Na początku 2012 roku mogło wydawać się, że w przepowiedniach Nostradamusa tkwi ziarnko prawdy. Oto bowiem 5 kwietnia Sergey Brin założył Google Glass i obwieścił światu, że nadchodzi nowa era w historii ludzkości – mieliśmy wkroczyć na drogę augmentacji ludzkiego ciała i zmienić sposób, w jaki komunikujemy się w społeczeństwie. Idea stojąca za tymi goglami rzeczywistości rozszerzonej była bardzo ambitna. Amerykańska korporacja liczyła na to, że sprzęt po części zastąpi nasze smartfony i pozwoli wyświetlić w naszym polu widzenia interaktywną mapę, powiadomienia czy wiadomości spływające na urządzenia mobilne. Sprzęt nie przetrwał jednak próby czasu i poległ w starciu ze społeczeństwem. W obliczu kontrowersji związanych z prywatnością – kamery zintegrowane w oprawkach monitorowały wszystko, co działo się w naszym otoczeniu – zrezygnowano z wypuszczenia konsumenckiej wersji urządzenia. Google Glass nadal funkcjonują na rynku, ale wyłącznie jako sprzęt do zastosowań biznesowych. Podobnie jak hełm Microsoft HoloLens, który nie doczekał się powszechnego wykorzystania w sektorze domowej rozrywki. W podbramkowej sytuacji są także twórcy Magic Leap, którzy w obliczu pandemii koronawirusa oraz niezadowalającej sprzedaży gogli zostali postawieni przed widmem zwolnienia połowy personelu firmy. Tylko dzięki zebraniu dodatkowych 350 milionów dolarów wsparcia od akcjonariuszy udało się uniknąć tego scenariusza. Z technologiami VR i AR eksperymentowali najwięksi rynkowi gracze, do powyższej puli dorzućmy jeszcze Acera, Asusa, HP, HTC, Lenovo, LG, Nintendo czy Sony. W gronie tym na próżno szukać jednak firmy, która od lat uważa się za jednego z największych branżowych innowatorów. Plotki o goglach Apple pojawiają się w sieci od kilku lat. Pierwsze z nich sugerowały, że zadebiutują w 2018 roku, później przesunięto datę premiery na 2019 i kolejno na 2022 roku. I kiedy wydawało się, że sprzęt ten jest tylko internetową legendą, projektem koncepcyjnym równie realnym do wdrożenia w życie co Apple Car, w sieci zaroiło się od przecieków na jego temat, a w ostatnich miesiącach korporacja zaczęła serię przejęć potwierdzających zainteresowanie technologią AR. Najnowszy przeciek ujawnił szereg istotnych szczegółów na temat tego sprzętu. Jon Prosser z kanału Front Page Tech od wiarygodnego informatora, który twierdzi, że gogle nazywają się Apple Glass, zapłacimy za nie ok. 500 dolarów i będą zaprezentowany jako słynne „One More Thing” podczas konferencji Apple. Steve Jobs wykorzystywał tę frazę, aby zapowiadać nowe, przełomowe rozwiązania, ale czy Apple Glass będą jednym z nich? Prosser twierdzi, że widział film prezentujący działanie gogli, ale nie może się nim podzielić, aby nie narazić się na konsekwencje prawne. Według niego mają jednak przypominać klasyczne okulary korekcyjne, będą ładowane bezprzewodowo, mają zintegrowany LiDAR i obsłużymy je za pośrednictwem gestów. Firma zrezygnowała z wykorzystania kamer, aby uniknąć oskarżeń o naruszenie prywatności, z którymi zmagali się twórcy Google Glass. Prosser stwierdził także, że w pierwszej generacji nie będziemy mogli wykorzystywać szkieł przyciemnianych, gdyż system wyświetlania obrazu opracowany przez Apple nie radzi sobie z nimi zbyt dobrze. Powyższe informacje należy oczywiście traktować wyłącznie w formie plotek, a tych Apple nie ma w zwyczaju komentować. Na papierze produkt wygląda równie rewolucyjnie co niesłynne Google Glass i obiecuje równie wielką rewolucję. Jest jednak coś, co działa na korzyść Apple Glass. Cena. Choć korporacja z Cupertino nie kojarzy się z budżetowym sprzętem, na tym polu wygrywa ze wszystkimi dotychczasowymi rywalami. W cenie 500 dolarów gogle mają szansę dokonać tego, czego nie udało się poprzednikom. Pierwsza wersja Google Glass kosztowała 1500 dolarów, najnowszy model Enterprise 2 to wydatek rzędu 999 dolarów. Microsoft HoloLens 2 kosztują 3500 dolarów, a za MagicLeap One trzeba zapłacić 2295 dolarów. Na rynku nie brakuje oczywiście tańszych sprzętów wykorzystujących do wyświetlania obrazu smartfony i system luster, ale są one dla AR tym, czym Google Cardboard dla VR – marną namiastką potencjału tej przełomowej technologii. Gdyby informacje Prosser okazały się prawdziwe, Apple miałoby w rękach mocną kartę przetargową w walce o klientów zainteresowanych innowacyjnymi sposobami przetwarzania treści. Nie zdziwiłbym się, gdyby firma dopłacała do tych urządzeń, jak robią to producenci konsol nowej generacji w pierwszych miesiącach jej funkcjonowania na rynku. Wszystko po to, aby wybić się na tle konkurencji. Nawet jeśli gogle od Apple nie byłyby doskonałe, ale cechowałyby się względną przystępnością i funkcjonalnością, byłyby doskonałą okazją do rozruszania nowego segmentu rynku. Zwłaszcza jeśli okaże się, że sprzęt od Apple przybierze formę klasycznych okularów i nie będzie zrażał do siebie swoim futuryzmem. Nie jestem przekonany, czy świat potrzebuje takich urządzeń AR, ale Apple udowodniło już wielokrotnie, że nawet niedoskonałe produkty potrafi sprzedać milionom graczy. W końcu iPhone nie był pierwszym telefonem z dotykowym ekranem. Był jednak pierwszym, który poprawnie wykorzystał tę technologię. Tak też może skończyć się historia z Apple Glass – okulary mogą okazać się jedynie eleganckim gadżetem o ograniczonej funkcjonalności, ale jeśli firmie uda się przekonać społeczeństwo, że da się zrobić urządzenie do obsługi technologii AR, w których nie wyglądamy jak bohaterowie żywcem wyrwani z filmów SF, może dopiąć swego i sprzedać je milionom odbiorców, rozkręcając kolejną wielką rewolucję zaczynającą się od „jeszcze jednej małej rzeczy”.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj