Frozenheim to gra w stylu The Settlers: New Allies w świecie wikingów. Tak najprościej opisać, z czym mamy do czynienia i jak podeszło do tego polskie studio. Zarazem jest to też duże uproszczenie rozgrywki, bo tutaj mamy kilka dodatkowych możliwości, które dobrze urozmaicają zabawę.  Gra doskonale wychodzi naprzeciw oczekiwaniom, ponieważ lądujemy gdzieś w skalistej Skandynawii i jako jarl musimy zbudować osadę, przetrwać i potem pokonać nieprzyjaciół. Jeśli ktoś lubi gry w stylu Settlers i wciąż im brakuje tego typu zabaw na dobrym poziomie, Frozenheim doskonale wypełnia tę lukę. Przynajmniej dla mnie tak to zadziałało po miesiącach chęci zabawy w coś właśnie takiego. A tak w pewnym sensie twórcy wychodzą też do fanów wikingów w tonie popkulturowym (nie tylko serialu Wikingowie), dając opcję, które mogą pokrywać się ze wszelkimi wyobrażeniami, czego w takiej grze mamy szukać. Budowa i obrona naszych włości wbrew pozorom nie jest taka łatwa, bo mamy określony ograniczony teren i - częściowo zasoby też ostatecznie się kończą (aczkolwiek religia tutaj pomaga, bo dzięki znajdowanym obeliskom odblokowujemy błogosławieństwa, a jedno pozwala sadzić las), więc trzeba doskonale przemyśleć osadzenia domków, budowli, które polepszają zadowolenie mieszkańców, jak i infrastruktury ekonomicznej oraz militarnej, aby to sprawnie działało. Tym samym gra wymaga czegoś więcej, niż losowego rozkładania budowli, bo cały plan jest tutaj tak ważny, że może pozwolić na osiągnięcie lepszej efektywności osady. A do tego miejsce ogranicza nam palisada wraz z wieżami obronnymi, na których osadzamy łucznikiem z balistami,  bo rajdy oponentów to kwestia czasu. Jeśli nasze włości nie będą na to przygotowane, jeden wypad może nas srogo kosztować. Pod kątem czysto ekonomicznym i zarazem budowniczym Frozenheim proponuje nam proste, ale skuteczne rozwiązania. Mamy więc kilka źródeł jedzenia: gospodarstwo z prosiakami, farma z wiatrakiem, myśliwi oraz rybacy. Tutaj pojawia się naturalny problem: wraz z rozwojem osady i większą liczbą mieszkańców, trzeba znaleźć równowagę, by zapasy jedzenia się zebrały. We Frozenheim ważną rolę odgrywają pory roku oraz warunki pogodowe, a tutaj twórcy sobie folgują. Tak też w srogiej zimie nasze zapasy będą się kurczyć, bo nie ma jak produkować pożywienia, a jeśli źle obliczymy i nie będziemy mieć targowiska, by zapasy odbudować, głód zajrzy w oczy naszym mieszkańcom. Oczywiście pogoda ma wpływ na wszystkie aspekty życia mieszkańców i ich pracy, więc nie zdziwcie się, że podczas burzy drwale nie będą łazić po lasach, a myśliwi zaszyją się w swojej chatce. Takie drobne detale, niuanse, które można dostrzec w trakcie rozgrywki dodają jej wiele smaku, choć przecież to zaledwie drobiazgi. To samo dotyczy części militarnej, gdy musimy z futra zrobić ubranie oraz mieć stal dla naszych wojów i ich wyszkolenia, a jeszcze wcześniej musimy wydobyć rudę i zbudować budynek, który ją dobrze przerobi. Ciekawie też to wygląda przy domach mieszkańców, które zyskują zadowolenie przez sąsiedztwo studni, druida (tam leczymy oddziały) czy hali mędrców. A na dodatek świetnie działają zależności pogodowe i pór roku, bo mają wpływ na przyrost naturalny. Te wszystkie zależności są ważne i dobrze kształtują rozrywkowy charakter całej gry. Zmuszają gracza do myślenia, analizowania i planowania. To wszystko jest tylko pozornie proste, bo gdy już połapiemy, co i jak, to czerpać można z tego jeszcze więcej przyjemności. Całość ma też bardzo prostą funkcjonalność - budujemy drwala, czy cokolwiek innego i jest to po prostu puste miejsce. Poprzez budowanie domów dostajemy siłę roboczą, więc do każdego budynku możemy dodać określoną przez grę liczbę pracowników. Na przykład gospodarstwo maksymalnie przyjmuje pięciu, ale już od jednego będzie działać - wolniej i produkcji będzie mniej, ale zawsze. W końcu nie zawsze mamy tylu wolnych ludzi, ile to konieczne To jest szczególnie ważne w dość klarownym, ale pomysłowym rozwiązaniu z transportem towarów z miejsca produkcji, bo drwal ścina, składuje u siebie, ale on niczego dalej nie robi. Najpierw mamy tutaj samo centrum, czyli dom jarla, w którym możemy ustawić maks pięciu tragarzy obsługujących całą osadę.  Potem można zbudować magazyn, który może skupić się określonym mniejszym polu - na przykład ustawiamy go na pustej pstrzeni, otaczamy gospodarstwami i mamy płynny oraz szybki przyrost futer i mięsa. To też wymaga kolejnych ludzi. Przez takie różne detale rozgrywa Frozenheim wyróżnia się na tle wielu podobnych gier i ma swoją unikalną tożsamość, która powinna trafić do fanów popkulturowego ujęcia wikingów. Oczywiście, jak to bywa, mamy też odkrycia, które pozwalają rozwijać się w różne kierunku. Służy do tego hala mędrców, z którą związany jest mały szkopuł - mamy trzy różne drogi: bojową, mistyczną i ekonomiczną. Wybrać możemy jedną, a na końcu rozwoju dodać coś niewielkiego z jednej z pozostałych, więc to jest jedna z rzeczy determinujących nasze przyszłe decyzje oraz styl gry. W ekonomicznej na przykład możemy odkryć owocowy sad, więc dodatkowe źródło jedzenia, w wojskowej mamy jednostkę berserkerów i balistę. Z reguły więc rzeczy potrzebne i użyteczne, a wybór jednej drogi dodaje tutaj trochę realizmu i uporania się z potencjalnymi konsekwencjami naszych decyzji. Łatwiej jest u kowala, bo tutaj mamy proste polepszanie naszych jednostek w boju i - póki c0 - nic więcej. Graficznie Frozenheim jest oszałamiającą grą. Detale środowiska naturalnego, zachowanie drzew, morza i wpływu warunków pogodowych zwala z nóg. Czy to deszcz, czy zaspy śnieżne, w których wikingowie kopią tunele, czy wichura, czy po prostu słoneczny dzień - wszystko wygląda przepięknie i jest dopracowane w najmniejszym detalu. Plusem jest, że możemy to wszystko obserwować na sporym oddaleniu, ale w grę wchodzi maksymalne zbliżenie, by popatrzeć sobie jak pracują drwale czy rybacy. Czasem animacja ludzików szwankowała podczas testowania gry, ale był to etap przed startem wczesnego dostępu, a wraz z kolejnymi łatkami, te błędy po prostu znikały lub pojawiały się sporadycznie.
fot. materiały prasowe
+2 więcej
Kiedy jesteśmy gotowi i mamy zebrane zapasy, część militarna jest prosta, czytelna i mało skomplikowana. Budujemy grupy żołnierzy, w skład której z reguły wchodzi 5-6 chłopa (notabene na tę chwilę jest to dziwne, że nie ma postaci kobiecych, a wiemy, że w świecie wikingów wojowały w najlepsze, być może zostanie to dodane w przyszłości). Mamy limit 20 grup, ale to starcza aż w nadmiarze. Każda jednostka ma specjalne zdolności i indywidualne plusy oraz minusy. Tak topornicy i berserkerzy są najlepsi w ofensywie, a grupa z tarczami może tworzyć mur z tarcz i odpowiednio działać defensywnie. Włócznicy, zwiadowca czy łucznicy mają raczej wszystko zgodne z prawidłami oczekiwanymi przez każdego. Zwiadowca ma świetny niuans w postaci orła, który może odkrywać nam połacie pobliskiego terenu bez narażenia naszych wojaków i widzimy jak ten ptak wylatuje od właściciela i bada teren. Takie detale to kapitalna rzecz w tej grze. Sama walka jest zgodna z typowymi zasadami RTS, więc nic zaskakującego ani przełomowego, ale też nie ma co zmieniać zasad, gdy to działa. Plus za realistyczne detale, czyli jak atakujemy budynki czy palisadę, nasi bojownicy rzucają pochodnie by podpalić. Mały szczegół, a cieszy. Do tego wszystkiego dochodzi część przygody i eksploracji. Na ten moment nie jest to tego dużo, ale w wielu miejscach znajdziemy towary czekające na zdobycie (coś w stylu tego, jak to działało w starej serii Heroes of the Might and Magic), wioski z questami do wykonania, czy nawet możliwość werbowania zbójów do naszej kompanii. Jest to na pewno część gry, która wyraźnie jeszcze jest na bardzo wstępnym etapie, a już oferuje dobre urozmaicenie i pokazanie potencjału rozwoju.  Patrząc na plan twórców, który możecie zobaczyć na załączonej grafice, wszystko wskazuje na to, że Frozenheim szybko zmieni się z bardzo dobrej gry w znakomitą. Na ten moment spełnia wszelkie oczekiwania, a jedynie zgrzyty, jakie troszkę irytowały, to jeszcze niedopracowane AI, która wraz ze startem wczesnego dostępu bardzo się zmieniło, ale jeszcze zostało tutaj wiele do zrobienia, by rozgrywka była naprawdę dużym wyzwaniem. Drugim jest na razie bardzo wczesna kampania, która w tej wersji robi za nudny samouczek.  Szczerze mówiąc, więcej dowiecie się o grze rozpoczynać ją w trybie potyczka. Jednak to są drobiazgi, a obietnice rozwoju wydają się gwarantować, że trudno będzie odegrać się od gry przez najbliższe miesiące. Frozenheim na obecną chwilę to gra, na jaką czekałem. Jeśli lubicie klimaty w stylu Settlersów, ale za to z wikingami, pewnie będziecie się świetnie bawić. Gra oferuje obiecaną rozrywkę i dostarcza wrażeń z nawiązką.
fot. materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj