Intel wśród użytkowników domowych kojarzy się głównie z producentem procesorów. Ale firma chce zdjąć z siebie tę łatkę i na dobre wejść do branży kart graficznych. Zaczyna skromnie, od niskowydajnościowych układów, a jeden z nich trafił do redakcji na pokładzie Hyperbooka L14 Ultra.
W maju 2021 roku pojawi się sprzęt, który ma ambicję wywrócić do góry nogami obecne
status quo branży gamingowej, na dobre zatrzeć granicę pomiędzy sprzętem mobilnym a stacjonarnym. Mowa tu o konsoli GPD WIN3, pecetowej konkurencji dla Nintendo Switcha. Jak twierdzą projektanci tego nietuzinkowego gadżetu, będzie to pierwszy kieszonkowy komputer przystosowany do odpalania gier klasy AAA. Urządzenie pracuje pod kontrolą pełnoprawnego Windowsa 10, wyposażono je w zintegrowany kontroler, klawiaturę QWERTY oraz podzespoły zawstydzające swoją wydajnością japońską konsolę.
O tym, jak ogromne nadzieje pokładają gracze w tym urządzeniu, niech świadczy skala zainteresowania zbiórką crowdfundingową od GPD, która stanowi główne źródło finansowania projektu. W momencie pisania tego artykułu twórcy zebrali blisko 10600% zakładanej kwoty minimalnego wsparcia, czyli równowartość ponad 10 milionów złotych. A do zakończenia zrzutki zostało jeszcze ponad 20 dni. Zaintrygowany crowdfundingowym sukcesem konsoli postawiłem sprawdzić, jak w gamingowym środowisku poradzą sobie inne urządzenia o konfiguracji zbliżonej do tej, którą oferuje GPD WIN3. Chciałem także na własnej skórze przekonać się, jaka przyszłość może czekać nowe układy graficzne od Intela.
Na wstępie warto zaznaczyć, że GPD nie jest świeżakiem na rynku ultraprzenośnych komputerów, WIN3 to kolejne urządzenie od tego producenta. Sercem najmocniejszej wersji nowej pecetowej konsoli jest procesor Intel i7-1165G7 współpracujący z kartą graficzną Intel Iris Xe oraz 16 GB pamięci RAM. O WIN3 mogło być w ostatnich dniach głośno, jednak z punktu widzenia specyfikacji nie jest to produkt wyjątkowy. Nie musimy czekać na jego debiut, aby dowiedzieć się, jak nowy Intel poradzi sobie z obsługą gier. Uruchomiłem konfigurator Hyperbooka L14 Ultra, wybrałem interesujące mnie podzespoły i poprosiłem firmę, aby przesłała nam taki model do wglądu.
Cel eksperymentu był prosty – sprawdzić, jak Iris Xe wypadnie w starciu z tytułami klasy AAA i czy rzeczywiście działa tak sprawnie, jak twierdzą marketingowcy GPD. Na wstępie pozwolę sobie pokrótce porównać specyfikację omawianych urządzeń. W przypadku WIN3 mamy do dyspozycji dwa modele, które różnią się zastosowanym procesorem oraz wydajnością układu graficznego. Dobierając konfigurację Hyperbook L14 Ultra postawiłem na podzespoły maksymalnie zbliżone do topowej konfiguracji od GPD:
|
GPD WIN3 |
Hyperbook L14 Ultra |
Procesor |
i7-1165G7 / i5-1135G7 |
i7-1165G7 |
Grafika |
Intel Iris Xe 96 EU /80 EU |
Intel Iris Xe 96 EU |
RAM |
16 GB LPDDR4x 4266 MHz |
16 GB DDR4 3200 MHz |
Pamięć |
1TB NVMe SSD |
500 GB Samsung 970 Evo SSD |
Wyświetlacz |
5,5" 1280x720 |
14" 1920x1080 |
Złącza |
Konsola: USB 3.2, Thunderbolt 4, microSD, słuchawkowe
Stacja dokująca: 3x USB 3.2, USB-C 3.2, RJ45, HDMI |
Thunderbolt 4, USB 3.2 Gen 1, USB 3.2 Gen 2 port, HDMI, microSD, słuchawkowe |
Łączność bezprzewodowa |
Bluetooth 5.0, Wi-Fi 6 |
Bluetooth 5.2, Wi-Fi 6 |
Po suchej specyfikacji spodziewałem się, że laptop wypadnie równie dobrze, co WIN3 z procesorem Core i7 na pokładzie. Gra toczyła się o wysoką stawkę - crowdfundingowa konsola obiecywała, że poradzi sobie z odpalaniem gier klasy AAA przy 60 klatkach na sekundę w rozdzielczości 720p. Czy Hyperbook był w stanie nawiązać równą rywalizację ze swoim azjatyckim konkurentem? Zanim przejdę do odpowiedzi na to pytanie, skupmy się na tym, jak L14 Ultra sprawdził się w codziennej pracy.
Komputer na długie godziny
Komputery Hyberbooka z linii L14 Ultra to klasyczne długodystansowce, ultrabooki projektowane z myślą o wykorzystaniu w zastosowaniach biurowych oraz do obsługi aplikacji multimedialnych. Na pierwszy rzut oka nie mają w sobie niczego niezwykłego - może i są lekkie i poręczne, ale na rynku nie brakuje jednokilogramowców. Wystarczyło jednak spędzić z nimi kilka dni, aby dostrzec, co jest jego mocną stroną.
Szybki nośnik SSD zainstalowany w tym egzemplarzu od razu daje o sobie znać. Już po kilku sekundach od wciśnięcia przycisku zasilania komputer jest gotowy do działania. Nawet jeśli wraz z kolejnymi miesiącami czas startu zacznie się nieznacznie wydłużać, L14 Ultra i tak powinien uruchamiać się błyskawicznie. Nośnik od Samsunga z pewnością przyspiesza także sam proces odpalania gier. Nawet najbardziej wymagające tytuły uruchamiają się równie sprawnie, co na moim gamingowym pececie.
Ten Hyperbook kusi przede wszystkim dobrze działającą baterią oraz systemem zarządzania energią, producent chwali się, że może przepracować nawet do 26 godzin bez przerwy i nie jest to liczba wzięta z sufitu. Kiedy wykorzystywałem L14 Ultra w roli drugorzędnego komputera do śledzenia mediów społecznościowych, obsługi komunikatora oraz skrzynki pocztowej, rozładował się dopiero pod koniec trzeciego dnia, wykręcając wynik ok. 20 godzin pracy. Nie oszczędzałem go nadmiernie, dlatego podejrzewam, że mógłbym wydłużyć żywotność baterii o kilka dodatkowych godzin, gdybym np. ograniczył liczbę jednocześnie otwartych zakładek w Chromie. Przy intensywnej pracy biurowej raczej nie będziemy musieli sięgać po ładowarkę w ciągu dnia, Hyperbook przetrwa cały dzień bez dostępu do gniazdka.
L14 Ultra to także dość wdzięczny towarzysz dla miłośników binge-watchingu. W pełni naładowana bateria wystarczyła na ok. 10-15 godzin seansu w zależności od wybranego trybu pracy akumulatora oraz jasności ekranu. Wyłom w doskonałej żywotności urządzenia czynią odzywiście gry komputerowe, które znacznie szybciej wydrenują baterię. Choć i na tym polu L14 Ultra wypada więcej niż zadowalająco - Hyperbook rozładuje się po 2,5-3 godzin zabawy przy maksymalnym obciążeniu podzespołów.
A skoro już przy grach jesteśmy, to przejdźmy do odpowiedzi na najważniejsze pytanie, które było przyczynkiem do powstania tego teksu: co z tym graniem w 60 klatkach?
Ultra nie jest dla wszystkich
Hyperbook L14 Ultra dysponuje nową kartą Intela Iris Xe sparowaną z procesorem z linii Core i7, 16 GB pamięci RAM oraz wydajnym nośnikiem SSD od Samsunga. To oczywiście nie wystarczy, aby gry klasy AAA uruchamiały się na nim równie sprawnie co na stricte gamingowym laptopie. Ta nietypowa karta graficzna jest najwęższym gardłem specyfikacji, z czego twórcy GPD WIN3 doskonale zdawali sobie sprawę już na etapie projektowania. Nie bez powodu handheld wyposażono w niewielki 5,5-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 720p. Jeśli na takim ekranie odpalimy gry przy niskich ustawieniach graficznych, istnieje spora szansa, że dobijemy do magicznych 60 klatek, a spadek szczegółowości oprawy graficznej nie będzie zbyt irytujący.
Przynajmniej tak sugeruje tabela zamieszczona na stronie zbiórki na Indiegogo i to ją obrałem za punkt wyjścia przy ocenie gamingowych możliwości L14 Ultra. Wybrałem 7 gier z lat 2015-2020, zainstalowałem je i puściłem w ruch. Tak prezentuje się uśredniona liczba klatek na sekundę, jakie uzyskałem w grach na Hyperbooku w zestawieniu z danymi opublikowanymi przez GPD:
Testowane tytuły odpaliłem przy rozdzielczości 720p oraz najniższym poziomie detali, z jednym wyjątkiem -
Rocket League. Ta gra doskonale poradziła sobie z obsługą intelowskiego układu i jej wynik zanotowałem przy najwyższych ustawieniach grafiki. Podbicie rozdzielczości do natywnego 1080p i obniżenie suwaków jakości o jeden stopień pozwoliło cieszyć się płynną rozgrywką na poziomie stałych 33 klatek. Równie satysfakcjonujący wynik rzędu 30-35 klatek uzyskałem po podbiciu rozdzielczości w
Total War: Warhammer. Warto zauważyć, że w zestawieniu brakuje dwóch gier, które pierwotnie planowałem wziąć na warsztat.
Destiny 2 regularnie zawieszało się podczas wczytywania, zaś GOG-owa wersja
Wiedźmina 3 w ogóle nie chciała się uruchomić.
O dziwo niemal we wszystkich grach konsola pecetowa od GPD wyprzedziła Hyperbooka. Różnice w wydajności platform mogą wynikać albo z szybszych pamięci RAM zamontowanych w przenośnej konsoli, albo poziomów, na których testowałem poszczególne tytuły. Mimo problemów, jakie napotkałem na swojej drodze, jestem z grubsza zadowolony z tego, jak Hyperbook spisał się w tym gamingowym starciu. Gry nie grzeszyły co prawda graficzną doskonałością, ale działały płynnie. W niektórych przypadkach mogłem pokusić się nawet o ustawienie natywnej rozdzielczości matrycy. Hyperbook miał zauważalne problem z utrzymaniem stałego klatkażu jedynie w
Metro: Exodus - w zależności od eksplorowanej lokacji płynność wahała się tu od 30 do nawet 70 klatek.
Hyperbook L14 Ultra nie pojawił się w redakcji tylko po to, abym mógł odpowiedzieć na pytanie o to, czy nadaje się do grania. W końcu to nie jest i nigdy nie miał być sprzęt gamingowy. Jednak rychła premiera GPD WIN3 była doskonałą okazją, aby przyjrzeć się Iris Xe i zastanowić nad tym, jaka przyszłość czeka Intela w starciu z NVIDIĄ oraz AMD na rynku kart graficznych.
Iris Xe ma stanowić alternatywę dla zintegrowanego GPU i na tym polu może odnieść sukces. Ten układ ma także wysondować dla Intela rynek przed wypuszczeniem podzespołów o stricte gamingowym charakterze. Wszak w 2021 roku prawdopodobnie zadebiutuje Intel Xe HPG, topowa karta tworzona m.in. z myślą o obsłudze ray tracingu. I sądząc po tym, jak Iris Xe wypada w niskiej półce wydajnościowej, jestem skłonny uwierzyć w to, że jego mocniejszy brat wprowadzi nieco zamieszania w branży. Przy odpowiednim wsparciu zarówno ze strony producenta, jak i twórców gier.
Hyperbook L14 Ultra nie przekona do siebie szerokiego grona odbiorców, ale ta maszyna o intelowskich sercu to dowód na to, że amerykańska korporacja nie próżnuje i nie boi się eksperymentów. Intel ma plan, jak ponownie przyciągnąć do siebie klientów zrażonych stagnacją w rozwoju procesorów z linii Core. Hyperbook może mieć nudny, przewidywalny wygląd bazujący na kadłubku od Clevo, jednak możliwość kilkunastogodzinnej pracy oraz zdolność do odpalenia nawet najnowszych gier (z drobnymi wyjątkami) przy zadowalające płynności czynią z niego interesujący produkt oraz żywą reklamę potencjału Intela. L14 Ultra jest lekki, smukły i energooszczędny. Na żadnym z tych pól nie jest mistrzem, ale wyrasta na przyzwoitego długodystansowca w swojej ultrabookowej półce cenowej (ok. 5000 zł).
Szkoda tylko, że Intel Iris Xe to na razie bardziej ciekawostka technologiczna niż w pełni funkcjonalny układ powszechnie wykorzystywany przez deweloperów. Ewidentnie do pełni sprawności brakuje mu dobrze rozbudowanej bazy sterowników. Część gier nie pozwoliła skorzystać z technologii DirectX 12, a inne otwarcie informowały, że ze sterownikami jest coś nie tak. To jednak wady wieku dziecięcego i pozostaje uwierzyć w to, że Intel upora się z tymi niedogodnościami, a jego kolejna, gamingowa karta rozbije duopol na rynku. Iris Xe jest tylko rozgrzewką przed prawdziwą batalią.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h