Jeśli widzieliście film Whiplash z 2015 roku, to na pewno zapadła Wam w pamięć kreacja ekscentrycznego nauczyciela muzyki w wykonaniu J.K. Simmonsa. Aktor przedstawił postać Terence'a Fletchera – starszego jazzmana o wysportowanej sylwetce, z garderobą wyposażoną jedynie w czarne, przylegające T-shirty. Zawodowo kierował zespołem muzycznym złożonym z najlepszych studentów uczelni. Chyba nawet nie wierzył specjalnie w to, że objawi się przed nim nowy Charlie Parker, ale ufał swoim metodom. Przekonał się o tym na własnej skórze młody chłopak – Andrew, który miał potencjał, a stary wyjadacz Fletcher natychmiast go dostrzegł. Wspomniana metodologia Fletchera budzi kontrowersje, bo jego sposób nauczania przypomina wojskowy rygor. Każda nuta musiała być odpowiednio zagrana. Początkowo Fletcher karmi Andrew komplementami, wypytuje o rodzinę, buduje z nim niemal ojcowską relację, ale później, w chwili popełnienia błędu, zaczynają się bluzgi i przemoc psychiczna. Fletcher daje nam szybko do zrozumienia, że jest osobą o autorytarnym podejściu. Może zrobi z ciebie mistrza instrumentu, ale za jaką cenę? Film Damiena Chazelle'a krytykowany był właśnie za to, że próbował przekonać widownię, że ta tyrania popłaca. Dawał do zrozumienia, że autorytety po prostu mogą więcej. Czy w takiej sytuacji powinniśmy przymknąć oczy na takie zachowanie? Żyjemy obecnie w ciekawych czasach, bo z jednej strony mamy kryzys autorytetów. Z drugiej ludzie wciąż wierzą tym, którym nigdy nie powinni zaufać. Mamy ogromny szacunek do osób znajdujących się nad nami. Czy nauczyciel zasługuje na respekt, bo jest nauczycielem? Czy wielki artysta ma prawo traktować nas, jak chce, bo jest poważanym mistrzem? Odpowiedzi na te pytania wydają się pozornie proste, ale niestety ciągle jesteśmy świadkami sytuacji, gdy ktoś o swój szacunek walczy w sposób moralnie nieuzasadniony lub wręcz agresywny.
materiały prasowe
Są tacy, którzy mocno wierzą, że fizyczny terror pozwoli jednostce dążyć do doskonałości, ale jest to co najmniej dyskusyjne. Czy metody sierżanta Hartmana z Full Metal Jacket stworzyły pozbawionego wad żołnierza z Szeregowego Leonarda? Wybaczcie znowu to pytanie retoryczne. Wiem jednak, że niektórzy odpowiedzą, że dzisiejsza młodzież potrzebuje więcej kija niż marchewki. Prawdą jest, że silna osobowość onieśmiela, a jeśli na czele drużyny stoi ktoś taki jak Fletcher, to z pewności niektórzy zechcą czerpać od niego energię. Niestety może to ostatecznie prowadzić do wielu problemów, jak choćby marnowanie potencjału lub talentu osób, które nie są w stanie psychicznie znieść faszystowskich rozwiązań. Niewątpliwie postacie takie jak Fletcher i Hartman przyciągają do ekranu, ale też budzą słuszne kontrowersje. A to wywołuje skojarzenia z tytułową bohaterką filmu Tár, która również jest niezwykle ambitna i stawia perfekcję na pierwszym miejscu. Już niedługo, bo 24 lutego zobaczyć będziemy mogli stworzoną przez Todda Fielda postać, która jest wybitną dyrygentką, posiadającą niezwykle uporządkowane życie – i tego samego wymaga od swojego otoczenia. Z licznych zapowiedzi wiedzieliśmy, że Field zamierza powiedzieć nieco więcej na temat wspomnianych autorytetów i ich pozycji w społeczeństwie. Przy okazji dotknąć kwestii feministycznej i kulturowej. W końcu słynna dyrygentka musiała walczyć o pozycję w męskim środowisku, ale jednak stała się despotką nie mniejszą od swoich męskich odpowiedników. Tego do końca nie mogła zrozumieć Marin Alsop, prawdziwa i uznana kompozytorka, która bardzo zawiodła się na filmie. Wielu przed premierą uważało, że produkcja jest inspirowana jej życiem, ale twórcy i Cate Blanchett podkreślają, że inspiracji było całe mnóstwo – zarówno ze światka muzycznego, jak i z innych branż artystycznych. Alsop nie mogła jednak pogodzić się z tym, że Tar stosuje przemoc fizyczną wobec innych kobiet. Słusznie jednak odpowiedziała na to wspomniana odtwórczyni roli – podkreśliła, że władza nie ma płci, ma za to wpływ na każdego z nas, niezależnie od wieku i pochodzenia.
fot. materiały prasowe
+11 więcej
Blanchett mówiła też o tym, że chcieli z Fieldem stworzyć okazję do rozmowy. Tar nie jest filmem o dyrygowaniu. Jego tematyczne spektrum jest znacznie szersze. W końcu odnosi się do tego, że bardzo łatwo pobłaża się komuś ze względu na jego pozycję, co jest niestety pozostałością po czasach, które powinny dawno minąć. Na szacunek powinno się pracować niezależnie od tego, jakim talentem i umiejętnościami się dysponuje, a sam fakt posiadania jakiegoś tytułu niekoniecznie czyni kogoś lepszym człowiekiem. Dążenie do doskonałości zasługuje na pochwałę, ale nie powinno to nigdy iść w parze z krzywdzeniem innych ludzi lub przenoszeniem swoich ambicji na uczniów. Perfekcja ma swoją drugą stronę medalu, a łatwo jest to zrozumieć na przykładzie... Kapitana Ameryki z komiksów Marvela. W końcu bohater ten jest patriotą o doskonale nastawionym kompasie moralnym, ale jednocześnie ma bardzo dużą wadę. Nie potrafi zrozumieć, że nie zawsze dla wszystkich jest tak samo oczywiste to, jak należy postąpić w danej sytuacji. Nie wiem, czy dochodzenie na szczyt wypiera empatię, ale jeśli tracimy z radaru innych ludzi i przestajemy zastanawiać się nad tym, co oni mogą czuć, to moim zdaniem ten wyścig o bycie większym niż życie nie ma najmniejszego sensu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj