Wigilia Wszystkich Świętych przemielona przez popkulturową maszynkę stała się okazją do dobrej zabawy zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Jednakże jej początki nie są tak wesołe, jakby się mogło wydawać. Wszelkie zjawy przekraczają granice wyobraźni nie tylko w tym dniu, lecz również w wielu kinematograficznych dokonaniach.

Duchy, zjawy i upiory,
Diabły, strzygi, inne zmory,
Dzisiaj ze swych grobów wstają
i do Twoich drzwi pukają,
Jeśli nie chcesz ich się bać,
Musisz im cukierka dać.

Tym wesołym wierszykiem obwieszczamy wszem i wobec, iż nadeszło Halloween – dzień przebieranek i dobrej zabawy, szczególnie hucznie obchodzony w Stanach Zjednoczonych. O ironio, październikowe święto narodziło się na kontynencie europejskim. Geneza Halloween sięga tysiące lat wstecz i wywodzi się z celtyckiego święta, podczas którego oddawano cześć panu zmarłych - bogu Samhainowi. Wierzono, że w noc z 31 października na 1 listopada duchy zstępują na ziemię, powracając do swych dawnych miejsc zamieszkania i odwiedzając żyjących. Celtowie gasili w tym czasie wszelkie ogniska, kaganki i pochodnie, żeby ich domy wyglądały na zimne i niegościnne, a na zewnątrz wystawiali żywność dla duchów. Sami ubierali się w stare, podarte ubrania i chodzili po wsiach, udając brudnych włóczęgów, co miało odstraszać duchy. Celtyccy druidzi prawdopodobnie złapali by się za głowy, widząc, z jaką lekkością współcześni mieszkańcy Ziemi podchodzą do obchodów ich święta, chociaż przez ich twarze przemknąłby cień uśmiechu, iż chrześcijaństwu nie udało się wyplenić tradycji przebierania się w mroczne stroje czy wykorzystywania symboli związanych ze światem zmarłych.

Co by jednak było, gdyby Halloween przejawiało się tylko w swym najbardziej prymitywnym kontekście? Gdyby tańce śmierci wykonywane przez druidów nie podziałały na nieprzebłagane upiory, a granica między zaświatami a światem żywych uległa całkowitemu zatarciu? Czyż nie nastałaby wtedy prawdziwa apokalipsa? Dla bohaterów The Walking Dead taka wizja przestaje być fikcją, a staje się rzeczywistością, w jakiej przyszło im egzystować. Dla nich Halloween w swej najbardziej pierwotnej i przerażającej formie niezmiennie trwa, stając się koszmarem, z którego nigdy się nie wybudzą.

Przebranie

Powszechnie uznaje się, że właśnie zwyczaj przebierania się w ów dzień w dziwne lub straszne stroje miał na celu odstraszanie złych duchów lub upodobnienie się do nich na tyle, aby zostawili żywych w spokoju. Bohaterowie The Walking Dead zgodziliby się z zaletami tej tradycji, bowiem kto jak kto, lecz oni z pewnością potrafią docenić plusy dobrego kamuflażu. Za co można się przebrać w świecie opanowanym przez zombie, jeśli nie za stworzenia, które stanowią ok. 80% populacji? Wszak same żywe trupy dostarczają materiałów do skomponowania niewykwintnego stroju.

Każdy szanujący się fan serialu Darabonta pamięta scenę z początku 1. sezonu, kiedy to bohaterzy, będąc w podbramkowej sytuacji, decydują się na bardzo śmiały krok. W myśl zasady "Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak one" Rick Grimes wpada na szalony pomysł przebrania się za zombie. Sam pomysłodawca odważnie staje na wysokości zadania, a za sobą pociąga niechętnego, lecz dobrze zorientowanego w planie miasta Glenna. Strój w postaci gnijących wnętrzności i kawałków ciała czegoś, co kiedyś było człowiekiem, sprawdza się w 100%. Obłożeni śmierdzącymi częściami korpusu zombie, dwaj bohaterowie powłóczystym krokiem wyruszają w samo jądro ciemności. To, że pogoda sprzysięgła się przeciw mężczyznom, pozostaje czynnikiem niezależnym od woli ludzkiej, a zdecydowanie przemyślanym przez twórców serialu, którzy wypełnili tę scenę napięciem po same brzegi. Sama idea jednakże pozostaje nietknięta przez deszcz – żywe trupy nie zwracają uwagi na dwójkę przebierańców, traktując ich z martwą obojętnością. Nie robią im krzywdy, pozostawiając ich samym sobie.

Trick or treat

Synonimem Halloween jest tzw. "cukierek albo psikus" (ang. trick or treat). Nawet jeśli ktoś nie uczestniczył w tym obrzędzie, to z pewnością zna zasady. Lecz gwoli przypomnienia: zabawa ta (w większości przeznaczona dla dzieci) polega na chodzeniu od domu do domu, w odpowiednim na tę okazję przebraniu, w celach zapełnienia koszyczka jak największą ilością słodyczy. Jeśli któryś z mieszkańców domostwa będzie na tyle bezczelny, że nie podzieli się z dziećmi cukierkami, najmłodsi są zobowiązani do zrobienia mu psikusa.

Wesoła to zabawa, ale jak to się ma do The Walking Dead? Tradycja ta jest ściśle związana z pukaniem do drzwi i proszeniem o podzielenie się jedzeniem (w tym wypadku słodyczami). W dawnych czasach niezatroszczenie się o pokarm dla duchów mogło spowodować wiele nieprzyjemnych następstw - złe duchy mogły zaszkodzić żyjącym. Serialowe postacie z oczywistych powodów nie odpowiadają na "pukanie" zmarłych. Ci ostatni, nie zrażając się postępowaniem ludzi, szukają pożywienia w innych miejscach. Tolerują tylko mięso ludzkie (tudzież zwierzęce) i siłą biorą to, czego ludzie nie są chętni im ofiarować.

Mamy jeszcze drugą stronę medalu. Rick i jego ekipa co prawda nie pukają do drzwi, lecz z całą pewnością przez wszystkie sezony starają się znaleźć swoje miejsce na ziemi. Mówią zdecydowane "nie" zasadzie głoszonej przez Brada Pitta w World War Z, który oznajmił, że kluczem do przetrwania jest przemieszczanie się. W The Walking Dead znalezienie względnie bezpiecznego budynku stoi na równi z jego jak najdłuższym utrzymaniem. Przyspieszone tempo życia kieruje się własnymi prawami: chcesz żyć, działaj szybko i zdecydowanie. Chcesz wejść do domu? Wejdź, lecz miej na uwadze, że ktoś lub coś może tam już być. Alternatywna rzeczywistość stworzona przez Kirkmana pozbawiona jest jakichkolwiek formułek grzecznościowych. Nie ma mowy o pukaniu, bohaterowie włamują się do danego domu, mając nadzieję, że oprócz niezamieszkanych przez zombie czterech ścian, znajdą również zaopatrzoną spiżarkę i pokój wypełniony bronią oraz amunicją. Cukierek otrzymuje się w postaci schronienia. Psikusem w tym wypadku może być tylko najgorsze – zamiast otrzymania pomocy, czeka śmierć zadana martwą lub (co gorsza) żywą ręką, przez ludzi pozostających w hermetycznie zamkniętym mini-społeczeństwie, nie dopuszczając nikogo innego do swojej małej grupki.

Ozdoby

Pierwszą bezpieczną przystanią, jaką odnajduje Rick, jest dom Morgana Jonesa. Wnętrze ze względów ekonomiczno-kryzysowych "przyozdobione" jest świecami. Ukrywać się trzeba, gdyż ulice zarówno w dzień, jak i po zmroku nie są puste.

Chociaż nie uświadczy się żywej duszy na otwartej przestrzeni, to o martwą już nie tak trudno. Kiedy podczas realnych obchodów Halloween chodniki oblegane są przez dzieci i ich opiekunów, w fikcyjnym świecie The Walking Dead zombie wałęsają się bez celu gdzie tylko się da. Domy są przyozdobione, lecz nie po to, by sprawiać estetyczną przyjemność. Okna zasłonięte są ciężkimi płótnami, niektóre zostały zabite deskami, a pajęczyny nie są wytwarzane przez puszki ze sprayem, lecz tkane przez pająki, które zagarnęły dla siebie opuszczone siedziby ludzkie. Wszystko po to, aby stworzyć obraz miejsca opuszczonego, niemającego do zaoferowania szwendaczom niczego poza pustką.

Ofiary

W ostatnim dniu października druidzi, którzy byli magami, lekarzami czy astrologami, spełniali obrzędy noworoczne, częścią których było nawet składanie w ofierze ludzi. Na myśl przychodzi w szczególności dramatyczna scena ucieczki Otisa i Shane’a z początku 2. sezonu. Otis stał się ofiarą silnej woli przeżycia byłego policjanta. Sytuacja ta stanie się początkiem szaleństwa Walsha; chwilą, która będzie go prześladować aż do śmierci. Jednak sam cel jakże potwornej zbrodni został osiągnięty. Stado zombie zajęło się pożeraniem ciała farmera, a Shane zdołał uciec. Zadowolił trupy ofiarą, dzięki czemu zostawiły go (przynajmniej na razie) w spokoju.

Halloween, pomimo otoczki szczęśliwości i dobrej zabawy, pełni bardzo ważną funkcję. W tym dniu przypominamy sobie w pełni o istnieniu zaświatów. Dla jednych będzie to świat wypełniony tylko duszami zmarłych bliskich, dla innych - alternatywna rzeczywistość, wypełniona zjawami i potworami. W tę noc nie tylko ludzie nie spędzają czasu samotnie. Również zmarli nie są sami. Nasze myśli kierują się do nich - czasami tylko przelotnie, czasami są to głębsze refleksje. Czy drugi świat odwzajemnia nasze starania i pragnie nawiązać z nami kontakt? Oby tylko nie skończyło się to jak w The Walking Dead...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj