Nie będę czarować. Wyjazdy na plany zdjęciowe są różne. Najczęściej dzień zdjęciowy, na który przypada wizyta mediów, nie obfituje w ciekawe, widowiskowe sceny. Przeważnie akcja toczy się w jakimś pomieszczeniu, w którym bohaterowie po prostu rozmawiają. Jest to działanie umyślne, ponieważ podczas takiego dnia aktorzy muszą również udzielać wywiadów, co jak rozumiem, mocno wytrąca ich z roli i przeprowadzenie jakichś dynamicznych czy emocjonalnych scen może być trudne. Zdążyłem się z tym pogodzić. Wizyta na planie zagranicznego serialu i możliwość podglądania, jak powstają tak duże produkcje jak choćby Fear the Walking Dead jest samo w sobie świetnym doświadczeniem. Gdzie powstaje ten popularny serial AMC? Kiedyś w Meksyku, ale razem z przeskokiem czasowym, który odbył się w poprzednim sezonie, ekipa przeniosła się do Austin. Produkcja zapowiadała, żeby się przygotować na ogromne upały, jakie panują o tej porze roku w Teksasie. Niby miało być 36 stopni. I było, ale nie o 6:45, gdy przybyliśmy na plan zlokalizowany godzinę drogi za miastem, na środku jakiegoś pustkowia. - A fanów się nie obawiacie? Nie widzę tutaj żadnych bramek czy ogrodzenia? – spytałem Alicję z AMC, opiekującą się naszą grupą dziennikarzy. - Jesteśmy mile od cywilizacji. Raczej nikt tu nie dotrze. Chyba że ktoś z ekipy wbije tutaj szpilkę na Google Maps, a tego bardzo pilnujemy – odpowiedziała. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, w oczy rzucił mi się ogromny namiot, w którym znajdowała się stołówka dla aktorów i ekipy. Co ciekawe wszyscy jedzą razem. Nie ma podziału i jakiegoś specjalnego cateringu dla gwiazd serialu. Przed namiotem stoi zaparkowany foodtruck. – Jack robi najlepsze omlety w całym Teksasie – mówi od razu opiekunka, a uśmiechnięty mężczyzna od razu dodaje. – Jestem też znany z obłędnych tacos. Po śniadaniu udaliśmy się od razu na plan. Ekipa od dwóch godzin była już w trakcie zdjęć. – Słońce wstaje tutaj bardzo wcześnie, więc reżyser nie chce marnować światła i stara się zrealizować jak najwięcej zdjęć – mówi Alicja. Powstawał właśnie 9 odcinek 5 sezonu. Gdy przyszliśmy,  kręcono scenę, w której Danay Garcia, grająca Lucianę, i Garret Dillanhunt, grający Johna Dorie, stoją przy samochodzie i strzelają do Zombie. Z tego, co udało mi się ustalić, odcinek ma różnić się od reszty tym, że zostaje zrealizowany jako taki video-pamiętnik. Jak to wyszło, mieliście okazję się przekonać tydzień temu. Niestety, embargo na podzielenie się wrażeniami z planu spadło dopiero po emisji odcinka na kanale AMC. Scena była o tyle ciekawa, że mogliśmy zobaczyć, jak aktorzy obchodzą się z bronią. – Czujesz, jak jest zimno? – zwraca się do mnie Garret – to teraz pomyśl sobie, jak szybko ochładza się metal na moim rewolwerze. Kilka razy miałem przez to drobne odmrożenia na dłoni. Masakra – mówi aktor. Problemy z niską temperaturą o poranku ma również Danay, która pomiędzy scenami siedzi w grubej puchowej kurtce, ale gdy tylko reżyser krzyczy: „Kręcimy!”, dzielnie ją zrzuca i udaje, że jest jej ciepło, wręcz gorąco. – Aktorstwo to sztuka udawania. Nawet samemu przed sobą – śmieje się, gdy zauważa mój wzrok.
fot. AMC
+9 więcej
Fajnie obserwowało się, jak nawet taka prosta scena jest cały czas ulepszana i poprawiana. Chodzi o takie z pozoru banalne sprawy, jak choćby to, gdzie mają znajdować się naboje do broni. W pierwszej wersji leżały one w uchwycie na kubek. Okazało się jednak, że wyciagnięcie ich zajmuje Danay zbyt dużo czasu i wygląda to nienaturalnie. – Nim je podasz, to oni mnie już zjedzą – śmieje się Garret. Wszyscy doszli więc do wspólnego wniosku, że muszą się one znajdować na podłodze po stronie pasażera, tak by aktorka mogła je szybko zgarnąć. Już myślałem, że to generalnie wszystko, co zobaczymy z tego odcinka i po obejrzeniu sceny przejdziemy do wywiadu, po czym wrócimy do hotelu. Reżyser Dan Liu przygotował jednak niespodziankę. – Drodzy dziennikarze, widzieliście kiedyś na własne oczy, jak się wysadza zombie w powietrze? Nie? No to wrócicie od nas bogatsi o to doświadczenie. Celem bohaterów w tym odcinku jest uwolnienie kobiety, która jest uwięziona we własnym domu. Chciałaby z niego wyjść, ale nie może, ponieważ w ogrodzie ma prywatne pole minowe, a wiedzę o tym, gdzie dokładnie znajdują się miny posiada jedynie jej mąż, który zaginął. Do domu zbliża się grupa zombie. Kilku z nich właśnie wejdzie na miny i zostanie rozerwanych na kawałki. I właśnie to mogliśmy obserwować. – Z tą sceną jest taki problem, że nie jesteśmy w stanie kontrolować, gdzie poleci krew i części mięśni, więc proszę uważać i nie podchodzić za blisko – ostrzega pirotechnik. I miał rację. Przy pierwszym wybuchu flaki zombie poleciały na kilka metrów do góry i utknęły na drzewie. – Tego się nie spodziewałem! Mamy to – zawołał zadowolony z rezultatu reżyser. Po czym dodał – To było ekstra, ale użyjmy teraz trochę mniej ładunku wybuchowego, by zwłoki leciały na boki, a nie tylko do góry. – Nie ma to jak z rana wysadzić kilku umarlaków – mówi do mnie z uśmiechem Garret, szturchając łokciem w bok. – Fajnie to wygląda, ale pamiętaj, że mamy tylko osiem korpusów, które możemy wysadzić, więc się tak Dan nie rozpędzaj – mówi do reżysera Frank Ludica z działu FX. Po dwóch godzinach wysadzania zombiaków prosty plac przed domem zamienił się w krwawe pole walki. Wszędzie leżały flaki, nogi, ręce, gałki oczne. Generalnie można byłoby pomyśleć, że ktoś urządził sobie domową rzeźnię w ogródku. Po tej scenie przeszliśmy do wywiadów z ekipą, które mieliście już okazję przeczytać na łamach naszego portalu. Ostatnim naszym rozmówcą był producent wykonawczy Michael Satrazemis, który objaśniał nam, skąd taka chęć do łączenia Fear The Walking Dead ze starszym bratem The Walking Dead. – Chodziło nam o to, by fani poczuli, że to jest ten sam świat. Wcześniej pokazywaliśmy jak ta cała epidemia się zaczęła, ale nie było tutaj nikogo, kogo fani by znali. Podjęliśmy decyzję, że trzeba to zmienić. Stąd pojawienie się Morgana, a w tym sezonie kolejnej postaci – tłumaczy producent. Po wywiadach udaliśmy się do wspomnianego już wcześniej namiotu, przed którym powstał ogromny grill, na którym leżały już ogromne steki. – Jesteście w Teksasie, a tu się je mięso! Dużo mięsa! – krzyczy do nas uśmiechnięty kucharz. Siadamy do stołu. Nim zaczynamy jeść, dosiada się do nas Ruben Blades, powracający do serialu jako Daniel Salazar. – I jak się podobało? – pyta aktor. – Mam nadzieję, że bardzo. My tu jesteśmy wszyscy jedną wielką rodziną. Pracujemy razem, jemy razem, marzniemy razem i smażymy się na słońcu razem. Po czym zwraca się do mnie. – Chciałbym z żoną wybrać się do Polski w przyszłym roku. Słyszałem, że to ładny i gościnny kraj. Gdzie powinienem pojechać? – zapytał. Odpowiedź była prosta: Kraków, Wrocław i Gdynia. Piękne miasta pod względem architektonicznym, którymi możemy się chwalić. Na koniec naszej rozmowy Ruben postanowił zaśpiewać nam fragment swojej nowej piosenki, gdy czekaliśmy na busa mającego odwieźć nas do hotelu. Moją relację zacząłem od tego, że plany zdjęciowe bywają nudne, ale wizyta na Fear The Walking Dead okazała się miłą niespodzianką.     Serial Fear The Walking Dead możecie oglądać w każdy poniedziałek o 22.00 na kanale AMC.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj