Są filmy które najlepiej prezentują się na nawet nie wielkim, ale ogromnym ekranie. Czy Aquaman jest jednym z nich?
Nasza redakcja jest podzielona w kwestii tego, czy
Aquaman to dobry film, czy średni, ale za to wszyscy (no może oprócz Jędrzeja) są zgodni, że jest on świetny pod względem wizualnym. Atlantyda i reszta królestw została wykonana z bardzo dużą pomysłowością. Widać, że dział odpowiedzialny za zaprojektowanie krain starał się, by wyglądały one jak najbardziej naturalnie i przypominały te znajdujące się w komiksach z New 52. Zwłaszcza wygląd postaci jest zaczerpnięty właśnie z tych albumów. Zrezygnowano z „baniek powietrznych”, w których rozmawiają bohaterowie znajdujący się pod wodą w Lidze Sprawiedliwości. W zamian dostajemy podwodny świat, w którym postaci swobodnie się komunikują, unosząc się w wodzie. Obawiałem się, że będzie to wyglądało strasznie sztucznie, ale na szczęście jest inaczej. Trzeba oczywiście przyzwyczaić się do żyjących swoim życiem włosów Dolpha Lundgrena, ale pomijając tę jedną małą rzecz, wszystko jest idealne. Jason Momoa ma w sobie tyle charyzmy, że starcza jej na cały film. Każda scena z nim jest świetnie zagrana. Nawet jak się wygłupia, to chce się to oglądać. Do tego choreografia scen walki na trójzęby, do jakiej dochodzi pomiędzy Aquamanem a jego bratem Ormem, ma w sobie dynamikę i trzyma widzów w napięciu.
Nie ulega wątpliwości, że nowy film należący do DCU powinno oglądać się na wielkim ekranie, bo dopiero wtedy można w pełni delektować się obrazem. A jest on w tym filmie bardzo istotnym elementem. Jeśli szukacie dodatkowych wrażeń, to polecam seans w salach 4DX. Nie każdy film nadaje się do wyświetlania w takich salach. Momenty, kiedy fotel wchodzi w turbulencje, nie zawsze są trafione. Tu jest jednak inaczej. Wszystkie dodatkowe atrakcje mające wpływać na nasze bodźce podczas seansu zostały dobrze rozłożone. Nie przeszkadzają w oglądaniu filmu, co niekiedy się zdarza. Zwłaszcza sceny walki bardzo zyskują. W scenie na arenie możemy poczuć się jak jeden z obserwujących pojedynek Atlantydów.
Jeśli miałbym wybrać jedną scenę, która na tym ogromnym ekranie zrobiła na mnie największe wrażenie, to jest nią finałowa walka. Dużo lepiej wykonana niż ta w
Lidze Sprawiedliwości. Ma w sobie rozmach. Może nie jest tak epicka jak we
Władcy Pierścieni, ale i tak cieszy oko. A dzięki technologii użytej na salach 4DX możemy się poczuć jak jeden z uczestników tej potyczki.
Jeśli więc chcecie się wybrać po raz ostatni w tym roku do 4DX, to polecamy nowy film Jamesa Wana. Rozrywka gwarantowana. Rym niezamierzony.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h