Temat więzi międzyludzkich od zawsze był podejmowany przez twórców  w sztuce, literaturze czy przemyśle muzycznym. Wszędzie można doszukać się idealnych i destrukcyjnych relacji. Nic więc dziwnego, że świat kinematografii również utonął w specyfice stosunków międzyosobowych. W wątek tworzenia wspólnoty, przedstawiania zdrowych oraz toksycznych powiązań, wplątana jest kwestia rodziny, a przede wszystkim jej wewnętrzna hierarchia i konflikt międzypokoleniowy. Od samych początków kina niemego aż po współczesne produkcje komercyjne zauważyć można pewną tendencję kreowania obrazu rodziny dysfunkcyjnej. Oczywiście nie jest to jedyny portret domowych więzi. Twórcy zagłębiają się również w historie o rodzicielskim oddaniu, gdy opiekunowie stawiają na pierwszym miejscu dobro własnego dziecka. I to przejawia się w różnym stopniu natężenia – jako poboczny wątek dopełniający całość, ale także jako ważna treść, która motywuje do działania bohaterów. Można tutaj wymienić m.in. Interstellar, Wojnę Światów czy Uprowadzoną. Niemniej jednak to właśnie brak porozumienia i odmienne spojrzenie na życie kino chłonie najchętniej.

Co z tym rodzicielstwem?

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu zetknął się z dziełem przedstawiającym w jakimś stopniu nieudolne rodzicielstwo. Motyw wychowania dzieci, z którym wiążą się rozmaite wyzwania i trudności, ogrywany był przez filmowców pod każdym możliwym kątem. Od komediowych pstryczków w rodzicielski nos, przez głębokie melodramaty, aż po mrożące krew w żyłach horrory. Zwłaszcza Hollywood zasłynęło z manii ukazywania opiekunów jako negatywnych postaci. Rodzicielstwo stało się jednym z częściej przedstawianych na ekranie aspektów. W humorystycznym, ckliwym czy też w pełnym grozy wydaniu wywlekano na ekran niesnaski i elementy, które bardzo często szwankują w tego typu relacjach. Dr Alexandra Barzvi, adiunkt kliniczny Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w New York University School of Medicine, a także prowadząca audycję radiową Sirius "About Our Kids", wskazała, że kino tak naprawdę portretuje naszą rzeczywistość, biorąc na tapet okres macierzyństwa i ojcostwa. Ponadto to my sami napędzamy spiralę zainteresowania ekranowym wychowywaniem dzieci:

Rodzicielstwo zmienia się pod względem społecznym, co odzwierciedlają filmy. W przeszłości ludzie rozwijali się na podstawie instynktów i tego, jak zostali wychowani, ale teraz, dzięki technologii i łatwości przekazywania informacji, wiemy o rodzicielstwie o wiele więcej. Myślimy o tym częściej. Na przykład: nie można włączyć porannego programu bez eksperta mówiącego o niepokoju związanym ze studiami czy z utrzymaniem dzieci... Każdy chce wiedzieć, jak robią to specjaliści.

Filmowcy obrazują proces oddalania się od siebie członków rodziny, ponieważ interesuje ich brak prawidłowej komunikacji między rodzicem a dzieckiem. Zjawisko zmieniającego się rodzicielstwa znajduje odzwierciedlenie między innymi w filmowym przeskoku – dawniej oglądaliśmy rodziny wychowujące dzieci twardą ręką, a obecnie mamy zapracowanych, niemających czasu dla własnych pociech nowoczesnych rodziców. W 1962 roku Atticus Finch, adwokat z Alabamy, stał się synonimem ojcowskiej ochrony w dramacie Zabić drozda. Sprawa Kramerów natomiast z 1979 roku udramatyzowała rosnący odsetek rozwodów w kraju. W 1987 ikonę płci pięknej uosobiła  J.C. Wiatt (Diane Keaton) – kobieta sukcesu z Baby Boom, której życie odmieniło się diametralnie w momencie pojawienia się dziecka. Również terapeutyczne pokolenie tatusiów otrzymało swoje pięć minut w komedii Spokojnie, tatuśku z 1989 roku. Wkroczenie w nowe milenium przyniosło ze sobą poważniejszą transformację. Przyszedł czas na mocno samokrytycznych i zestresowanych rodzicieli. Nie zmieniło się natomiast jedno: topór wojenny między generacjami. Twórcy filmowi wyraziście akcentują wszelkie zgrzyty na linii rodzic – dziecko, tworząc ku niezadowoleniu wielu obraz rodziny niedoskonałej, przepełnionej wadami. Choć mówi się, że są to tylko fikcyjne opowieści, należy pamiętać, że historie kinowe wielokrotnie stanowią lustro ponurej rzeczywistości. Tak więc przemoc domowa, znęcanie się psychiczne, w tym wywieranie presji i umniejszanie priorytetom dziecka – to wszystko rozgrywa się w naszym świecie. Nie potrzeba więc większego wysiłku przy pracy nad scenariuszem.

fot. IMDb.com

Burzliwe relacje na ekranie

Jednym z pierwszych i głośniejszych dzieł traktujących o bolesnych stosunkach rodzicielskich była Złamana lilia z 1919 roku. Kino nieme przedstawiło katorgę, przez którą musiała przejść główna bohaterka – córka zawodowego boksera. Dziewczynka wielokrotnie doświadczała przemocy domowej. Zlękniona i przestraszona własnego cienia z ujęcia na ujęcie popadała w coraz większą przepaść. Niezrozumienie międzypokoleniowe, pokaz własnych frustracji, a do tego barbarzyńskie traktowanie własnego dziecka sprawiły, że historia ta dołączyła do kanonu ponadczasowych opowieści. I chociaż stosowane techniki wychowawcze przez wyrodnego ojca już dawno wypadły spod płaszczyka akceptowanych zachowań, przemoc domowa w postaci pastwienia się fizycznego i psychicznego to nagminnie powracający problem. Nic więc dziwnego, że filmowcy po dziś dzień portretują wyniszczające rodzinne relacje.

Niezrozumienie międzypokoleniowe, pokaz własnych frustracji, a do tego barbarzyńskie traktowanie własnego dziecka sprawiły, że historia ta dołączyła do kanonu ponadczasowych opowieści.

W słynnym horrorze lat 70. Carrie twórcy poszli o krok dalej. Podarowali tytułowej bohaterce telekinetyczne zdolności, ale pozbawili ją rodzinnego ciepła. Nastolatka musiała mierzyć się na co dzień z nadużywającą władzy matką, której religijna żarliwość trącała chorobliwym obłąkaniem. Relacja kobiet była nad wyraz trudna. Z racji tego, że Margaret uważała swoje dziecko za uosobienie grzechu (w końcu była owocem seksualnych uciech), życie Carrie już od pierwszych dni było naznaczone hańbą. Opowieść o destrukcyjnej więzi wielokrotnie akcentowana jest nadużyciami ze strony matki – znęcaniem się psychicznym, fizycznym, wychowywaniem w poczuciu winy, a także doszukiwaniem się w obrazie córki piekielnego zła. Nawet menstruacja Carrie jest powodem urągających kar. Cios w twarz modlitewnikiem, a przy tym płomienna mowa: "Gdyby pozostała bezgrzeszna, przekleństwo krwi nigdy by na nią nie spadło”, to jedno z wielu absurdalnych poczynań wyrodnej matki.

Lady Bird natomiast zabiera nas w podróż po burzliwym okresie dojrzewania, który charakteryzuje skomplikowana relacja między matką a córką. Tytułowa Lady Bird, a w zasadzie Christine, za wszelką cenę stara się podważyć autorytet rodzicielki, choć odznacza się podobnymi cechami charakteru co matka. Brak porozumienia, różnica priorytetów i odmienne spojrzenie na życie powodują nieustające spory. I chociaż historia od początku pokazuje szansę na nawiązanie nici porozumienia, cały film obfituje w płomienną wolę buntu wobec zasad matki. Kobiety, choć się kochają, nie wiedzą, w jaki sposób wyrazić to, co czują wobec siebie. Każda próba rozmowy kończy się krzykiem. Marion nie jest w stanie otworzyć się przed córką. Przyczyn wewnętrznego skrycia i trzymania na wodzy emocji należy szukać w jej własnych doświadczeniach z matką. Kobieta przeniosła swoją niepewność i lęki na Lady Bird, burząc jedyny pomost do porozumienia z dziewczyną.

IAC Films

Z polskich dzieł warto zagłębić się w opowieść Łukasza GrzegorzkaCórka trenera, w której niezrozumienie i konflikt intencji wybrzmiewają aż za dobrze. Szczególnie dobitnie ukazane zostało podejście stereotypowego rodzica – nieomylnego w swoim mniemaniu. Wie najlepiej, co dla jego dziecka jest odpowiednie, nie bierze pod uwagę najważniejszego aspektu – opinii potomka. Z jednej strony mamy rodzica, który tłamsi swoje dziecko kontrolą pod przykrywką walki o lepszą przyszłość. Z drugiej zaś wyłania się naturalna potrzeba wolności w drodze do odnalezienia własnego „ja”. Mieszanie się skrajnych podejść i różnych percepcji rzeczywistości to tylko wierzchołek góry lodowej. Reżyser pokazuje nam niespełnione ambicje opiekuna, które przytłaczają ekranowego potomka. Z tym również wiąże się kolejna kwestia – poczucie winy dziecka, które nie realizuje wizji i marzeń rodzica. Brak płaszczyzny do wyrażania własnych potrzeb i narzucanie swojego światopoglądu w doskonały sposób odzwierciedla aktualny problem wielu rodzin. Mimo że wkroczyliśmy w dość postępowe czasy, nadal słyszy się o niezdrowych ambicjach opiekunów względem młodych ludzi.    

Szczególnie zauważalną tendencją w filmach jest ukazywanie skomplikowanych relacji córek i matek. Czy to pod postacią dramatu jak w Czułych słówkach, czy nierealistycznej komedii – Zakręcony piątek. Również poprzez gatunki grozy filmowcy uwidaczniają destrukcyjne więzi rodzinne. Ostatnia nowość z 2022 roku – Pisklę – przedstawiła zmagania z apodyktyczną matką, która w okrutny sposób dusiła w zarodku szczęście własnego dziecka. Nawet science fiction brało udział w pokazie uzdrowienia międzypokoleniowej traumy w filmie Wszystko wszędzie naraz. Za sprawą ciężkich przeżyć z własnym ojcem, matka mimowolnie przekładała brak zrozumienia na relacje z córką. A my doskonale znamy ten wątek chociażby z wcześniejszej Lady Bird. Należy podkreślić, że trudny stosunek z rodzicielką przejawia się w dziełach jako swoiste wypełnienie historii, ale również podstawowy budulec, który napędza i wywołuje dalszy ciąg negatywnych zdarzeń. W Jestem najlepsza. Ja, Tonya mamy do czynienia z niebezpiecznymi, często agresywnymi interakcjami między matką LaVoną i tytułową Tonyą. LaVona to alkoholiczka, która emocjonalnie i fizycznie wyniszcza własną córkę. Przejawia chwilowe wsparcie dla dziewczyny, ale przez większość czasu ją niszczy. Mimo wszelkich zadanych ciosów Tonya wciąż wraca do niej po aprobatę i chce jej zaimponować. Pragnie być ważna dla matki. 

Rodzinne relacje stały się równiez tematem dzieła The Tribes of Palos Verdes. Główna bohaterka, nastoletnia Medina, musi mierzyć się z kryzysem w rodzinnym domu. Jej matka, Sandy, choć ma jak najlepsze intencje, utrudnia normalne funkcjonowanie dorastającej kobiecie. Depresja i maniakalne epizody, a także fakt odrzucenia przez nią profesjonalnej pomocy, stanowią sedno ich separacji. Matka nie dostrzega położenia, w jakim znajduje się jej córka. Historia zatraconej nici porozumienia w pewnym stopniu przypomina skomplikowany stosunek Roxany z własną matką z filmu Bezdech. Cała ich relacja naznaczona została ciężkimi wydarzeniami z przeszłości, przez co kobieta, w obawie przed nawrotem traumatycznych epizodów, starała się chronić dziecko. Niestety, jak to często bywa, pod przykrywką zapewnienia bezpieczeństwa rodzic tłamsi ambicje swojej pociechy i nie daje ważnego wsparcia. I chociaż w tym wypadku chcielibyśmy, aby Roxana zechciała posłuchać swojej matki, chłód i brak zrozumienia rodzicielki potęgował tragizm głównej bohaterki.

fot. materiały prasowe

I owszem, w produkcjach ukazujących relacje między rodzicami a dziećmi bardzo często dochodzi do kreowania stereotypowego portretu jednej ze stron. Widzimy to w obrazie matek nieradzących sobie psychicznie, których głównym atrybutem jest kieliszek wina lub inne używki. Ojcowie – przeważnie wycofani i zajęci życiem zawodowym – są po prostu nieobecni w świecie dorastającego człowieka. I wreszcie nieposkromione dziecko – buntownik, który podważa zasady ustanowione przez opiekunów. Chociaż w wielu momentach jest to podkoloryzowane, brak porozumienia międzypokoleniowego nie jest fikcją. Czasami nawet nie jesteśmy świadomi, jak bardzo potrafimy krzywdzić swoim zachowaniem. A życie mamy tylko jedno. Nie warto go tracić na bezsensowne zatargi z najbliższymi. W niektórych sytuacjach należy odpuścić – przestać upierać się przy swoim zdaniu i spróbować zrozumieć tego, który według nas błądzi. Nie podcinajmy skrzydeł młodym ludziom i nie przerzucajmy na nich niespełnionych ambicji. To dorastająca osoba powinna mieć decydujący głos o swoim losie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj