek "Reaper of Souls". Czy jest na co czekać?
Poniekąd. Zacznijmy jednak od tego, co przyniesie za sobą to rozszerzenie.
Po pierwsze: jedną nową postać "grywalną", Krzyżowca. Walczy on w zwarciu i na krótki dystans oraz posiada – podobnie jak inne klasy – parę elementów uzbrojenia, których może używać tylko on. W zestawie skilli poza gamą ataków do dyspozycji mamy też m.in. kilka umiejętności aktywno-pasywnych (należą one do grupy aktywnych, ale nawet bez ich użycia otrzymuje się bonus) oraz dość istotną umiejętność pasywną, która pozwala bohaterowi trzymać w jednej ręce broń dwuręczną, jeśli w drugiej dzierży tarczę. Z pełną listą zapoznać możecie się chociażby tutaj.
Po drugie: dodatkowego rzemieślnika, u którego za nie zawsze drobną opłatą możemy zmienić wygląd elementów uzbrojenia (efekt wyłącznie kosmetyczny) i jeden wybrany atrybut przedmiotu na inny (niekoniecznie lepszy, jeśli Generator Liczb Losowych akurat krzywo się na nas popatrzy). Miły dodatek, aczkolwiek bardzo ograniczony – o craftingu w stylu "Path of Exile" można zapomnieć.
Po trzecie: jeden dodatkowy akt. Szczegółów historii opisywać mi nie wolno (chociaż mogliście ją dokładnie poznać już dawno temu dzięki różnym streamom – taki mały paradoks, z którym nie będę się sprzeczał), więc dla bezpieczeństwa nie napiszę o niej praktycznie nic. Ot, pojawia się kolejny demon, Maltael (były Archanioł Mądrości, a obecnie Anioł Śmierci), którego musimy się pozbyć. Następna naciągana i niezbyt intrygująca opowiastka, co akurat nie ma absolutnie żadnego znaczenia, bo w "Diablo" i tak chodzi przede wszystkim o gruby loot i tłuste dropy, a fabuła jest tylko na doczepkę. Niestety czasu potrzebnego na przejście piątego aktu nie zmierzyłem, ale "objętościowo" podobny jest do pozostałych.
Po czwarte: zwiększenie liczby bazowych poziomów z 60 do 70. Istotny element, ponieważ dopiero powyżej dotychczasowego limitu zaczniemy znajdować naprawdę potężny sprzęt, a i część nowych umiejętności (jedna aktywna i trzy pasywne w przypadku każdej klasy postaci, jeśli się nie mylę) wymaga osiągnięcia poziomu wyższego niż 60 (na 70 otrzymamy również możliwość wyboru czwartej umiejętności pasywnej).
Po piąte: tryb przygodowy, czyli aktualną wizję diablowego endgame’u. Zamiast w kółko przechodzić wybrane rozdziały lub ich fragmenty w poszukiwaniu lepszego sprzętu, w trybie przygodowym możemy swobodnie poruszać się po wszystkich aktach (strona fabularna jest nieobecna). W każdym z nich znajdziemy po pięć tzw. Zleceń (to chyba aktualne polskie tłumaczenie), które polegają na ubiciu konkretnego czempiona, wyczyszczeniu całego lochu czy zaliczeniu jakiegoś wydarzenia. Za każde Zlecenie otrzymamy nagrodę (złoto, doświadczenie i skrytkę horadrimów, w której znajdują się różne przedmioty oraz kamienie), za wykonanie wszystkich pięciu w danym akcie - podobnie. Lista Zleceń resetuje się po wyjściu z trybu przygodowego do menu. Wśród otrzymanych fantów pojawić się mogą również fragmenty "kamiennych kluczy", których użycie na specjalnym obelisku znajdującym się w mieście otwiera tzw. Szczelinę Nefalemów. Szczelina składa się z kilku losowo wygenerowanych poziomów wypełnionych (również losowymi) stworami. Ubijanie maszkar powoli wypełnia obecny pod minimapą pasek postępu, a po dobiciu licznika do stu procent w okolicy gracza pojawia się Strażnik, czyli swego rodzaju boss. Jego pokonanie równa się "przejściu" Szczeliny (możemy się po niej dalej swobodnie poruszać i wybić przeciwników co do jednego, ale chwilę po jej opuszczeniu portal znika). Proces ten zajmuje średnio kilkanaście minut. Ot, i cała sztuczka.
Najważniejsze suche informacje mamy już za sobą (jeśli zapomniałem o czymś istotnym albo coś przed zakończeniem testów zmieniło się od czasu mojego ostatniego logowania – z góry przepraszam, beta co jakiś czas z oczywistych względów się zmieniała), pora przejść do samych wrażeń i odczuć, a te są... mieszane.
Nie będę ukrywał, że czasu spędzonego nad betą "Reaper of Souls" nie uważam za zmarnowany. Miło było wrócić do Sanktuarium i rozwijać od zera zupełnie nową postać, zwłaszcza że aktualny system lootu w porównaniu ze starym to przysłowiowe niebo a ziemia. Zbieranie sprzętu, o jakim wcześniej nie można było nawet marzyć, przemierzanie nowych, bardzo przyjemnych dla oka lokacji, ubijanie wymyślnych stworów, poznawanie nowych umiejętności – wszystko to sprawia mnóstwo frajdy. Wykonywanie Zleceń czy pokonywanie kolejnych Szczelin również okazuje się dobrym rozwiązaniem, które urozmaica grindowanie i farmienie, kiedy już uporamy się z częścią fabularną. Problem pojawia się po "wbiciu" na poziom z numerkiem 70 i zdobyciu kilku kolejnych Paragonów. Problem, który obecny jest w Diablo III od 15 maja 2012 roku. Problem, którego "Reaper of Souls" w zasadzie nie ma prawa się pozbyć, a jego wystąpienie może jedynie ewentualnie trochę opóźnić. Problem o nazwie "nuda".
Niestety rozgrywka wciąż sprowadza się do lania stworów i zdobywania lepszego sprzętu tylko po to, by móc lać kolejne stwory i zdobywać jeszcze lepszy sprzęt, a w międzyczasie zbierać doświadczenie – bez widocznego końca i bez żadnego większego sensu. PvP to dalej zaledwie wesołe stukanie się z kolegami po głowach "dla jajec" na zamkniętej arenie, a o jakimkolwiek systemie ladderów (chociażby tak prostym jak w "Diablo II" – o ligach, sezonach i różnych eventach organizowanych regularnie przez konkurencję nie ma co mówić) nikt nawet zbytnio wspominać nie chce. Osoby liczące na choć odrobinę prawdziwej, poniekąd "usankcjonowanej" rywalizacji dalej nie mają tu czego szukać, przy czym wina nie leży po stronie samego dodatku, ale Diablo III jako takiego.
Czy więc warto zainteresować się "Reaper of Souls"? Wszystko zależy od oczekiwań. Jeśli podoba Ci się wersja podstawowa (czy ta sprzed, czy po patchu 2.0.1) i chcesz więcej – jasne, w Sanktuarium na znalezienie czeka pełno nowego sprzętu i tryb przygodowy. Jeśli interesuje Cię tylko historia – zdecydować musisz, czy dodatkowe dwie-trzy godzinki grania warte są ceny rozszerzenia. Jeśli liczysz na lepszy endgame – cóż... Istnieje szansa, że połączenie zmian wprowadzonych przez wyżej wymieniony patch z zawartością dodatku wystarczy, aby zainteresować Cię na dłużej, ale gwarancji nie ma. Zawsze jednak można z nadzieją wypatrywać kolejnych aktualizacji – w końcu beta to tylko beta, a produkt finalny i jego przyszłość to zupełnie inna kwestia.