Niepokorni twórcy filmowi korzystali jednak z danych im narzędzi, aby zwalczać system od środka. Tendencja ta była szczególnie widoczna w krajach znajdujących się w strefie wpływów Związku Radzieckiego, gdzie pomimo ostrej cenzury autorzy pokroju Siergieja Eisensteina czy Andrzeja Wajdy potrafili przebić się przez system dziełami, które zmyślnie kamuflowały krytykę ustroju nierzadko monumentalną formą. Lecz nie wszędzie podobna dywersja była możliwa. Na mapie światowego kina skrajnie socjalistyczna Korea Północna od zawsze jawi się jako czarna plama – nie odnajdziemy ani jednego tytułu, który nie zaliczałby się do państwowej propagandy. W latach 80. podjęto jednak próbę zmiany tego stanu rzeczy. Wówczas druga najważniejsza głowa w kraju, a jego późniejszy przywódca Kim Dzong Il sięgnął po radykalne środki, aby jego ojczyzna zaistniała na filmowym firmamencie.
Historia zna wiele przykładów uwielbienia kina przez dyktatorów. Adolf Hitler od momentu objęcia urzędu kanclerza każdego wieczoru oglądał filmy ze swoją świtą, a animacje Disneya polubił tak bardzo, że po kryjomu rysował ulubione postaci. Miłość pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego do stosunkowo mało znanego obrazu z lat 80. The Adventures of Buckaroo Banzai Across the 8th Dimension była tak duża, że rozkazał stworzenie kanału, gdzie nie emitowano nic innego. Józef Stalin w charakterystycznym dla siebie przypływie megalomanii widział siebie jako wielkiego producenta, reżysera i scenarzystę. W pewnym momencie zlecił nawet zabójstwo Johna Wayne’a! Jednak prawdopodobnie największym maniakiem kinowym wśród dyktatorów był Kim Dzong Il, syn „wiecznego prezydenta Korei Północnej” Kim Ir Sena. Zebrana przez niego kolekcja osiągnęła niebotyczne rozmiary ponad dwudziestu tysięcy filmów.
Kim Dzong Il zaczął swoją karierę polityczną w drugiej połowie lat 60. jako sekretarz partyjny ds. organizacji i agitacji politycznej, którego głównym organem były studia filmowe. Kino w jego mniemaniu zajmowało bardzo istotne miejsce w ogólnym rozwoju sztuki i literatury, stanowiło potężną ideologiczną broń dla rewolucji i budowy państwa. Stąd pierwszą jego misją była odpowiednia edukacja społeczeństwa. Korea Północna to dziecko powojennego kompromisu między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Wcześniej państwo istniało jako część Cesarstwa Wielkiej Japonii. Przywódcy Korei Północnej piętnowali swoją południową siostrę, wpajając ogółowi, że jest po cichu zarządzana przez Amerykę. Siebie przedstawiali jako dzielnych wojowników w imię wolności, którzy nie dość, że wyrwali się ze szponów japońskiej opresji, to dzielnie przeciwstawiali się ciągłemu zagrożeniu, jaki niósł amerykański imperializm. Kim Dzong Il nadzorował powstanie każdego filmu. Jeżeli scenarzysta nie sprostał jego oczekiwaniom, zamykał go w odosobnieniu na tak długo, aż ten dostarczy satysfakcjonujący go materiał. Jednak marzył o czymś więcej. W latach 70. poziom jego rozczarowania rodzimymi produkcjami sięgnął zenitu. W porównaniu z zachodnimi dziełami północnokoreańskie filmy były archaiczne i bez życia. Tamtejsi reżyserzy nie mieli pozwolenia na wyjazdy z kraju, stąd byli mocno w tyle w stosunku do światowych innowacji kinematograficznych. W 1978 roku Kim Dzong Il znalazł rozwiązanie i zainicjował tajną operację porwania najsłynniejszej pary filmowej Korei Południowej – reżysera Shin Sang-oka i jego eksżony, aktorki Choi Eun-hee.
Porwani w Hongkongu przez pięć lat byli trzymani oddzielnie. Kobiecie wiodło się lepiej niż byłemu partnerowi. Podczas gdy jej przyszło mieszkać w luksusowych willach, Shin – po dwóch próbach ucieczki – został poddany „odpowiednim” procedurom w więzieniach poza stolicą państwa, Pjongjangiem. W 1983 roku Kim Dzong Il uznał, że przyszli zbawiciele jego przemysłu filmowego są gotowi do podjęcia swojego zadania. By lepiej oswoić społeczeństwo z sytuacją, para ponownie wzięła ślub. Dla spragnionego wrażeń kraju stali się nowymi idolami, otoczonymi nie mniejszym kultem niż Kim Ir Sen i jego syn. Oficjalnie ustanowiono ich jedynymi osobami poza Kimami, których wizerunki wolno było zawiesić w domu. Kim Dzong Il był nader szczodry dla swoich nowych pupili, zasypywał ich luksusowymi prezentami w rodzaju aut czy zegarków Rolexa. Przez następne trzy lata para stworzyła dla niego siedem filmów. Tylko jeden z nich, notabene bez udziału Choi, odbił się jakimkolwiek echem i dziś stanowi kuriozum, które w niektórych kręgach ma status kultowego – Pulgasari.
Tytułowe Pulgasari to imię ogromnego potwora, który powstał, aby obronić prosty lud przez królem tyranem. Jawną inspiracją dla tego monstrum jest Godzilla, ale Pulgasari ma znacznie bardziej osobliwą genezę. Został wyrzeźbiony z ryżu przez rebelianta, który swój ostatni oddech tchnął w rzeźbę, a następnie ożywiony przez krew córki zagłodzonego na śmierć kowala. Żywi się wyłącznie metalem (przede wszystkim mieczami rojalistów), co przyczynia się do jego błyskawicznego wzrostu. Z wybawcy ludu kreatura staje się ostatecznie metaforą kapitalizmu, bowiem sama w sobie staje się zagrożeniem z powodu niepohamowanego apetytu.
Kim Dzong Il wierzył, że film stanie się międzynarodową sensacją, która podreperuje budżet jego kraju dzięki sprzedaży plastikowych zabawek i innych gadżetów dla dzieci. Pulgasari miało zapewniać rozrywkę i jednocześnie rozprzestrzeniać jedyną słuszną ideologię. W zamyśle klasyczna sztuczka propagandowa okazała się niewypałem i o podboju świata nie było mowy.
Próba stworzenia własnej Gojira wynikała z prostej pobudki – to jeden z ulubionych filmów „umiłowanego przywódcy”. Postać rebelianta była zaś kolejnym ukłonem w stronę innego faworyta – Rambo. Kinowe zainteresowania Kima rozciągały się także na wszystko, co hollywoodzkie, czyli horrory, szczególnie seria Piątek 13-go. Ale szczególną sympatią darzył przygody Jamesa Bonda, z naciskiem na te z udziałem Seana Connery'ego (nie przepadał za to za Śmierć nadejdzie jutro, gdzie wrogiem agenta 007 był przywódca Korei Północnej). Dlatego też pewną ironią jest, że to, co wydarzyło się w 1986 roku, brzmi jak żywcem wyrwane z rzeczonych filmów szpiegowskich.
Do tamtej pory Kim Dzong Il był niezwykle ostrożny w stosunku do Shin i Choi. Choć ufał, że małżeństwu uda się przekonać świat, że ich pobyt w Korei Północnej jest dobrowolny, to rzadko pozwalał im na wyjazdy zagraniczne, a jeśli już takiej zgody udzielał, to przeważnie opuszczali kraj osobno i w ramach bezpieczeństwa jedno z nich było zakładnikiem. Jednak Pulgasari spodobał mu się tak bardzo, że pozwolił im wyruszyć razem na poszukiwanie dofinansowania kolejnego projektu. Jak w każdym przypadku podróży poza granice Korei Północnej para była dobrze pilnowana przez ochroniarzy, a ich paszporty schowane. Jednak długo oczekiwana okazja w końcu się nadarzyła. W iście bondowskim stylu Shinowi i Choi udało się uciec z wiedeńskiego hotelu, wsiąść szybko do taksówki i pojechać prosto do amerykańskiej ambasady. Pościg służb zdał się na nic. Po ośmiu latach niewoli reżyser i jego małżonka wreszcie byli wolni, a wielkie plany Kim Dzong Ila o zbudowaniu kinematograficznego imperium na zawsze legły w gruzach. Resztę życia poświęcił innemu zbożnemu celowi – deifikacji swojej osoby.