Ojciec chrzestny na podstawie powieści Maria Puza to film legenda. Jeśli nawet ktoś nie miał nigdy styczności z tym dziełem, to nie da się obcować z popkulturą bez spotkania z nawiązaniami lub cytatami serwowanymi w różnych formach. Bez problemu da się nawet odszukać animacje dla dzieci, które nawiązują do odwiedzin głowy rodziny w dniu ślubu jego córki. Mogłoby się wydawać, że po tylu latach udało się rozłożyć zarówno ten film, jak i dzieło Mario Puzo na czynniki pierwsze i nie da się już zupełnie nic ciekawego do tej dyskusji dodać. W 50. rocznicę powstania pierwszej części trylogii dostajemy jednak książkę od Marka Seala, w której opowiada historię nie mniej ciekawą od tej, która wydarzyła się na dużym ekranie. Mark Seal, amerykański dziennikarz, w 2009 roku opublikował na łamach Vanity Fair wywiad z Robertem Evansem, byłym szefem Paramount, którego być może nie kojarzycie z filmowego Ojca chrzestnego, ale to jemu między innymi produkcja zawdzięcza ten sukces. Stało się to punktem wyjścia do napisania książki traktującej o kulisach jednego z najsłynniejszych filmów świata, czego efektem jest Zostaw broń, weź cannoli. Kulisy powstania filmu "Ojciec Chrzestny". To właśnie w niej możemy przeczytać o fascynującym spotkaniu Seala z Evansem w posiadłości byłego producenta, który zaprosił dziennikarza na swoje łóżko, aby jeszcze raz mogli obejrzeć film. Dowiadujemy się wszystkiego, co działo się za kulisami. Poznajemy też historię stojącą za powstaniem powieści Puza. Nie jest tajemnicą, że autor Ojca chrzestnego nigdy nie spotkał na swojej drodze żadnego gangstera, a wcześniej parał się pisaniem pulpowych historii. Sam zresztą Seal wspomina o wyjątkowej przewrotności losu:
Jego życie zmieniło się diametralnie. Wyniosło go z pozycji zadłużonego pisarza z powiększającą się rodziną i nałogiem hazardu do jednego z najlepiej sprzedających się pisarzy na świecie.
Albatros
Filmy tworzą ludzie – to chyba jasne? Często jednak nie myślimy o ich historiach. Przynajmniej nie od razu, nie w sytuacji, kiedy nie są jeszcze szczególnie znani i uznani. Francis Ford Coppola przed zrobieniem Ojca chrzestnego był spłukanym twórcą, który początkowo nie był zainteresowany kręceniem "jakiegoś chu***ego filmu gangsterskiego". Ten aspekt zostaje poruszony w książce Seala, który miał okazję porozmawiać z reżyserem chętnie dzielącym się swoimi doświadczeniami z tamtego czasu. Mnie jednak szczególnie zaintrygował sposób myślenia reżysera, który chciał mafię wykorzystać jako metaforę Ameryki. Później film oczywiście żył własnym życiem. Widzowie chętnie odnajdują tropy związane z asymilacją czy dziedzictwem. Przynależność do rodziny jest wielką wartością – czymś, z czego bohaterowie filmu mogą być dumni. Mamy zresztą afirmację uporządkowania rzeczy, bo w świecie Don Vita zasad się przestrzega, a wszelkie odejścia od normy niosą za sobą konsekwencję. Ojciec chrzestny oferuje wyjątkowy klimat, ale też nie stroni od przemocy, strzelanin i wyjątkowych dialogów. Coppola nakręcił dzieło nęcące, a zatem nic dziwnego, że droga Seala do napisania książki rozpoczęła się właśnie od fascynacji samym filmem. Jeśli zresztą chcemy poświęcić czemuś wiele lat swojego życia, to nie może to być dla nas coś obojętnego. Pisarz wspomina pierwszy raz, kiedy miał okazję zmierzyć się z Ojcem chrzestnym.
Po raz pierwszy zobaczyłem ten film jako świeżo upieczony student podczas wiosennej przerwy w 1972 roku, kiedy odwiedziłem moją mamę w Memphis, Tennessee. Wszedłem do kina jako dzieciak, a wyszedłem jako dorosły, zobaczywszy świat, o którego istnieniu nie miałem pojęcia.
fot. materiały prasowe
Seal doświadczył pewnych afektów, jednak recepcja Ojca chrzestnego nieprzypadkowo budzi do dziś wiele emocji. Chodzi oczywiście o możliwość zawitania do rodziny gangsterów, co było poznawczym szokiem dla wielu widzów. Inna sprawa, jak bardzo obraz przedstawiony na ekranie pokrywał się z tym, jak naprawdę wyglądało życie mafiosów z tamtych czasów. Z książki dowiadujemy się, że mafia chciała mieć wpływ na to, jak zostanie przedstawiona w filmie i wywierała realną presję na władze studia, by ich wola została spełniona. Jak na ironię, przedstawienie filmowe nie było całkowicie zgodne, co oburzało samych zainteresowanych, ale to właśnie to, co udało się przedstawić na ekranie, pokochali widzów na całym świecie. Można powiedzieć, że Ojciec chrzestny sprawił, że ludzie "zaprzyjaźnili się" z mafią. Pozwolił też gatunkowi kina gangsterskiego wziąć drugi oddech. Powstaje jednak pytanie, czy jakaś część życia prawdziwych mafiosów  rzeczywiście pokrywała się z tym przedstawionym w produkcji?  Haracze czy opłaty za protekcję były rzeczywiście na porządku dziennym. Takie akcje mają miejsce również i w obecnych czasach, co sprawia, że produkcja jest uniwersalna. Zapytałem Marka Seala, co jego zdaniem sprawia, że widzowie uwielbiają wracać do tego filmu niezmiennie przez tyle lat. Odpowiedział:
Dwie rzeczy sprawiły, że mówimy o klasyku: Coppola miał w sobie na tyle mądrości, by nalegać na stworzenie filmu historycznego osadzonego w latach 40., tak jak opowieść Puza. To nadaje filmowi ponadczasowy charakter i sprawia, że jest on tak samo świeży dziś, jak pięćdziesiąt lat temu. Po drugie, Mario Puzo, ale też Puzo i Coppola, pisząc scenariusz, skupili się na rodzinnym aspekcie Corleone. Można powiedzieć, że zostawili broń i wzięli cannoli - matki i ojców, ciotki i wujków, dzieci i wnuków. Dzięki temu film zyskał serce i duszę.
Świat Ojca chrzestnego fascynuje do dziś. To środowisko obce większości z nas, a przez to tak pociągające. Mamy szansę zawitać do świata, o którym nie mieliśmy pojęcia (dzięki popkulturze wiemy jednak więcej, nawet jeśli prawda nie zawsze jest taka oczywista) i mamy świadomość, że w każdej chwili może wydarzyć się coś złego. Rodzinna sielanka lub ujęcia słonecznej sycylijskiej prowincji skontrastowane są bowiem ze światem pełnym przemocy i gangsterskich porachunków. To przyciąga na bardzo wielu poziomach, a wszystko w niezwykły sposób zostało opisane w książce Seala. Na prawdziwą recenzję przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz muszę wyrazić swój wielki podziw dla kogoś, kto potrafi napisać o kulisach produkcji w taki sposób, że staje się to nie mniej ciekawe od samego dzieła. Kto wie, może znajdzie się ktoś, kto zechce wykorzystać zebrane materiały i stworzyć film o powstawaniu Ojca chrzestnego? Hollywood lubi takie rzeczy. Szczególnie historia wspomnianego na początku Evansa połączona z życiorysami Puza i Coppoli ma ogromny potencjał. Ten człowiek dał zielone światło w Paramount. Na koniec Mark Seal powiedział jeszcze coś, co przypomniało mi o tym, jak wielka siła drzemie w wizualnym medium. Nie dotyczy to oczywiście każdego filmu, ale są takie pozycje, które możemy odkrywać na nowo i na nowo. Zapytałem pisarza, czego nauczył się lub co uświadomił sobie po zakończeniu pisania książki. Rozmowy i zbieranie informacji pozwoliły mu na nowe spojrzenie na Ojca chrzestnego, nawet po tylu latach.
Po badaniach i przeprowadzeniu wywiadów z członkami obsady i ekipy oraz przeczytaniu tak wielu tekstów na ten temat dostrzegam w tym filmie rzeczy, których wcześniej mogłem nie widzieć. Tak czy inaczej, zawsze mam wrażenie, że oglądam go po raz pierwszy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj