Genndy Tartakovsky to wyjątkowy twórca. Pracował przy wielu świetnych kreskówkach - nadał im charakterystyczny styl, który jest nie do podrobienia i zawsze w jakimś stopniu różni się w zależności od historii. Sam poznałem go dzięki Laboratorium Dextera. Ta produkcja pokazuje, jak kształtował się jego styl w roli twórcy, animatora i reżysera. Należy zwrócić uwagę na motyw epickości. Wydarzenia z pozoru zwyczajne nabierały kosmicznego rozmachu. To tworzyło dziwny dysonans, bo jednak sytuacja rozgrywała się w przyziemnych warunkach, a twórca pozwalał sobie na istne szaleństwa. Na pochwałę zasługuje też wyśmienite poczucie humoru - perypetie bohatera i jego siostry potrafiły bawić do rozpuku. W późniejszym etapie twórczości humor nie był już tak obecny i nie odgrywał takiej samej roli, ale wcześniej można było zauważyć go w innych projektach, przy których pracował, takich jak Krowa i KurczakDwa głupie psy czy Atomówki. Są dwa seriale, które doskonale opisują jego twórczość. Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów pokazują, jak kształtował się jego styl. Mamy minimalizację humoru na rzecz widowiska na epicką skalę. Ten miniserial złożony z kilkuminutowych odcinków był wprowadzeniem do filmu Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów. A po latach mogę z całym przekonaniem napisać, że to jedna z najlepszych produkcji, jakie dostarczyło nam gwiezdne uniwersum. Aż dziwne, że dla Tartakovskiego była to jednorazowa przygoda. Udowodnił, że jest świetnym reżyserem opowiadającym historie wizualnie. W serialu jest mało dialogów - to kolejna cecha charakterystyczna jego twórczości. Niewiele mówi się też w drugim serialu, o którym chciałem Wam przypomnieć, Samuraju Jacku. Mamy wizualny przepych w opowiadaniu historii, odwołanie do stylu anime i nacisk na walkę Jacka o powrót do domu. Najlepsze odcinki to te, w których nie pada ani jedno słowo. Tartakovsky udoskonalił tę metodę, sprawiając, że epicki, wizualny styl wystarczy, by stworzyć coś szalenie rozrywkowego i efekciarskiego.
materiały prasowe
Poczucie humoru dało o sobie znać, gdy Genndy obejmował stanowisko reżysera. Dobrym przykładem jest Hotel Transylvania. Sukces kinowej trylogii pokazał, że Tartakovsky jako twórca jest bardziej wszechstronny, niż można było przypuszczać. Nie jest to zwyczajny reżyserek seriali animowanych, ale ktoś, kto swoim stylem jest w stanie wyśmienicie opowiadać rozmaite historie.
Finałowy sezon Samuraja Jacka to prawdziwe arcydzieło.
Twórczość Genndy'ego dojrzewała latami. Finałowy sezon Samuraja Jacka to prawdziwe arcydzieło. Emocjonujące, dojrzałe fabularnie i charakterologicznie, często też szalenie zaskakujące. Najnowszy sezon to kwintesencja ukształtowanego stylu reżysera, który łączy brak dialogów z epickością akcji (ta bitwa z finału!) i domieszką humoru. Nie boi się zaskakiwać, podejmuje szokujące i bezlitosne dla widza decyzje. Dlatego pod kątem czysto emocjonalnym ten finałowy sezon to najlepsze, co zrobił. Dodajmy jeszcze, że w odróżnieniu od poprzednich serii, ten z uwagi na obrazową przemoc nie jest już dla każdego. Fani Samuraja dorośli. Twórca chciał dać im więc godne zakończenie historii i nie poszedł na żadne kompromisy. To też można dostrzec w Primal, czyli historii o jaskiniowcu i dinozaurze. Jest krwawo, okrutnie i brutalnie. Bohater w pierwszym odcinku traci całą swoją rodzinę przez atak dinozaura. W jego życiu nie ma niczego pozytywnego. Ta decyzja pociągnęła za sobą dość specyficzny klimat i ukazała inne spojrzenie na prezentowane czasy. Całość ocieka stylem Tartakovskiego, akcja ma epicki rozmach, ale tutaj więcej jest dość nietypowego czarnego humoru. Tak jakby szukał pewnego pocieszenia w tym trudnym świecie bohatera.
materiały prasowe
Pamiętam, że za czasów Samuraja Jacka czy Laboratorium Dextera widzowie narzekali na dziwny styl animacji. Z perspektywy czasu, po poznaniu innych projektów reżysera, twierdzę, że owa dziwność to najlepsze, co miał do zaproponowania. Ten styl po prostu go wyróżnia. Dzięki niemu tworzy coś wyjątkowego! Niektóre kadry z finałowego sezonu Samuraja Jacka to istna perełka. Primal również korzysta z oryginalnych narzędzi podkreślających brutalność świata. Widać, że Tartakovsky dojrzewa, jeśli chodzi o tworzenie animacji. Szuka nowych rozwiązań. Tak, ma specyficzną kreskę, ale nie jest ona ani brzydka, ani tania. Powiedziałbym raczej - unikatowa. Wciąż zastanawiam się, jak ze swoim podejściem do epickości sprawdziłby się w kinie aktorskim. Widzę tutaj szansę na udany i imponujący debiut. Szkoda, że nie ma takich planów. Wiem jednak że: każdy nowy serial animowany Tartakovskiego to wydarzenie, obok którego nie można przejść obojętnie. Wojownicy Jednorożca nie będzie wyjątkiem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj