Nie liczę oczywiście studentów-kujonów, którzy wszystko zaliczyli w pierwszym terminie. Oni wciąż mają wolne. A nam zostaje li tylko powspominać dobre wakacyjne fabuły. No to proszę:
Najlepszy wakacyjny serial ever. I dla małych, i dla dużych. Jeśli w trakcie reszty roku człowiek zatęskni za wakacjami, najlepsza terapia to puścić sobie kilka odcinków tej wyśmienitej kreskówki. Metoda sprawdzona.
Wakacje to często przyśpieszona lekcja dorastania. I to właśnie przed laty świetnie uchwycił Stephen King w noweli "Ciało", którą przeniesiono na ekran ze świetnie dobraną nastoletnią obsadą.
Najlepsze najgorsze wakacje
Zeszłoroczny wzruszający film o młodym człowieku, który dorabia sobie latem w aquaparku. Oczywiście nie to jest najważniejsze, ale jeśli lubicie dobre amerykańskie kino niezależne, to polecam. Zresztą spójrzcie we wcześniejszy dorobek reżyserów tego filmu – to Was powinno ostatecznie przekonać.
"Pan Samochodzik i templariusze"
Klasyczny polski serial wakacyjny z czasów czarno-białej telewizji i adaptowania dobrych młodzieżowych powieści. W podobnym klimacie były jeszcze też "Wakacje z duchami" - jeśli byliście za młodzi w czasach, gdy powtarzano te produkcje w każde wakacje, zobaczcie je dziś.
"Podróż za jeden uśmiech"
To z tej samej półki co poprzednio. Dwóch polskich nastolatków usiłuje autostopem dotrzeć z Krakowa nad morze. Przygód mają co niemiara, a do tego świetna obsada i kultowe dialogi. Takich seriali nigdy za dużo.
W krzywym zwierciadle: wakacje
Klasyka amerykańskiej komedii familijnej z Chevym Chase'em w roli głównej. Mnóstwo żartów w najróżniejszych klimatach i na różnym poziomie, ale nieomal wszystkie naprawdę zabawne. No i początek cyklu, który Chevy Chase ciągnął przez lata.
Jeden z najbardziej żenujących polskich filmowych tłumaczeń tytułów (w org. "Dirty Dancing") skrywa sympatyczną wakacyjną opowieść o pierwszej roztańczonej miłości. Potem takich filmów były dziesiątki, ale nikt już nie tańczył tak jak Patrick Swayze.
A to rzecz najświeższa w tym zestawie. Film, który dopiero co wygrywał w polskim box office i wciąż można go zobaczyć w kinach. Adaptacja klasycznych nowelek Goscinnego i Sempe, które są absolutnym kanonem dobrej literatury dziecięcej. I nie tylko dziecięcej. A film? No, zabawny...
To już niekoniecznie dla dzieci, a z pewnością nie dla tych młodszych. Ot, wakacyjna opowieść o dojrzewaniu przyrządzona w przaśny amerykański sposób – z grubymi żartami, prostymi emocjami i naprawdę zabawną fabułą. A skoro tak dobrze wyszło, to oczywiście sypnęło sequelami.
To na koniec coś o młodych Amerykankach wakacjujących się w Europie. Wziął się za to Woody Allen i wyszło naprawdę dobrze (choć to niekoniecznie taki Allen, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni). Ale na nostalgiczny powakacyjny seans – jak znalazł.