Materiały prezentujące rozgrywkę z Evercore Heroes sugerują, że to kolejna gra w stylu League of Legends, Dota 2 czy Heroes of the Storm. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się możemy zauważyć, że coś tu jest nie tak, bo nie uświadczymy tam klasycznych rozgrywek PvP. I rzeczywiście, bo twórcy z Vela Games wprost mówią, że ich nadchodzące dzieło to nie MOBA, a coś, co naprawdę trudno jest zdefiniować i umieścić w konkretnym worku gatunkowym. Po ograniu tego tytułu u boku deweloperów przez około 2 godziny jestem jednak przekonany, że w tym szalonym pomyśle tkwi spory potencjał.  Czym tak w zasadzie jest Evercore Heroes? Sami twórcy na początku prezentacji zaznaczyli, że nie jest to MOBA, MMO ani RPG akcji. Na dodatek nie uświadczymy tutaj klasycznie rozumianych pojedynków pomiędzy graczami, choć nie oznacza to braku rywalizacji. Zabawa skupia się na zmaganiach czterech czteroosobowych drużyn, które wykonują różnego rodzaju cele na mapach i co jakiś czas starają się ochronić tytułowy "Evercore" przed hordami wrogów sterowanymi przez sztuczną inteligencję. W kolejnych fazach rozgrywki eliminowane są drużyny – do czasu, aż zostanie tylko jedna. Ta zwycięska.  Co ciekawe, podczas przemierzania map nie natrafiamy na innych graczy. Widzimy jedynie ich kolorowe "duchy", dzięki czemu jesteśmy w stanie ocenić ich pozycję, ustalić postępy, a także... nieco uprzykrzyć im życie. Bo chociaż nie jesteśmy w stanie zaatakować ich wprost, to możemy na przykład "przerzucić" na ich stronę zamrażający granat, który unieruchomi ich na kilka sekund. Dobre jego wymierzenie i wykorzystanie we właściwej sytuacji potrafi pokrzyżować plany tak bardzo, jak niebieska skorupa w Mario Kart... Oczywiście powyższy opis to jedynie duży skrót tego, jak gra się w Evercore Heroes. Próg wejścia jest bowiem dość niski, ale w zabawie jest sporo głębi. Do poszczególnych celów na mapach możemy podchodzić w różnej kolejności, w zależności od tego, co w danej sytuacji jest nam potrzebne. Możemy na przykład zdecydować się na przejęcie kopalni, która zapewni nam złoto, a to z kolei wydajemy na zakup przedmiotów. Jeśli jednak zostajemy w tyle, to warto rozważyć wykonanie aktywności, które zapewnią nam więcej surowca o nazwie "Luum" – pozwoli nam to przetrwać nieco dłużej podczas kolejnej "rundy eliminacyjnej". Cały czas zdobywamy także punkty doświadczenia, dzięki którym nasz heros awansuje na kolejne poziomy, a tym samym odblokowuje nowe umiejętności.  Podczas testów do naszej dyspozycji oddano kilkunastu bohaterów, podzielonych na trzy klasyczne role: tank, damage dealer oraz support. Sam sprawdziłem między innymi ognistego maga Cyndera – który zadaje spore obrażenia obszarowe, choć jest przy tym podatny na wrogie ciosy i może zginąć błyskawicznie po dosłownie sekundzie nieuwagi – oraz Blink, która świetnie sprawdza się w zwarciu i może szybko odskakiwać, unikając zagrożeń. Już na tym etapie dało się odczuć, że odpowiedni skład drużyny ma kluczowe znaczenie dla sukcesu, a umiejętności różnych postaci można ze sobą skutecznie łączyć. Jedni herosi są w stanie na przykład przyciągać wrogów w określone miejsce, podczas gdy inni mogą to miejsce zasypać gradem niszczycielskich pocisków. 
fot. Vela Games
+10 więcej
Pierwszy rozegrany mecz wydał mi się bardzo chaotyczny i to mimo "prowadzenia za rękę" przez dwóch pracowników Vela Games obecnych w mojej drużynie. Nie da się bowiem ukryć, że na ekranie dzieje się naprawdę sporo! Kolorowe ikony oznaczają różne rodzaje aktywności. Mamy też portale pozwalające przemieszczać się z miejsca na miejsce, sklepiki oraz obozy przeciwników. Podczas walki musimy zaś obserwować nie tylko naszą postać, ale też znaki pokazujące, gdzie uderzą wrogowie. Muszę natomiast przyznać, że podczas dwóch kolejnych podejść czułem się już dużo bardziej pewnie, a po ostatnim z nich odczułem niedosyt i żałowałem, że skończył nam się czas.  Trudno jest mi natomiast ocenić, przynajmniej na ten moment, czy Evercore Heroes odniesie sukces. Z jednej strony bardzo dobrze, że to nie kolejna MOBA, bo doświadczenia z przeszłości pokazują, że przy tak mocnej konkurencji jak League of Legends i Dota 2 nie sposób się przebić, z drugiej zaś wydaje mi się, że mimo różnic i braku PVP, porównania z tymi dwoma tytułami są nieuniknione. Na pierwszy rzut oka całość wygląda bardzo podobnie – na czele ze sposobem prezentacji rozgrywki czy designem postaci. Trudno się jednak temu dziwić, biorąc pod uwagę, że zespołem Vela Games dowodził Travis George, który przez 9 lat związany był właśnie z Riot Games.  Wielkim testem dla nadchodzącej produkcji będą kolejne miesiące i przygotowania do premiery. Będzie to czas, w którym deweloperzy będą starali się walczyć o uwagę graczy i przekonać ich do swojego nietypowego pomysłu. Plany są całkiem ambitne: 20 czerwca mają wystartować testy beta, w których dostaniemy 16 bohaterów oraz 3 mapy, a zawartość ta będzie rozwijana w kolejnych miesiącach. Samą premierę wstępnie zaplanowano na czwarty kwartał tego roku, zaznaczając jednak, że termin ten może ulec zmianie. Gra dostępna będzie w modelu free to play, choć zainteresowani będą mogli sięgnąć po zestaw Founders Pass z kosmetycznymi dodatkami.  
fot. Vela Games
+2 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj