Większość czytelników lubiących ten film wie pewnie, że jest on na podstawie książki (w końcu jest to pierwsza informacja, która wyświetla się na Wikipedii…). Niewielu jednak pewnie się z nią zapoznało. Jednak zarówno powieści (w Polsce, jak na razie, dwie wydane) i film mają ze sobą wiele wspólnego i produkcja Netfliksa to w większości wierna adaptacja prozy autorstwa Jenny Han. Dlatego też, omawiając film, będę w pewnym sensie omawiać obie powieści i mogą w tym artykule pojawiać się informacje o różnicach między książkami a filmem. Jedno jest pewne –tę historię możemy pokochać w zupełności w obu wersjach. Pytanie tylko – dlaczego? Zacznijmy od początku: Lara Jean to zwykła amerykańska nastolatka azjatyckiego pochodzenia, którą, wraz z jej dwoma siostrami, wychowuje owdowiały ojciec. Niestety, ich tata różnie radzi sobie  z obowiązkami rodzicielskimi, przez co rolę matki pełni starsza siostra Lary Jean, Margot. Wszystko ma się jednak zmienić. Już za kilka dni Margot wyjeżdża na studia do Europy i zostawia nie tylko swoją rodzinę, ale również chłopaka, Josha, w którym… Lara jest  również sekretnie zakochana. Nasza bohaterka ma sposób, by odsunąć od siebie te uczucia –  zawsze pisze do swoich ukochanych listy, w których wyznaje, co czuje. I pewnie pozostałoby to jej słodkim sekretem, gdyby nie to, że pewnego dnia listy znikają z jej skrytki – a za pomocą jakiejś tajemnej siły trafiają do adresatów. W tym do byłego chłopaka Margot i Petera Kavinsky’ego, najbardziej popularnego chłopca w szkole…
fot. Netflix

Lara Jean, Peter Kavinsky i inni bohaterowie

Znając już fabułę, możemy zastanowić się, co dokładnie wpływa na naszą sympatię do Do wszystkich chłopców, których kochałam. Na pewno sami bohaterowie, którzy tworzą odpowiednio zrównoważony miks pomiędzy wypełnianiem stereotypowych ról, zachowaniami typowymi dla nastolatków, jednocześnie zawierając ten czynnik X – własny charakter. Na przykładzie Petera, który spełnia rolę bad boya, jednak jego „złe” zachowania nie przekraczają tego, czego nie powinny przekraczać zachowania nastolatka. Dodatkowo, jego poczucie humoru i sympatyczny charakter tworzą z niego pełnoprawną postać, a nie zwykły stereotyp, w którym nikt by nie rozumiał, jak można się zakochać. Zresztą innym bardzo wyważonym aspektem jest samo ukazanie okresu nastoletniego, co ostatnio wydaje się trudne dla filmowców. Albo mamy historie jak w Euforii,  w których seks i narkotyki płyną niczym ambrozja na Olimpie. Albo filmy przypominające bardziej High School Musical i inne disneyowskie produkcje. I mimo że sam High School Musical obrósł po latach sławą i w gruncie rzeczy jest to przyjemny, dobrze zrobiony musical, to jest w nim pewna baśniowość i niewinność, której nie chce się pozbyć Disney. Dlatego miło oglądać coś pomiędzy. Bo tak, proszę państwa, nastolatki piją piwo, uprawiają seks, ale jednocześnie, wiek szesnastoletni to te dziwne zawieszenie nie tylko między dojrzałością a dzieciństwem. To też ten moment, gdy niektórzy twoi znajomi wydają się być za bardzo doświadczeni, po milionie związków i przygód, a inni wydaje się, że jeszcze nawet nie zaczęli życia. Dlatego nic dziwnego, że gdy Peter już nieraz uprawiał seks, Lara Jean ledwo się całowała. Tak wyglądają te czasy, chyba najbardziej specyficzne z jakiegokolwiek okresu ludzkiego życia. I dobrze, że tych nastolatków też widać i można ich oglądać. Bo dla wielu są najbliżsi rzeczywistości – ludzi, którzy dbają o oceny, od czasu do czasu pójdą na imprezę, jednocześnie mogą mieć dobre relacje z rodzicami, ale kompletnie ich nie rozumieć. Niestety, ten typ nastoletni wydaje się zupełnie zapomniany wśród dorosłych, kiwających smutno głowami nad następnymi historiami o „słoneczkach” i patointeligencjach. A jest, i dobrze, że ma swoją reprezentację na ekranie. Bo ten szesnastolatek, który się jeszcze nie całował, mimo że nie jest ofermą życiową, ma znajomych i wychodzi na różne imprezy, może poczuje, że to normalniejsze. A ten trzydziestoparolatek przypomni sobie, że był taki sam jak Lara Jean czy inni bohaterowie. Jednak odsuwając się od samego fenomenu bycia nastolatkiem, wróćmy do tego, dlaczego jeszcze lubimy bohaterów. Bo są po prostu sympatyczni.  Oczywiście, pewnie pojawi się teraz wiele głosów antypatii dla samej Lary (bądźmy szczerzy, rzadko kiedy lubi się główne bohaterki), jednak ja osobiście nie rozumiem dlaczego.  Jak na typową bohaterkę komedii dla nastolatków, zachowuje się naprawdę normalnie i zrozumiale. Jednocześnie nie robi rzeczy, które wołają o pomstę do nieba, jak na przykład tytułowa postać w Sierra Burgess jest przegrywem. Lara Jean zachowuje się w różny sposób i jej zachowania mają konsekwencje – czasem mniejsze, czasem większe. Jednocześnie jest wspierającą siostrą, stara się być dobrą dziewczyną i nie zmienia się nagle o 180 stopni po tym, jak zaczyna się spotykać z Peterem. Tak samo jej siostry. Margot to silna indywidualistka, a Kitty jest zabawną rozrabiarą.  Żadna jednak nie jest zbyt groteskowa czy przesadzona. Również ojciec dziewczyn jest bardzo sympatyczny, starający się ciągle być w ich życiu obecnym, jednocześnie – są pewne rzeczy, które go ominą, bo to nie jest ten wiek, gdy się o wszystkim mówi rodzicom. Jedyny problem, jaki mam, to z byłą dziewczyną Petera, która wydaje się zachowywać zupełnie niezrozumiale i zostaje spłycona do tego głupiego stereotypu złej eks. Trudno jest zrozumieć, dlaczego ją pokochał. I trochę żałuję, że nie pokazano dojrzalszej strony ich związku ukazanej w książce, choć może czeka nas to w drugiej części – koniec związku nie oznacza, że na kimś nam przestaje zależeć. I że troska o byłego partnera nie oznacza, że chcemy do niego wrócić.
fot. Netflix
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj