Nowa marka to duże ryzyko zarówno dla twórców i wydawcy, jak i graczy. Ci pierwsi nie mają za sobą siły znanej serii i muszą liczyć, że ich pomysły przypadną odbiorcom do gustu, dla drugich zaś często jest to jak kupowanie kota w roku, bo muszą opierać się wyłącznie na obietnicach płynących z marketingowego przekazu. Dlatego też bardzo ucieszyła mnie informacja, że Forspoken doczekało się wersji demonstracyjnej. Ta jednak nie przyniosła odpowiedzi na wszystkie pytania...  Forspoken pełnymi garściami czerpie ze znanego z mangi i anime podgatunku isekai, czyli opowieści o postaciach przenoszących się do obcych, alternatywnych światów. Z dokładnie taką sytuacją mamy do czynienia w tym przypadku. Główna bohaterka, młoda kobieta o imieniu Frey (w tej roli Ella Balinska), trafia z Nowego Jorku do fantastycznej krainy o nazwie Athia. Miejsce to, choć na pozór piękne, zmaga się z zagrożeniem w postaci zarazy The Break oraz władczyń zwanych Tantas, które rządzą twardą ręką. Jak nietrudno się domyślić, jedyną nadzieją dla tego świata staje się właśnie Frey, której z pomocą przychodzi... mówiąca bransoleta.  Produkcja tworzona jest przez zespół Luminous Productions, w którego skład wchodzą deweloperzy odpowiedzialni za Final Fantasy XV. To widać po oprawie graficznej i czuć w trakcie rozgrywki. Athia jest naprawdę ładnym miejscem, ale jest przy tym równie puste, tak samo jak świat, który zwiedzał Noctis wraz z kompanami. Gdzieniegdzie natrafimy na jakieś aktywności czy grupki przeciwników, ale próżno szukać tam ciekawych, opcjonalnych zadań pobocznych na miarę tych z Wiedźmina 3. Oczywiście istnieje szansa, że w pełnej wersji będzie wyglądać to inaczej, choć raczej nie liczyłbym na żadne znaczące różnice w tym aspekcie.  Gameplay składa się przede wszystkim z dwóch części: eksploracji oraz walki. Obie wypadają solidnie, choć trzeba mieć na uwadze, że piszę te słowa po zapoznaniu się z około 30-minutowym fragmentem. Trudno powiedzieć, czy podobne odczucia towarzyszyłyby mi po kilku czy nawet kilkunastu godzinach. Podczas przemierzania lokacji wykorzystujemy prosty, ale efektowny system przemieszczania się, którzy sami twórcy ochrzcili mianem "magicznego parkouru". Dzięki temu Frey jest w stanie szybko poruszać się pomiędzy odległymi punktami na mapie, jednocześnie sprawnie omijając przeszkody. Działa to w zasadzie automatycznie: po prostu przytrzymujemy jeden przycisk i nie musimy się niczym martwić.
fot. Square Enix
Po natrafieniu na oponentów możemy stanąć z nimi do walki. Protagonistka nie jest bezbronna i może korzystać z różnego rodzaju zaklęć – zarówno tych ofensywnych, jak i defensywnych. Możemy przywoływać miecz, miotać pociskami, a nawet stawiać ogniste ściany, które zwiększają zadawane przez nas obrażenia. Również ten system jest dość prosty, bo z kołowego menu wybieramy interesujące nas czary, a następnie rzucamy je przy pomocy przycisków LB lub RB na kontrolerze. Nie jestem natomiast do końca przekonany do zmiany umiejętności przy pomocy kołowego menu, które spowalnia czas. To teoretycznie wygodne i bezpieczne rozwiązanie, ale odniosłem wrażenie, że średnio współgra z dynamicznymi, efektownymi pojedynkami i po prostu wytrąca z rytmu.  Walka nie wydaje się specjalnie wymagająca. Żaden z dostępnych w wersji demonstracyjnej oponentów nie stawiał dużego oporu. Nawet starcie z finałowym bossem – dostępnym jako opcjonalne wyzwanie już po ukończeniu głównej części dema – nie było niczym trudnym. Odniosłem też wrażenie, że większość starć dało się ukończyć nawet łatwiej i bezpieczniej, po prostu prując atakiem dystansowym w stronę przeciwników, od czasu do czasu posiłkując się szybkim i nad wyraz skutecznym unikiem.
fot. Square Enix
Oprawa graficzna, która w zwiastunach zapowiadała się na jedną z głównych atrakcji, jest mocno nierówna. Athia wygląda pięknie – jest nie tylko pusta, ale też generyczna. W demie nie dało się znaleźć żadnych miejsc, które specjalnie zapadałyby w pamięć i czymkolwiek wyróżniałyby się na tle konkurencji. Efekty towarzyszące rzucaniu czarów zaś mogą się podobać, ale czasami na ekranie działo się naprawdę sporo, przez co można było stracić z pola widzenia przeciwników. Co więcej, w bardziej intensywnych momentach grze zdarza się stracić na płynności i to niezależnie od wybranego trybu graficznego (jakość / ray-tracing / wydajność). To ostatnie może jednak zostać naprawione do premiery.  Interfejs jest tu z kolei przedziwny. Deweloperzy uznali najwyraźniej, że dobrym pomysłem będzie zasypanie graczy informacjami i przekazywanie im danym o dosłownie wszystkim. Widzimy więc zadawane obrażenia oraz wskaźnik informujący o punktach zdobywanych podczas walki czy o opcjonalnych wyzwaniach. Co gorsza, z jakiegoś niezrozumiałego powodu w menu zdecydowano się zastosować efekt rybiego oka, przez co całość jest niezbyt czytelna. 
fot. Square Enix
+13 więcej
Forspoken – pomimo że spędziłem z demem kilkadziesiąt minut – to dla mnie nadal wielka niewiadoma. O ile walka i eksploracja sprawiały frajdę, o tyle już inne elementy nieco mnie rozczarowały. Podejrzewam, że tym, co może zdecydować o sukcesie lub porażce tego tytułu, będzie fabuła. Wersja demo niestety nie ujawniła zbyt wiele. Ograniczyła się do króciutkiego podsumowania we wstępie oraz niezbyt pasjonujących dialogów pomiędzy Frey i jej bransoletą. Trzymam kciuki, że to celowe zagranie ze strony twórców, którzy szykują niespodzianki w postaci wciągającej, zaskakującej na każdym kroku historii. Będziemy mogli zapoznać się z nią po 24 stycznia 2023 roku. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj