Kiedy mówimy o Xboksie One, do głowy przychodzą przede wszystkim takie marki jak Halo, Forza i Gears of War. Niewiele brakowało, by kolejne Gearsy nie pojawiły na najnowszej konsoli Microsoftu, na szczęście koncern z Redmond miał świadomość, że wielu graczy inwestuje pieniądze w ich sprzęt ze względu na możliwość postrzelania do niezliczonych pokładów paskudnej szarańczy.
Rok po ogłoszeniu, iż odkupiono prawa do marki
Gears of War od Epic Games, pojawił się pierwszy teaser gry, który był jasnym znakiem, że czas wymienić PlayStation 4 na Xboxa One. W końcu niewiele mamy na rynku pozycji, które w kooperacji przynoszą tak wiele dobroci - i nieważne, czy mówimy tu o wieloosobowej rozrywce podczas kampanii, czy o pochłaniających starciach z falami paskudztwa w trybie hordy.
Czytaj także: Graliśmy w betę Doom – pierwsze wrażenia
Jednak nie wszystko w grze bawi jednakowo. Multiplayerowe boje zawsze były najmniej ciekawym elementem serii. Zespół Splash Damage - w oderwaniu od głównego developera gry, The Coalition - zabrał się za produkcję starć sieciowych. Dawało to nadzieję na coś nowego, świeżego, a przede wszystkim dopracowanego w każdym calu. Niestety ktoś w Microsoft Games zadecydował, by pójść po linii najmniejszego oporu i nie urazić nabywców 23 mln sztuk gier z serii. Najwidoczniej nie są zbyt wybredni i wystarcza im klasyczna, a co za tym idzie prosta jak but mechanika rozgrywki, która stara się bawić nas od 2006 roku.
No url
W becie dostaliśmy do dyspozycji trzy niewyszukane tryby: zespołowy deathmatch, w którym dwa pięcioosobowe zespoły walczą o dominację na mapie, dodgeball, będący uproszczoną wariacją na temat zabawy w zbijanego, oraz co-op TDM (Hardcore AI), czyli w gruncie rzeczy typowy deathmatch, z tą różnicą, że w zespole przeciwnym mamy boty o wyśrubowanym poziomie trudności.
Starcia prowadzimy na trzech mapach, które są dosyć duże i zróżnicowane, chociaż nie powalają pod względem koncepcji. Tak jak i sama grafika - brzydoty zarzucić jej nie można, ale nie ma też na czym zwiesić oka. Za to można trochę ponarzekać na brak szczegółów tu i ówdzie czy na tekstury rozpływające się niczym na poprzedniej generacji konsol.
Chociaż wizualnych wodotrysków nie odnotowałem, to muszę pochwalić twórców za to, że rozgrywka jest płynna i wydaje się znacznie szybsza niż w poprzednich częściach. Irytuje tylko fakt, że przeciwnik raz pada od dalekiego strzału z shotguna, a innym razem oddany z bliska najwyżej go oszołomi. Czasem nawet idealny headshot z broni snajperskiej jest nieskuteczny.
Sytuacji nie ratują nowości, których gdyby nie było, to i tak nie zrobiłoby to znaczącej różnicy. Porywająco wyglądające ataki zza osłon wypadły znakomicie w zwiastunie bety, niestety w samej grze ich wykonanie jest karkołomnym wyzwaniem. Nowy system odznaczeń to ciekawostka, która zaskarbi sobie serca najbardziej hardcore'owych graczy. Inni nie zwrócą na niego uwagi. Brakuje tego czegoś, co sprawiłoby, że
Gearsy wyróżniałby się na tle konkurencji. Czegoś, co dawałoby satysfakcję z wielogodzinnego zabijania.
No url
Przyznaję, że autentycznie smutne jest, jeśli chce się napisać dużo dobrego o jednej z ulubionych marek, a nie bardzo jest co. Betę
Gears of War 4 mogę najwyżej porównać do niedzielnego obiadu u babci - znasz jego smak i wiesz, że nic cię nie jest w stanie zaskoczyć. Dlatego jeśli poprzednie części były skrojone na miarę twoich potrzeb, będziesz w domu. Jeśli jednak miałeś nadzieję na coś nowego, to nie spodziewaj się po sieciowej rozgrywce zbyt wiele.
Premiera
Gears of War 4 zaplanowana została na 11 października 2016 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h