Uwielbiam wszelkie muzyczne filmy, seriale, dosłownie cokolwiek, byle miało związek z instrumentami. W ciągu ostatnich kilku lat przewinęło się przez światek anime trochę produkcji traktujących o muzyce właśnie, z czego przynajmniej dwa tytuły naprawdę są warte obejrzenia. Jeden z nich to  dwa sezony Hibike! Euphonium, a drugie zwie się Shigatsu wa Kimi no Uso – o tym serialu także pewnie napiszę, ponieważ porusza serca widzów, po czym je depcze bez pardonu, stając się niezapomnianym przeżyciem. Ale o tym innym razem. Anime Hibike! Euphonium to wyjątek wśród zalewu seriali, ponieważ to nie adaptacja mangi, a serii light novel autorstwa Ayano Takedy. Żywię ogromną nadzieję, że ktoś zdecyduje się ją w Polsce wydać, ponieważ istnieje możliwość, że serial świetnie oddał naprawdę bardzo dobry materiał wyjściowy. A o czym opowiada Hibike? Historia zaczyna się, kiedy Kumiko Oumae, świeżo upieczona licealistka po nieudanych zawodach, w których jej gimnazjalna orkiestra dęta poległa z kretesem, postanawia zerwać z graniem w nowej szkole. Eufonium, na którym uczyła się grać jakoś nigdy nie podbiło jej serca, tak więc instrument ląduje w kącie. Jak jednak wiadomo, los bywa przekorny – Kumiko nie jest jedyną uczennicą, która uczęszczała do tej samej szkolnej orkiestry co ona w gimnazjum. Reina Kousaka, ze swoją trąbką, pewnością siebie i wolą walki postanawia w nowej szkole z nową orkiestrą ponownie podbić Japonię. Kumiko nie ma ochoty na starcie z byłą koleżanką – trudny charakter Reiny daje się czasem we znaki. Los zadziała jednakże jeszcze raz: Kumiko ostatecznie staje się członkinią licealnej orkiestry, a wraz z nią dołączają także nowe koleżanki. Są to totalny nowicjusz Hazuki Katou (tuba) oraz Sapphire „Midori” Kawashima (kontrabas, jedyny instrument nie-dęty w orkiestrze), której imię staje się przyczyną kompleksów. Tak zaczyna się historia o wspinaniu się po szczeblach muzycznej kariery. Kto pomyśli, że w ostatnim odcinki drugiego sezonu bohaterki podbiją kraj czy nawet świat, będzie absolutnie w błędzie. To nie tego rodzaju opowieść. Realizm to naczelne hasło Hibike! Euphonium. Nie ma żadnego od zera do bohatera, jest ciężka praca, okupiona brakiem czasu na wszystko, często włącznie z nauką, a częściej się przegrywa, niż wygrywa. Są liczne niesnaski, kłótnie i wszelkiego rodzaju konflikty interesów wśród członków orkiestry. Pierwszoklasistki, w tym Kumiko szybko zauważają, że atmosfera tam panująca jest dość specyficzna, a jeden rocznik wręcz nie ma swoich przedstawicieli. Co stało się w przeszłości, że tyle uczniów zdecydowało się zrezygnować z grania? Przegrane? W końcu liceum Kitauji nie jest jakąś rewelacyjną placówką, a jej orkiestra to typowy przeciętniak. Kumiko odkrywa, że wpływ na grę jej czy koleżanek mają także właśnie relacje między członkami i głównie członkiniami orkiestry – tak się bowiem składa, że 90% stanowią dziewczyny. Panowie preferują instrumenty perkusyjne, a tych nie jest aż tak dużo. Liczne bohaterki nie są jednak bezkształtną masą osób, niemających z fabułą nic wspólnego. Spora część z nich dostanie swoje pięć minut, choć oczywiście nie wszystkie. To kolejny zresztą aspekt realizmu – Hibike absolutnie rewelacyjnie pokazuje właśnie stosunki panujące w orkiestrze. To serial obyczajowy, więc w dużej mierze fabuła skupia się właśnie na problemach nastolatków, nie są jednak one przesadzone i wyolbrzymione. Bohaterki myślą o przyszłości nie tylko tej w sensie kariery muzycznej. Nie każda z nich zamierza ciągnąć swoją muzyczną przygodę na uniwersytecie. Dróg i możliwości jest wiele. Uprzedzam – akcja nie pędzi, nie biegnie, w ogóle jest dość spokojnie. Jest sporo rozmów, problemów – także tych rodzinnych – mimo to Hibike! Euphonium ogląda się z przyjemnością. No i co najważniejsze, bohaterowie naprawdę grają, a my rzeczywiście słyszymy, które wykonanie jest lepsze lub gorsze. W pamiętnym K-On! (tego samego studia zresztą) członkinie szkolnego zespołu głównie zamiast grać, gadały i piły herbatę, zajadając ciastka. Oczywiście tym razem mamy do czynienia nie z rockowymi kawałkami, a muzyką klasyczną. Przyznaję, że nie przepadam za instrumentami dętymi, jednak ciężko nie polubić przepięknych solówek odgrywanych przez bohaterki. Celuje w tym zwłaszcza Reina ze swoją trąbką, a nawet enigmatyczne na początku eufonium okazuje się  mieć ciekawe brzmienie. W tym miejscu należy wspomnieć o jeszcze jednej bohaterce, która zwłaszcza w drugim sezonie zaczyna odgrywać metaforyczne pierwsze skrzypce. Asuka Tanaka, także grająca na eufonium, to jedna z tych postaci, których do końca nie można rozgryźć. Człowiek z lekko pokręconą osobowością, który w połączeniu z niezwykle pragmatyczną Kumiko tworzy ciekawą przyjaźń. A  co do przyjaźni, Reina nie jest wcale taka zła, a Kumiko coraz lepiej się z nią dogaduje. Do tego stopnia, że fani produkcji o związkach damsko-damskich zaczęli dopatrywać się czegoś więcej. Wystarczy zerknąć na strony z tekstami fanfiction, żeby przekonać się, iż coś jest na rzeczy. Hibike! Euphonium to jednak nie tego typu produkcja, więc nie, naprawdę nie ma tutaj takiego romansu. Zażyła przyjaźń, może lekkie podteksty – owszem, ale nic więcej. Zresztą kto ma uczulenie na szkolne romanse będzie zadowolony, ponieważ praktycznie w Hibike nie występują. Pod względem technicznym to jedna z najładniejszych serii ostatnich lat. Studio Kyoto Animation zawsze stawiało na grafikę, jednak w tym wypadku przerosło najśmielsze oczekiwania. Zabawa ostrością i głębią, żywa kolorystyka, świetnie oddana gra na instrumentach – żadne tam dające po oczach sztucznawe CGI! Pieczołowicie oddane tła i bardzo szczegółowe projekty wszystkich postaci, włącznie z tymi zupełnie trzecioplanowymi. Tak ma wyglądać każde anime. Fabularnie także jest bardzo ciekawie, więc czego chcieć więcej? To pierwszorzędna obyczajówka nastawiona na realizm, dla miłośników muzyki pozycja wręcz obowiązkowa – 26 odcinków to tak w sam raz.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj